10/30/2014

"Grobowiec z ciszy" Tove Alsterdal

"Grobowiec z ciszy" Tove Alsterdal
Dane techniczne:

  • Autor: Alsterdal Tove
  • Tytuł: Grobowiec z ciszy
  • Tytuł oryginalny: I tystnaden begravd
  • Seria: -
  • Tłumaczenie: Mariusz Kalinowski
  • Wydawnictwo: Akurat
  • Liczba stron: 495
  • Premiera: 24 września 2014
  • Gatunek: kryminał

W wielu naszych rodzinach pojawiają się tajemnice i nierozwiązane sprawy. Często nasze pokolenie nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że w mrokach przeszłości jest coś do odkrycia. Co by się jednak stało, gdyby rąbek tajemnicy został ujawniony? Czy wiedzeni ciekawością i chęcią poznania prawdy postawilibyśmy wszystko na jedną kartę, próbując połączyć ze sobą kawałki układanki i odtworzyć wydarzenia z przeszłości? 

Katerine, jako młoda dziewczyna, nastolatka jeszcze, wyprowadziła się aż do Londynu, chcąc podświadomie uciec z domu jak najdalej. Po latach wraca do Szwecji, do Sztokholmu, aby spotkać się z matką. Kobieta jest bardzo stara, schorowana i właściwie żyje bardziej jak warzywo niż normalny człowiek. Spokój znajduje u domu opieki, tymczasem córka porządkując jej mieszkanie i przeglądając korespondencję znajduje dziwne, niezrozumiałe listy. Wielokrotnie pojawiają się tam propozycje wykupu domu, gdzieś na dalekiej północy, już za kołem polarnym. Katerine jest zbita z tropu, przecież matka nigdy nie miała domu, ba, nigdy nie mówiła skąd tak naprawdę pochodzi. Dziewczyna była przekonana, że to Sztohkolm jest jej rodzinnym miastem. Bohaterka jedzie do małej wsi gdzieś na końcu świata, chcąc zrozumieć, dlaczego kupujący proponuje taką cenę i mimowolnie zaczyna odkrywać zagadki przeszłości swoje i swojej rodziny. 

Książka opisywana jest jako kryminał z wątkiem sagi rodzinnej. Wydaje mi się, że jest to saga rodzinna z wątkiem kryminału. Zabójstwo gdzieś tam jest, ale pojawia się w tle, biegnie jakby drugim torem i nie do końca jest nawet związane główną historią opisywaną w książce. Owszem zbiega się w czasie z przybyciem kobiety do Kivikangas, ale rozwiązanie i połączenie tych dwóch wątków znajdziemy na końcu. Czy to źle? Dla mnie nie bardzo. Sięgnęłam po ten tytuł ze względu na tę "sagę rodzinną" i pod tym względem nie zawiodłam się. Jeśli jednak ktoś szuka pełnoprawnego kryminału to w tym wypadku możę się zawieść. 

Katerine powoli odnajduje swoje korzenie, poznaje ludzi, którzy doskonale znali jej babcię, znają historię jej rodziny. Niektóre jednak wątki musi odkryć sama i w tym celu jedzie również do Rosji, aby odkryć szokującą prawdę. 

Czytając ten tytuł przenosi się w miejsce zimne, mroźne, trochę zapomniane przez resztę świata, a jednak potrafiące przyciągać. Ludzie są tutaj zupełnie inni, niż w tym zabieganym świecie. Każdy wie wszystko o wszystkich, w tak małej społeczności nie jest to trudne. 

"Powinien pan wiedzieć dwie rzeczy - powiedziała - nigdy się nie odmawia, kiedy ktoś zaprasza na kawę. A po drugie, musi pan znaleźć dobrą odpowiedź na pytanie: czyjś ty? Bo o to tutaj pytają. Nie kim pan jest czy gdzie pan mieszka, tylko czyj pan jest"
Razem z bohaterką poznajemy wieś, jej mieszkańców, ich życie, powiązania, nadzieje i zwykłe życie. Z rozmów powoli wyłania się obraz jej rodziny, babki samotnie wychowującą matkę, która bardzo szybko uciekła do Sztohkolmu, jakieś pogłoski, plotki kto może być jej dziadkiem. Kobieta coraz mocniej chce odkryć tajemnicę, która powinna ujrzeć światło dzienne. I choć przyjechała tylko obejrzeć stary dom, odkrywa tu kawałek siebie. Jej poszukiwania dziwnym trafem łączą się z pewnym mężczyzną, który szybko i po cichu wyjeźdza z Petersburga. W jakich okolicznościach się spotkają, to już musicie odkryć sami. 
Jest również wątek zamordowanego starego człowieka - dziwaka, który mieszkał samotnie w zabudowaniach gospodarczych zamiast w domu. Ktoś widział samochód na rosyjskich numerach oddalający się pośpiesznie. Co wspólnego miał on z tym zabójstwem? Tę sprawę próbuje wyjaśnić stary policjant, już dawno na emeryturze, który chciałby odkryć prawdę. Nie przyniesie mu jednak ona ukojenia.

