8/31/2019

PRZEDPREMIEROWO Znowu? "Był sobie pies 2" W. Bruce Cameron

PRZEDPREMIEROWO Znowu? "Był sobie pies 2" W. Bruce Cameron

Dwa lata temu miałam okazję czytać pierwszą książkę autora wydaną w Polsce "Był sobie pies". Niezwykle emocjonalną i wciągającą historię miłości chłopca i psa, a także ich ponownego spotkania po latach. Teraz pojawia się kontynuacja przygód czworonożnego przyjaciela, który w ostatnim wcieleniu był Koleżką. Jego pan odszedł, ale on nadal ma misję do wykonania. Jak poradzi sobie tym razem i czy autor dobrze zrobił tworząc drugi tom? 

Koleżka przeżył już kilka żyć. Teraz w spokoju żyje na farmie, choć Ethan odszedł już z tego świata. Pies nie może się już doczekać spotkania ze swoim chłopcem, ale okazuje się, że nie jest mu to dane. Musi opiekować się wnuczką Ethana, małą Clarity. Jego przygoda jeszcze będzie trwała, a on w coraz nowym wcieleniu będzie odnajdywał dziewczynkę. Jak skończy się ta historia. 

Autor stworzył opowieść, która początkowo może zastanawiać. Czy warto kontynuować coś, co zakończyło się w idealnym momencie? Okazuje się jednak, że druga część jest równie dobra, emocjonalna i dająca do myślenia. Tym razem podopieczna Koleżki, Molly, Maxa i Tobby'ego to dziewczynka trochę pogubiona w życiu, a przede wszystkim żyjąca z matką, która nie do końca dorasta do tego miana. Wszystkie problemy które pojawiają się w domu bardzo mocno wpływają na Clarity. I to pies jest jej opoką, która pozwala trzymać się na powierzchni. 

Historia opowiedziana z perspektywy psa jest niezwykła, pokazuje trudne problemy ludzkie prosto, bez patosu i finezji. Wszystko widzimy z poziomu czworonoga, który bardzo często nie rozumie niektórych rzeczy. Dla niego wszystko jest proste. Najważniejsze są uczucia, szczęście, zabawa i kochanie swojego człowieka. Na początku miałam problem z takim przedstawieniem sprawy. Niektóre kwestie były za ważne żeby pokazywać je w taki infantylny sposób. Ale w pewnym momencie zrozumiałam że to my tworzymy często problemy tam gdzie ich nie ma. I dzięki temu złapałam dużo dystansu. 

Autor pokazuje też inną ważną prawdę i pozwala się nam razem z kudłatym bohaterem zastanowić. Czy pies może kochać więcej niż jednego człowieka. Czy może go traktować jako swojego największego przyjaciela. To pytanie pojawia się w głowie każdego kolejnego czworonoga, który początkowo opiekuje się dziewczyną z obowiązku, a potem coraz bardziej mu na niej zależy. 

Książka wielokrotnie wzrusza, można na niej wylać morze łez i to nie tylko w sytuacjach związanych bezpośrednio z psem, ale również z ludźmi. Ale to czworonóg jest nam najbliższy, to jego przemyślenia są z nami podczas całej historii. To co dzieje się wokoło poznajemy jedynie z drugiego planu, z zachowań i wypowiedzi pozostałych bohaterów. 

Zakończenie wywołuje morze łez, ale możemy mieć już pewność, że Bailey, Toby, Ellie, Koleżka, Molly, Max i Tobby, ta psia dusza zakończyła swoje zadania na Ziemi. Piękna scena, która wieńczy tyle wcieleń i pozwala na radość. 

"Był sobie pies 2" to wspaniała kontynuacja która doskonale dorównuje pierwszej części. Tym razem autor stworzył historie ludzi bardziej problematyczne i to właśnie pies, najlepszy przyjaciel, staje się podporą i opoką. Jeśli wahacie się, czy warto po nią sięgać - Warto! I przygotujcie się na wiele wzruszeń!



