Jeszcze do niedawna nie zdawałam sobie sprawy, że w Europie, tak blisko nas, istniało państwo, w którym aż do lat 90. rozwód był nielegalny. Ludzie żyli więc w nieszczęśliwych małżeństwach – uwikłani w zdrady, przemoc, milczenie i poczucie bezsilności. Przede wszystkim jednak byli pozbawieni prawa wyboru: odejść albo zostać i zawalczyć. Alan Murrin w Coast Road zabiera nas do Irlandii tuż przed referendum dotyczącym zmiany prawa. Przedstawia losy kilku kobiet z małego nadmorskiego miasteczka, których codzienność i dylematy doskonale oddają napięcie tamtego czasu.
Historia przenosi czytelnika do 1994 roku w małe irlandzkie miasteczko na wybrzeżu, gdzie rozwód dalej jawi się jako odległe marzenie. W centrum opowieści znajduje się Colette Crowley – poetka, która po skandalu i romansie powraca do rodzinnego domu z nadzieją na odbudowę życia. Z pomocą Izzy, zagubionej w swoim własnym, pełnym napięć małżeństwie, próbuje odzyskać kontakt z dziećmi, ale szybko uświadamia sobie, że społeczna i religijna konsternacja może ją całkowicie odrzucić. Do tego wokół krążą cienie ponurych losów Dolores – w ciąży, uwięzionej w dominującym związku – oraz innych kobiet, których codzienność zapisuje się w ciszy i plotkach.
Trzy bohaterki Coast Road na pierwszy rzut oka wydają się zupełnie różne. Każda z nich stoi w innym punkcie życia, nosi w sobie inne pragnienia, podejmuje inne decyzje. A jednak im głębiej wchodzimy w tę historię, tym wyraźniej widać, że łączy je coś więcej niż tylko miejsce zamieszkania – wszystkie tkwią w mniej lub bardziej nieszczęśliwych związkach. Colette, która odważyła się postawić na wolność, zapłaciła za to najwyższą cenę: utratę kontaktu z dziećmi. Wraca do rodzinnego miasteczka z nadzieją na odbudowę więzi, ale szybko okazuje się, że nie tylko mąż zamknął przed nią drzwi – zrobiło to również całe lokalne społeczeństwo. Staje się obiektem plotek, niechęci i natarczywości, jakby jej samotność uprawniała innych do przekraczania granic. Choć wina nie leży wyłącznie po jednej stronie – Colette sama pozwala się zepchnąć na margines. W jej działaniach widać cień depresji, zagubienie, ucieczkę w alkohol i toksyczne relacje. To postać skomplikowana, niejednoznaczna, a przez to tak prawdziwa i poruszająca.
Izzy z pozoru wiedzie najbardziej uporządkowane życie – dom, dzieci, mąż z politycznymi aspiracjami. Ale to tylko fasada. Im bardziej poznajemy jej codzienność, tym mocniej odsłaniają się rysy w tym idealnym obrazie. Jako żona lokalnego polityka powinna dawać przykład – uśmiechać się, wspierać, milczeć. Tymczasem w jej domu nie brakuje awantur, napięcia, długich dni ciszy i poranków z bólem głowy po „znieczulającym” winie. Mąż Izzy okazuje się coraz bardziej zaborczy, a jego lęk przed społecznym osądem wydaje się większy niż faktyczna troska o relację. Mimo to Izzy nie porzuca rodziny – wybiera walkę. O codzienny spokój, o relacje, które być może da się jeszcze uratować, o siebie samą w świecie, który od kobiety oczekuje wyłącznie poświęcenia.
Najtrudniej patrzy się na los Dolores – kobiety, która od początku wydaje się stać na najbardziej przegranej pozycji. Matka kilkorga dzieci, z kolejnym w drodze, tkwi w małżeństwie z mężczyzną brutalnym i niewiernym, który coraz mniej wysila się na pozory. Jego zdrady są niemal ostentacyjne, a przemoc – fizyczna i psychiczna – stała się codziennością. Dolores zbyt długo wierzyła, że coś jeszcze da się uratować, że wystarczy przetrwać. Ale nawet najbardziej cierpliwa i zrezygnowana kobieta może dojść do granicy, której nie da się już zignorować. Jej decyzja, kiedy wreszcie nadejdzie, nie będzie spektakularna – ale będzie prawdziwa. To właśnie w tej cichej determinacji, w chwili, gdy zostaje obdarta z resztek złudzeń, odnajduje siłę, by dokonać wyboru, którego długo nie dopuszczała do siebie nawet w myślach.
Mężczyźni w tej historii wypadają na tle kobiet wyjątkowo słabo – często bierni, skupieni na własnych potrzebach i przywilejach, niechętni do refleksji czy zmiany. Zdradzają, milczą, ranią – czasem z wyrachowaniem, czasem z obojętności. Ich obecność w życiu bohaterek bywa destrukcyjna, a jednocześnie trudna do całkowitego odrzucenia. Jedynym mężczyzną, który budzi sympatię, jest wikary – postać pozornie drugoplanowa, ale znacząca. Wnosi powiew świeżości, otwartości i empatii, przecząc stereotypowej wizji duchownego w zamkniętej społeczności. Co ważne, Alan Murrin nie poprzestaje na prostym podziale na dobrych i złych – jego męscy bohaterowie są wielowymiarowi, często targani przez własne demony, uwarunkowania społeczne i lęki. Nie usprawiedliwia ich, ale próbuje zrozumieć.
Najbardziej poruszającymi postaciami tej historii okazują się jednak dzieci – ciche ofiary dorosłych decyzji i zaniechań. Najwyraźniej widać to w domach Izzy i Colette, gdzie chłopcy na swój sposób próbują poradzić sobie z emocjonalnym chaosem. Jedni reagują wycofaniem, inni złością, jeszcze inni – zamknięciem się w sobie. Murrin z dużą wrażliwością pokazuje, że to właśnie najmłodsi najdotkliwiej odczuwają skutki społecznych i rodzinnych ograniczeń – nawet jeśli nie zawsze potrafią o nich mówić.
Coast Road przenosi czytelnika do połowy lat 90., do małego irlandzkiego miasteczka, gdzie Alan Murrin z niezwykłą wrażliwością ukazuje codzienność kilkorga bohaterów, splątaną w trudnych relacjach rodzinnych. To opowieść o różnych spojrzeniach na małżeństwo, o wyborach, które mogą doprowadzić do życiowych tragedii, ale też o cichym pragnieniu zmiany – nawet jeśli świat wokół nie jest na nią gotowy. Autor maluje duszną atmosferę zamkniętej społeczności, pełnej osądów, uprzedzeń i lęku przed innością. A jednocześnie pozwala nam zajrzeć głęboko w umysły bohaterów – zrozumieć ich motywacje, słabości, samotność. To lektura wartościowa i poruszająca, pozostająca w myślach długo po przewróceniu ostatniej strony.
- Autor: Murrin Alan
- Tytuł: Coast Road. Powieść
- Tytuł oryginalny: Coast Road
- Tłumaczenie: Mikołaj Denderski
- Wydawnictwo: Bo.wiem
- Liczba stron: 256
- Premiera: 05 maj 2025