Autorka bardzo dobrze nakreśliła charakterystykę głównych postaci. Narracja jest trzecioosobowa i wielokrotnie punkt widzenia zmienia się skacząc między Katerine, starym policjantem i rosyjskim uciekinierem. Najwięcej czasu dostaje dla siebie Katerine, jednak z czasem wszystkie trzy wątki w pewien sposób są połączą. Pojawia się również motyw wyjazdów Szwedów do sowieckiej Rosji, jeszcze przed II wojną, stalinowskiego terroru ale i nadziei na lepszą przyszłość. 


To kawał dobrej literatury, którą czyta się z zapartym tchem chcąc razem z główną bohaterką odkryć prawdę o swojej przeszłości. Klimaty mroźnej i nieprzyjaznej Szwecji przyciągają do siebie. 

Dla kogo:

- miłośnicy Szewcji, nieodkrytych zagadek, poszukiwania tożsamości
- osoby lubiące elementy kryminalne, jako wątki poboczne
- miłośnicy wydarzeń, które rozgrywają się w mroźnych, zimowych klimatach.


Za egzemplarz bardzo dziękuję:

10/27/2014

I ja tam z gośćmi byłam...

Długo czekałam, odliczałam z niecierpliwością dni, kupowałam zawczasu bilety, rezerwowałam noclegi - aż w końcu doczekałam się i mimo pewnej dozy niepewności, czy na pewno nic nie stanie na przeszkodzie, pojechałam do Krakowa. Stwierdziłam, że w tym roku muszę się pojawić na imprezie o której każdy bloger słyszał i chciał być - 18 edycji Targów Książki w Krakowie. Planowałam trzydniowe polowania na książki, autorów, innych blogerów, chłonięcie atmosfery, którą można znaleźć tylko tam. I udało się! 
Podróż zaczęłam w piątek, mając nadzieję, na mniejszą ilość ludzi, co się sprawdziło. Niestety późnym popołudniem dotarłam na same targi, meludjąc się wcześniej w hostelu i pozbywając się bagażu. Dwie godziny chodzenia między stoiskami zaowocowały stosem nowych nabytków, jako takim zorientowaniem się, gdzie jakiego stoiska szukać oraz potwornym bólem głowy z powodu gorąca. Wiem, wiele osób mówi, że przy nowej hali w środku dało się czym oddychać, jednak ja uważam, że nadal było niesamowicie duszno. Wieczorny spacer po podzamczu zdecydowanie poprawił mi humor - dzięki Natalia
Sobota była zdecydowanie lepsza - przede wszystkim spotkanie z Lisą See (o jej pobycie na targach dowiedziałam się dopiero w drodze do Krakowa), nowa książka autorki i jej autograf wprawiły mnie w euforię. Dzięki Natali zdobyłam również autograf Leonarda Patrignaniego, co również bardzo cenię. Jednak jadąc do Krakowa nie nastawiałam się na spotkania z autorami tylko z innymi blogerami. Ten punkt programy również się udał. Najpierw spotkanie blogerów na Targach - nie do końca zorganizowane, troche kontrowersyjne, ale tam w końcu poznałam niektóre osoby, które w sieci znam od paru już lat, osobiście :) Potargowe spotkanie zorganizowane przez Kaś wypadło genialnie. Pierwszy raz mogłam spotkać na raz tak wielu blogerów, wielu z nich znałam wirtualnie. Poznałam Viv, Sardegnę, Ann RK, Wiki, bardzo dużo nowych osób i jestem pewna że wielu innych, z którymi nie udało mi się porozmawiać również znam w sieci. To spotkanie napełniło mnie energią, którą mam do dziś. 
Niedzielę postanowiłam spędzić na czytaniu, pakowaniu się i szwędaniu się po Starym Mieście. Nie śpiesząć się nigdzie dotarłam na autobus, którym ruszyłam w powrotną dorgę do domu mając w głowie mnóstwo wspomnień, wrażeń i nadziei, że to nie nasze ostatnie spotkanie. 