  • Autor: Cameron W. Bruce
  • Tytuł: Był sobie pies 2
  • Tytuł oryginalny: A Dog's Journey: Another Novel for Humans
  • Wydawnictwo: Kobiece
  • Liczba stron: 409
  • Premiera: 2 wrzesień 2019

8/27/2019

Gdzie znajdują się "Rozdroża" Augusta Docher

Gdzie znajdują się "Rozdroża" Augusta Docher

Jak stoicie z klasyką literatury? Czytaliście ją w przeszłości, a może to Wasza ulubiona współczesna lektura? A może tak jak u mnie wiele pozycji nadal przed Wami? Sama znam kilka książek, które można zaliczyć do "klasyki literatury", ale większa część nadal przede mną i ciągle brakuje mi czasu, żeby ją nadrobić, za co samej przed sobą jest mi wstyd. Z drugiej strony czy można wykorzystywać powieści klasyczne do współczesnych historii? Czy to wypada? Zastanawiałam się nad tym decydując się na lekturę najnowszej książki Augusty Docher, która sama przyznaje, że tworząc "Rozdroża" popełniła fanfic najbardziej znanej książki Charlotte Brontë.  Byłam niezwykle ciekawa, czy wciągnę się w lekturę czy będę kręcić na nią nosem. 

Jane Eyre, po śmierci najbliższej przyjaciółki została sama w Nowym Jorku. Decyduje się podjąć posadę guwernantki i nauczycielki dziewczyny w dalekiej Anglii i spędzić tam co najmniej rok. Nowy pracodawca, właściciel majątku Thornfield Hall, sir Edward Rochester wydaje się człowiekiem z zupełnie innego świata. Cała posiadłość sprawia, że Jane ma wrażenie zatrzymania w czasie. Od razu na początku bardzo zbliża się do Adelki, która potrzebuje dużo ciepła i miłości. Po pierwszych trudnych chwilach ,relacje między Jane a Edwardem zaczynają się zmieniać i choć oboje starają się tego uniknąć, uczucia zaczynają brać górę nad rozsądkiem...

Nie miałam okazji wcześniej poznać twórczości Charlotte Brontë, dlatego lektura "Rozdroży" była dla mnie nieznaną kartą. Byłam jej niezwykle ciekawa, choć obawiałam się, że autorka dołoży do klasycznej opowieści dużo erotyki. Całe szczęście moje obawy były płonne, bo oprócz kilku scen, właściwie na samym początku książki, później sceny łóżkowe właściwie się nie pojawiają. Za to pojawia się romans, taki delikatny, pokazany w klasycznym angielskim stylu. 

Bardzo podobało mi się przeniesienie akcji do czasów współczesnych, choć jednocześnie przybywając razem z Jane do posiadłości Thornfield Hall poczułam się, jakbym przeniosła się trochę w czasie, jakby posiadłość została wyrwana z kart XIX wiecznej powieści. Było to bardzo dziwne ale i ciekawe uczucie, bo poza posiadłością życie toczyło się dalej, a i jej mieszkańcy korzystali z uroków współczesności. Autorce udało się jednak wprowadzić klimaty przeszłości. 

Sama historia jest ciekawa i wciągająca, choć niestety nie mogę chwilowo porównać, jak bardzo jest podobna do oryginału i czym się od niego różni. Bohaterowie na pewno zostali uwspółcześnieni, co szczególnie widać w przemyśleniach i niektórym zachowaniu Rochestera. Główna bohaterka również zasługuje na uwagę, bo od pierwszych chwil nie da sobie w kaszę dmuchać. Mówi to co myśli, walczy o dobro swojej podopiecznej, a jednocześnie jest dobra i współczująca dla otoczenia. 

Książka w jakimś stopniu przypomniała mi czas, kiedy czytałam w dużej ilości romanse osadzone w XIX-wiecznej Anglii. Do dziś mam do nich sentyment, bo z jednej strony pisane współczesnym językiem ukazywały świat trochę już współcześnie zapomniany. 

To co najważniejsze, oprócz samej przyjemności podczas lektury, to chęć sięgnięcia po "Dziwne losy Jane Eyre" zaraz po skończonej lekturze. Nie tylko żeby porównać powyższy tytuł z oryginałem, ale również po to, żeby odkryć twórczość Charlotte Brontë. Powyższa książka spełniła więc również to zadanie, żeby zachęcić do klasyki, zaciekawić i wciągnąć czytelnika. 

Myślę, że dla każdego, kto lubi romans, jak również klasykę, szczególnie tą spod pióra XIX-wiecznych angielskich autorek, ta powieść będzie ciekawym doświadczeniem, które z jednej strony może zachęcić do poznania nowych pozycji, z drugiej pozwoli sprawdzić, jak autorka poradziła sobie z klasyką. A przede wszystkim będzie to świetna lektura, z którą można spędzić kilka przyjemnych godzin. 


  • Autor: Doucher Augusta
  • Tytuł: Rozdroża
  • Cykl: Z klasyką w łóżku
  • Wydawnictwo: Editiored
  • Liczba stron: 376
  • Premiera: 14 sierpień 2019

8/25/2019

Jak wygląda "Zbrodnia po irlandzku" Aleksandra Rumin

Jak wygląda "Zbrodnia po irlandzku" Aleksandra Rumin

Połączenie komedii i kryminału, czy taka mieszanka jest możliwa? I czy jest zjadliwa? Wydawać by się mogło, że dwa jakże odległe od siebie gatunki nie potrafią wspólnie funkcjonować, ale coraz więcej autorów przeczy temu założeniu. Z każdym kolejnym rokiem pojawiają się nowe tytuły określone jaki komedia kryminalna, które potrafią zachwycić, wciągnąć i wywołać lawinę śmiechu oraz łez. Aleksandra Rumin ma już swój debiut za sobą. "Zbrodnia po irlandzku" jest drugą książką autorki, która swoją premierę miała przed dwoma tygodniami. Jednocześnie jest to moje pierwsze zetknięcie z autorką, którego byłam bardzo ciekawa. Jak wypadło? 

Irlandia nie jest jednym z ulubionych wakacyjnych kierunków, wiecznie deszczowa i zimna nie zachęca do siebie turystów. Dlatego biuro "Hej Wakacje" postanowiło mimo wszystko przekonać swoich klientów, że to znakomity pomysł na wycieczkę i zorganizowało konkurs. Jego zwycięzcy stworzyli pierwszą grupę, która miała zwiedzić Szmaragdową Wyspę. Bardzo oryginalna grupa, której pilotem zostaje Tomek, mężczyzna cały czas walczącym z uzależnieniem od alkoholu. Przygoda niesie ze sobą duże ryzyko: niesprzyjającej pogody, zmiany w planach wycieczki oraz wypadków. Czy komuś zależy na śmierci uczestników? 

Autorka stworzyła historie, która zawiera w sobie ciekawy wątek kryminalny, zaskakujący w swoim rozwiązaniu. A jednocześnie jest satyrą na współczesnych Polaków, którzy podczas turystycznych wyjazdów zachowują się co najmniej niestosownie. Przerysowanie zachowań naszych rodaków momentami może dochodzić do przesady. Jednak wiele sytuacji uświadamia jak czasami jesteśmy postrzegani na świecie. 

Historia staje się jednocześnie satyrą na turystykę w całokształcie. Wydarzenia, w których biorą udział bohaterowie, wyścigi autokarów, czekanie na przebłysk słońca, walka o jedzenie... naprawdę dużo sytuacji zmusza do zastanowienia się, czy są one możliwe w prawdziwym życiu. 

Bohaterowie, którzy zostali wysłani na wycieczkę stanową swoistą mieszankę wybuchową, na czele której stoi Baronowa Raszpla. Uczestnicy wycieczki wywodzą się z różnych środowisk, mają różne doświadczenia życiowe, a zebranie ich razem dodatkowo wywołuje bardzo dużo ciekawych sytuacji. 

Irlandia pokazana oczami pisarki może odstraszyć. To wyspa, na której wiecznie pada, jest niezwykle zimo, a przebłyski słońca zdarzają się rzadko i trwają ułamki sekund. Mimo wielu wspaniałych miejsc, które warto zwiedzić pogoda potrafi skutecznie zniechęcić. 

Przez większość czasu nie bardzo zwracałam uwagę na kwestie kryminalne, kwestie komediowe zdecydowanie bardziej do mnie przemawiały. Byłam ciekawa samej wycieczki, zachowania bohaterów i dylematów moralnych pilota, który w pewnym momencie zaczął mieć dosyć ciągłych niespodziewanych zgonów. Ostatecznie jednak rozwiązanie śmierci uczestników wzbudziło moją ciekawość. Nie spodziewałam się takiego rozwiązania sytuacji, a wyjaśnienie, które pojawia się na końcu pokazuje, że autorka umie świetnie łączyć wątki. 

"Zbrodnia po irlandzku" to dobra, lekka wakacyjna lektura, która z jednej strony pokazuje czytelnikowi jak niestosownie potrafimy zachowywać się na świecie, a z drugiej bawi i wciąga. Wątek kryminalny znajduje świetne rozwiązanie, bohaterowie intrygują, a czytanie o wycieczce w słoneczny dzień skutecznie przeciwdziała deszczowej pogodzie. Jest to tytuł, który z pewnością znajdzie swoich amatorów, spragnionych lekkiej komedii kryminalnej. 




  • Autor: Rumin Aleksandra
  • Tytuł: Zbrodnia po irlandzku
  • Wydawnictwo: Initium
  • Liczba stron: 306
  • Premiera: 12 sierpień 2019

8/20/2019

Poznaj życie "Pod naszym niebem" Sylwia Kubik

Poznaj życie "Pod naszym niebem" Sylwia Kubik

Czym więcej książek przeczytałam tym bardziej zastanawiam się, jak to jest, że niektórzy potrafią usiąść i napisać jakąś historię. Tak po prostu. A efekt nie pozwala na wątpliwości i wady? Albo inaczej. Coraz częściej sięgam po debiuty literackie i w większości wypadków wypadają one dobrze, bardzo dobrze lub wybitnie. A może po prostu mam już nosa do właściwych wyborów? Tym razem chciałabym przedstawić Wam bliżej wrażenia po spotkaniu z debiutancką książką Sylwii Kubik. 

Spokojna wieś na Powiślu i bohaterowie wiodący zrównoważone życie to tylko ułuda. Rodzinie Karoliny życie w końcu się układa, choć do tej pory drżą na myśl, co też mogło się stać z ich córką Gabrysią, która urodziła się jako wcześniak. Jednocześnie bohaterka zachodzi w głowę co też wymyślił nowy mieszkaniec wsi, który zraża do siebie wszystkich ludzi. Hania zapomina już, co to spokojne domowe życie od czasu przyjazdu teściowej, która każdego z domowników stawia do pionu. Staruszka mieszkająca na obrzeżach wsi skrywa wiele tajemnic, które mogą zmienić obraz przeszłości. Pewien nastolatek nie potrafi poradzić sobie z problemem i tajemnicą, która spala go od środka. Jak wiele osób, tak wiele problemów. Spokojna wieś na Powiślu...

Po raz kolejny zabrałam się za lekturę pełna obaw i wątpliwości, tym większych że to w końcu debiut. Zdarzało mi się przy nich sparzyć, choć ostatnio szczęście mi sprzyjało. Miałam nadzieję, że ta książka nie będzie letnia, bo o takich pisze się najgorzej - niby dobra, ale nie porywa. Nie tym razem! Tym razem książka porwała mnie swoją historią, a właściwie historiami bohaterów. Nie jest to ani kryminał, ani romans, ani erotyk, ani żaden z tych gatunków, które potrafią skutecznie podnieść ciśnienie, to powieść obyczajowa, jakich wiele nie tylko na polskim rynku. A jednak!

Pierwsze, co porywa w tej książce to język. Nie każdy potrafi pisać, często czuć to podczas lektury. Sylwia Kubik ma ten dar, bo pisząc zwykłym językiem sprawa, że historia staje się, ciekawa, barwna i żywa. To samo z bohaterami. Wielu pojawia się ich na stronach "Pod naszym niebem", wchodzą ze sobą w różnorakie reakcje, mają codzienne problemy i wielkie bolączki, a wszystko to ze sobą gra, nie ma wrażenia upchania niepotrzebnych wątków. 

Na początku czytając po głowie chodziły mi tomy "Ogrodów Zuzanny" Justyny Bednarek & Jagny Kaczorowskiej. Tam również książka wciągnęła mnie od pierwszych stron, a historia i bohaterowie stali się mi bliscy. Choć opowieści  są różne, to wrażenia zbliżają te historie. Potem gdzieś podświadomie pomyślałam o twórczości L.M. Montgomery. Zresztą fani kanadyjskiej autorki znajdą tutaj smaczek, który autorka zostawiła. Bardzo mi się podobał. Ania Shirley, a może wtedy już Blythe w którymś z tomów wyśmiewała nudność Avolnea, nudność życia na wsi. Nie wiem, czy to nie w "Ani na Uniwersytecie". Tak mi się skojarzyło z historią stworzoną przez Sylwię, wieś, która z pozoru jest nudna, ale ilość historii które się tam dzieją na tą nudę po prostu nie pozwala.

Autorka porusza wiele tematów, w dużej mierze trudnych i smutnych, a jednak w tym wszystkim jest równowaga. Niepełnosprawność dzieci, wcześniactwo, zostawienie matek samych sobie, podejrzenie raka, patologiczny dom, trudne relacje z teściową, tragiczne losy II wojny światowej i wiele wiele więcej. Wydawałoby się, że to za dużo, że nie da się tego połączyć w jednej historii i nie przeholować, ale jednak autorka dała radę. Kilka wątków autorka wzięła z własnego życia, nic więc dziwnego, że wśród grona bohaterów to Karolina wychodzi na pierwszy plan i to ona wiąże wiele historii, które pojawiają się na kartach książki. 

Pisarce udało się stworzyć idealną równowagę również w kwestii wiary, która pojawia się w książce. Dlatego wiem, że to lektura dla każdego, bo sposób w jaki Sylwia pisze o Bogu i wierze jest niezwykle naturalny, staje się swoistym uzupełnieniem tej historii. 

Mogłabym pisać wiele, zdaje sobie sprawę, że kilka kwestii mi umknęło i powinnam o nim wspomnieć, ale przecież przyjemność z lektury jest tym większa, im mniej się ją zna. Jestem niezwykle zadowolona, że dane mi było poznać książkę autorki, myślę, że gdyby nie propozycja jej lektury, to kto wie, kiedy bym do niej sięgnęła, może przeszła by mi koło nosa. Teraz wiem już, że na każdą kolejną książkę autorki czekam z niecierpliwością. 

"Pod naszym niebem" to jeden z debiutów, które można postawić przy książkach "pełnoprawnych" pisarzy i nic na tym nie straci. Historia wciąga od pierwszych stron, bohaterowie są żywi i ciekawi, a ich historie wzbudzają wiele różnych emocji. Całość jest skomponowana idealnie, a po ostatniej stronie chce się więcej. Książka, koło której nie można przejść obojętnie. 





  • Autor: Kubik Sylwia
  • Tytuł: Pod naszym niebem
  • Cykl: Opowieść z Wiary
  • Wydawnictwo: eSPe
  • Liczba stron: 384
  • Premiera: 02 sierpień 2019

8/09/2019

Poznajcie naszą historię "Nim stałyśmy się wasze" Lisa Wingate

Poznajcie naszą historię "Nim stałyśmy się wasze" Lisa Wingate

Dobro dzieci jest zawsze najważniejsze, czy to wtedy, kiedy zabiera się je od rodziców, czy też umożliwiając ich adopcję czy nawet rodzinę zastępczą. Tak postrzegamy dzisiejsze prawo, choć bardzo często nie jest ono doskonałe. Jednak system opieki stara się, żeby zapewnić jak najlepsze warunki. A jak to było kiedyś? Bezdomne dzieci samotnie biegające po ulicy, żebrzące, bite przez rodziny, w których żyły. Ale były też inne sytuacje. Dzieci porywane, fortelem odbierane rodzicom, aby przekazać je nowej rodzinie - bogatym i znanym rodom, które nie mogły zapewnić sobie własnych dzieci. O tym właśnie jest ta historia, o nieprawdopodobnym wręcz Domu dla Dzieci w Teenesse, w którym dzieci przechodziły gehennę i historii pięciorga rodzeństwa, które się w nim znalazło. 

Rok 1939. Rill jest najstarszą z piątki rodzeństwa, które mieszka na rzecze Missisipi i należy do rzecznych wagabundów. Ich życie nierozłącznie wiąże się z wodą, mimo że nie są bogaci, razem z rodzicami są niezwykle szczęśliwą rodziną. Do czasu, kiedy przy porodzie kolejnego dziecka dochodzi do komplikacji i rodzice udają się do szpitala. Do wodnego domu dociera policja, która zabiera dzieci i trafiają do Domu dla Dzieci Teenesse. Rill, która miała się opiekować dziećmi, dwunastolatka stara się wywiązywać z obietnicy, ale trafia do świata, którego nie rozumie. Miejsce to przeraża, poniża i niszczy dzieci. Tak właśnie wygląda opieka Georgii Tann, która jest uważana za osobę bardzo pomagającą dzieciom. 
Czasy współczesne. Avery Stafford wraca do rodzinnego domu, aby wspomóc chorującego ojca w jego działalności politycznej. Na jednym ze spotkań w Domu Opieki ma miejsce incydent z jedną z rezydentek. Kobieta jest zaintrygowana jej słowami i zaczyna odgrzebywać tajemnice sprzed lat. Dokąd ją zaprowadzą i czy powinny zostać odkryte? 

Historia, którą napisała autorka wstrząsa czytelnikiem. Odkrywa tajemnice Ameryki, bardzo niedawną przeszłość, która wywołuje ciarki. Georgia Tann to postać prawdziwa. Kobieta ta, szanowana obywatelka, którą popierała nawet Eleonore Roosevelt, w latach 1939 - 1950, żyła z paserstwa dziećmi. Ilość nieletnich, które odebrała rodzicom, którzy byli biedni, ale szczęśliwi, ciężko dziś policzyć. Historia pięciorga rodzeństwa pokazuje, jak wyglądało życie dzieci, które trafiły w tryby maszyny. 

Opowieść opisywana przez Rill, najstarszą z rodzeństwa, dwunastolatkę, która ma najwięcej wspomnień z życia na barce i robi wszystko, żeby zabrać dzieci z powrotem jest przerażająca, a jednocześnie smutna i tragiczna. Bite, głodzone, maltretowane, również seksualnie, przez pracowników ośrodka, do którego trafiły, dzieci nie wiedzą co je czeka. Te najbardziej wyszczekane, które nie stosują się do poleceń, znikają. Dopiero adopcja przez nowe rodziny pozwala na wytchnienie. A jednocześnie odcina je od korzeni. Tym bardziej, że wszystkie dokumenty dzieci są niszczone i tworzone są im całkowicie nowe historie, zaczynając od imion i rodziców, przez dotychczasowe życiorysy. 

- Czy przygotuje je pani zatem na sobotni poranek? Oczekuję, że będą ładnie ubrane, w ludowe sukienki, wstążki i wszystkie te dekoracje. Kąpiele dla wszystkich i proszę je wyszorować do kości. Żadnych zapiaszczonych paznokci czy brudu za uszami. Proszę im uświadomić, czego od nich oczekujemy oraz co im się stanie, jeśli mnie publicznie upokorzą. Zawczasu, ukażcie kogoś dla przykładu, ale tak, by pozostali to widzieli. To przyjęcie stanowi okazję, by utwierdzić naszą reputację jako dostawcy najwyższej jakości. Dzięki nowym reklamom będziemy mieli najważniejsze rodziny w Teenesse i pewnie w dwunastu innych stanach. Będą przyjeżdżać tu oglądać nasze dzieci, a gdy je zobaczą, nie będą potrafili się powstrzymać. Będą musieli sprawić sobie chociaż jedno.

Wiele emocji pojawia się podczas lektury, od przerażenia, złości, smutku, nadziei, ale również różnych rozważań, co tak naprawdę jest lepsze dla dzieci. Maluchy, bardzo często niemowlęta, nie mają świadomości, że są przybranymi dziećmi, niektóre dowiadują się tego w dorosłym życiu, jednak wiele żyje w zupełnej nieświadomości. Trochę starsze dzieci mogą mieć jakieś przebłyski, jednak tak dorosłe jak Rill rzadko trafiają do adopcji, o wiele częściej spędzają swoje dzieciństwo w Domu Dziecka a potem trafiają do pracy. 

Współczesna historia również zmusza do refleksji, czy odgrzebywanie historii jest właściwe? Może powinno się zapomnieć i nie wracać do przeszłości? Czy kolejne pokolenia mogą żyć w niewiedzy i czy nie zostają przez to krzywdzone?

Akcja toczy się dwutorowo, odkrywając jednocześnie historię Rill i jej rodzeństwa, i pozwalając poznać świat Avery, oraz jej powolne próby odkrycia tajemnicy, która w jakiś sposób tyczy się jej babci. Każde z dzieci ma inną historię i to chyba jest najsmutniejsze, bo rodzeństwo nie ma prawa decydowania o sobie w żadnym stopniu. A jednocześnie chodziło mi po głowie czy trafienie do nowej rodziny, która zapewni im odpowiednią pozycję społeczną może jest jakąś alternatywą? 

Historia, którą prezentuje autorka jest wstrząsająca, ale jednocześnie niezwykle wciągająca. Przez cały czas kibicuje się dzieciom, mając nadzieje, że ich historia dobrze się skończy. A jednocześnie razem z Avery do końca nie wiadomo, w jaki sposób jej babka jest połączona z całą tą sprawą i muszę przyznać, że byłam zaskoczona, kiedy pojawiła się prawda. 

"Nim stałyśmy się wasze" to jedna z książek, które zdecydowanie warto poznać, próbując zrozumieć ludzką psychikę i bezduszność, gdzie liczy się jedynie zysk. Jednocześnie jest to historia, która na długo zostaje w pamięci, a podczas lektury wywołuje całą gamę emocji. To mój strzał w dziesiątkę. 


  • Autor: Wingate Lisa
  • Tytuł: Nim stałyśmy się wasze
  • Tytuł oryginalny: Before We Were Yours
  • Wydawnictwo: Papiero wy Księżyc
  • Liczba stron: 418
  • Premiera: 22 maj 2019

8/06/2019

Jakie są "Struny pragnień" Monika Chodorowska

Jakie są "Struny pragnień" Monika Chodorowska

Niektóre książki uświadamiają nas, że życie nie jest czarno-białe, a niektóre problemy mogą być złożone i niełatwo z nimi żyć. Jednocześnie chyba każdy z nas ma świadomość, że dopiero jak coś dotyka nas bezpośrednio, zaczynamy rozumieć niektóre kwestie i zdajemy sobie sprawę, jak wielkimi ignorantami byliśmy dotychczas. Monika Chodorowska popełniła książkę, która bardzo wyraźnie pokazuje, jak ciężko jest żyć z osobą dotkniętą autyzmem. Co dokładnie znajdziemy w "Strunach pragnień"? 

Franek już od bardzo wczesnego dzieciństwa zachowuje się inaczej niż rówieśnicy. Krzykiem oznajmia, że coś mu nie pasuje, ma problem z większą ilością osób, z nadmiarem dźwięków. Ma swoje rytuały, których się trzyma, a ich zmiana jest niezwykle trudna. Klara boryka się z wychowaniem syna, ale również z niezrozumieniem ze strony otoczenia. Nie potrafi do końca poradzić sobie z obecną sytuacją, a lęki i frustracje sprawiają, że staje się coraz bardziej znerwicowana. 

Autorka bardzo dobitnie pokazuje, jak wygląda życie z dzieckiem obarczonym autyzmem. Dzieckiem, które żyje w swoim świecie, które ma zupełnie inne spojrzenie na świat. Codzienna walka, stałe zwyczaje, ciągłe krzyki i wymuszenia, to składa się na świat matki i dziecka. Równie istotną kwestią jest niemożność pogodzenia się z innością syna. Klara nie przyjmuje do siebie, że Franek jest chory, że być może potrzebuje pomocy specjalisty. Odsuwa od siebie takie przemyślenia i nie przyjmuje ich od bliskich. 

Duże znaczenie ma w tym wypadku jej własne dzieciństwo, ciągłe przebywanie w szpitalach i brak normalności. To kolejna kwestia poruszana przez pisarkę, która pojawia się gdzieś na drugim planie, ale zmusza do myślenia i pokazuje, jak bardzo dzieciństwo wpływa na nasze późniejsze życie i myślenie. 

Jednak najbardziej w tej książce widać samotność, walkę i niezrozumienie przez otoczenie. Franek żyje w swoim świecie, ale to Klara jest pokazana jako osoba najbardziej samotna, odgrodzona od normalności. To ona dostosowuje do syna każdy element codzienności, stara się robić wszystko, żeby nie pojawiały się krzyki, podporządkowuje się Frankowi na każdym polu. 

W pewnym momencie do ich życia wraca mąż i ojciec - Sebastian, który odciąża Klarę. Ona wychodzi do ludzi i zaczyna wracać do życia, ale nadal nie potrafi zmienić myślenia o synu. To Sebastian powoduje, że chłopiec powoli się zmienia. Autora pokazuje, że terapia, pewne zasady, które pojawiają się w życiu Franka powoli wpływają na jego zachowanie. 

"Struny pragnień" to historia pokazująca bardzo trudne życie z autystycznym dzieckiem, z cierpieniem, niezrozumieniem przez społeczeństwo, frustracją, a jednocześnie z niemożnością pogodzenia się z prawdą. Odsuwaniem od siebie możliwości, że z dzieckiem jest coś nie tak, że różni się od innych. To również opowieść o traumach przeszłości, które kładą się cieniem na współczesnym życiu i zachowaniu. Warto ją poznać, bo skłania do refleksji i przemyśleń, dając szansę choć trochę poznać temat autyzmu. 



  • Autor: Chodorowska Monika
  • Tytuł: Struny pragnień
  • Wydawnictwo: Lucky
  • Liczba stron: 278
  • Premiera: 30 maj 2019
  • Gatunek: powieść obyczajowa



8/01/2019

W czasie Powstanie kwitła "Miłość '44" Agnieszka Cubała

W czasie Powstanie kwitła "Miłość '44" Agnieszka Cubała
Miasto, które nie mogło już dłużej czekać. Okupacja stałą się torturą, z której jedyną drogą ucieczki była walka. 1 sierpnia godz. 17.00. Godzina W. Otwarta walka z okupantem. Biało-czerwone opaski na rękach. Młodzi ludzie z karabinami. Barykady. Gruzy zniszczonych domów. Ucieczka kanałami. Rzeź Woli. Zrujnowane Stare Miasto. Ludzie czekający na śmierć. A miało być pięknie: Wystarczy kilka dni, żeby Niemcy zostali pokonani. Zresztą nadchodzi armia radziecka, więc pomoc jest w zasięgu ręki... Powstanie Warszawskie - walka, której nie można było wygrać? Polacy, którzy poświęcili się dla Ojczyzny i Warszawy. Bohaterowie! Minuta ciszy dla Nich wszystkich!

Ale Powstanie Warszawskie to nie tylko walka. A może walka, wizja możliwej śmierci i niesamowicie trudne warunki, szczególnie w późniejszych dniach Powstania, wywoływały w ludziach również inne uczucia. O tym pisze autorka "Miłości '44". 44 historie, które opowiadają o bardzo różnych relacjach damsko-męskich. O miłości romantycznej, takiej aż po grób (czasem nadchodziło to niezwykle szybko), innym razem związek oparty na potrzebie chwili. Miłosne uniesienia, zauroczenie powstańczymi bohaterami, a czasami drobne elementy codzienności, nie tylko wśród powstańców ale również wśród ludności cywilnej. Z tej książki wyłanianą się historie bardzo różnorodne, barwne, radosne, czasami niezwykle smutne, a często pokazujące zwyczajność podczas wojny. I zupełnie inne oblicze osób, które w tamtym czasie znalazły się w Warszawie podczas walk. 

Historie, które znaleźć można w książce powstały na podstawie rozmów oraz różnorodnych materiałów, często archiwalnych. Nie wszystkie historie są opisane dokładnie. Czasami to ulotne momenty, jak ten o poparzonych małżonkach. Czasami historia opowiedziana jest ustami jednej ze stron. Niekiedy źródłem są książki, bo ludziom, o których opowiada dana historia, nie dane było doczekać kapitulacji. To historie piękne, przejmujące, tragiczne, ale przede wszystkim pokazujące ten niezwykle trudny czas z zupełniej innej perspektywy. 

Niektóre związki wojenne i powstańcze są bardziej znane, jak choćby losy Barbary Drapczyńskiej i Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Piękna miłość, która nie miała możliwości na szczęśliwe zakończenie. I miłość, która była tak silna, że wybrała śmierć. Historii powstańców, którzy poznawali się podczas wojny, a w czasie Powstania pobierali, jest dużo. Były to różne związki. Myślimy o powstańcach jak o bohaterach bez skazy, a przecież byli to ludzie różni. I po wojnie ich losy też toczyły się bardzo różnie. 

Powstanie to był niezwykle trudny czas, z czego uczestnicy walk zdawali sobie sprawę. Nie wiedzieli, czy istnieje jakieś jutro. Dlatego tym bardziej musieli żyć chwilą. Chcieli poczuć czym jest miłość. Choć na krótką chwilę zapomnieć o przerażających wydarzeniach tuż obok. To piękny a jednocześnie trudny obraz. Historie zawarte w książce wywołują bardzo wiele emocji: tych dobrych i tych złych. A jednocześnie lektura o dylematach powstańców pokazuje inną stronę walk i nową twarz tych ludzi. 

Po lekturze zaczęłam dostrzegać również inne powstańcze kwestie i zastanawiać się nad nimi. Nie tylko walkę, poświęcenie i śmierć, ale również codzienne drobne radości i smutki. Momenty, które zmieniały spojrzenie na świat. Wybory, które decydowały o być albo nie być. W książce pojawiają się również historie cywili, którzy przebywali w powstańczej stolicy. Historie krótkie lub dłuższe, zaobserwowane przez powstańców. Piękne momenty, tragiczne lub smutne. Albo takie prawdziwe, jakie znamy i z naszego codziennego życia. 

Jestem pełna podziwu dla autorki, która zebrała tak wiele historii (a okazuje się, że w książce nie znalazły się wszystkie). Dzięki lekturze poznałam czasy Powstania z innej perspektywy, która dała mi szersze spojrzenie na ten burzliwy czas. Wiele jest książek o Powstaniu i jego uczestnikach, znaczna ich część to wartościowe pozycje. Do takich właśnie zalicza się również "Miłość '44" Agnieszki Cubały. Tytuł pozwala odkryć czytelnikowi obraz powstańczej miłości w bardzo wielu jej wymiarach. Choć mam wrażenie, że to przedsmak tego, co działo się w czasie Powstania w tysiącach serc, wiele z tych historii zginęło wraz z uczestnikami walk. 

"Miłość '44" zaciekawi każdego, kto pasjonuje się czasami Powstania Warszawskiego. Miłość, która wypływa z kart powieści pokazuje, że gniew i nienawiść nie były jedynymi uczuciami, które kierowały powstańcami. Miłość pokazuje inne spojrzenie na uczestników walk. A różnorodność historii nie pozwala się nudzić i wywołuje całą gamę emocji. Lektura zdecydowanie wciąga. 

Recenzja powstała we współpracy z portalem:




  • Autor: Cubała Agnieszka
  • Tytuł: Miłość '44
  • Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
  • Liczba stron: 468
  • Premiera: 16 lipiec 2019
Copyright © 2014 Książkowe Wyliczanki , Blogger