"I ja tam z gośćmi byłem, miód i wino piłem, A com widział i słyszał, w księgi umieściłem."  
Rozpakowałam się, położyłam moje zdobycze targowe na stosiku i nadal się głowię, kiedy ja to wszystko kupiłam, jak to zmieściłam w walizce (było ciężko, wierzcie mi, przez moment planowałam na niej siadać ;P ) a przede wszystkim KIEDY ja to wszystko przeczytam.

Niestety w tym roku nie dam rady pojechać już nigdzie na targi, za to na wiosnę zapraszam wszystkich do Warszawy. Z wielką chęcią zobaczę Was raz jeszcze i poznam nowe osoby.  

10/19/2014

"Narzeczona oficera" Charles Todd

"Narzeczona oficera" Charles Todd
Dane techniczne:

  • Autor: Todd Charles
  • Tytuł: Narzeczona oficera
  • Tytuł oryginalny: The Walnut Tree
  • Seria: Zaczytaj się
  • Tłumaczenie: Grażyna Smosna
  • Wydawnictwo: Znak
  • Liczba stron: 270
  • Premiera: 20 maj 2013
  • Gatunek: powieść historyczna


Niektóre książki trafiają do mnie zupełnym przypadkiem. Tak było tym razem, kiedy wybrałam "Narzeczoną oficera" jako dodatek do innych zakupów, bo mogłam ją mieć za 1 zł. Na ten konkretny tytuł zdecydowałam się ze względu na okładkę i opis na niej zamieszczony. Czy było warto? Myślę że tak, choć znalazłam również trochę wad. 

Elisabeth poznajemy w przededniu wojny, kiedy gości u swojej francuskiej przyjaciółki. Kobieta spodziewa się dziecka, jest przerażona sytuacją na świecie, która zmusza jej męża i brata do wyruszenia na front, mimo że należą oni do francuskiej elity. Elisabeth w wigilię wyjazdu zostaje zaskoczona przez Alaina propozycją małżeństwa - mężczyzna ten podobał jej się jeszcze w wieku nastu lat, choć sam swoje uczucia uświadomił sobie dopiero teraz. Młoda Szkotka zgadza się na małżeństwo po powrocie jej ukochanego z frontu. Po pewnym czasie, kiedy okazuje się, że wojna wcale nie potrwa parę tygodni a przeciągnie się prawdopodobnie na lata, postanawia wrócić do rodzinnego domu. Okazuje się to problematyczne, cywile nie mają szans przemieszczania się. Elizabeth trafia przypadkowo na przyjaciela swojego kuzyna - Petera, który rozpala w niej nieznane uczucia. Kobieta postanawia również pomóc w wojnie i zapisuje się na kurs pielęgniarski, co u osoby na jej pozycji, jest wręcz skandaliczne. Jak kobieta poradzi sobie z własnymi uczuciami, życiem i wojną? 

Jest to książka niewielka objętościowo, bo jest formatu kieszonkowego. Sprawia to, że czyta się ją w zastraszająco szybkim tempie, właściwie wystarczy jeden wieczór, żeby poznać całą powieść. Sama historia jest wciągająca jednak jej objętość jest jednocześnie wadą. Autor wiele wydarzeń traktuje po macoszemu, przemyka się przez niektóre momenty, nie pozwalając czytelnikowi głębiej ich poznać. Historia nakierowana jest przede wszystkim na dylematy miłosne bohaterki, jej uczucia, wątpliwości związane z Alainem i Peterem. Wątek pielęgniarski, jej chęć pomocy na froncie, sprzeciwianie się kuzynowi gdzieś tam w tle pojawiają się, ale brakowało mi dopełnienia tego wątku, rozwinięcia go. Myślę, że powieść wiele by na tym zyskała. 

Nie mogę jednak narzekać, bardzo miło spędziłam czas przy tej książce. Główna bohaterka, lekko obdarta z wad - moralna, chętna do pomocy i bardzo wyrasta ponad swój stan arystokratyczny. Peter jest uosobieniem cnót żołnierskich. Alain jest gotów na wielkie poświecenie, byleby tylko nie zniszczyć życia ukochanej kobiecie. Istotny jest wątek ofiar wojennych, kalek wracających do domu, mężczyzn, wśród których nie każdy jest w stanie pogodzić się ze swoim losem. 

Rzadko trafiam na książki osadzone w czasach I wojny światowej, dlatego z chęcią sięgam po każdy taki tytuł. "Narzeczona oficera" to dobra książka, poruszająca ważne sprawy, posiadająca wątek miłosny, warta poznania. Ma swoje wady, jednak zalety równoważą a nawet przeważają nad nimi. 

Dla kogo:
- osób lubiących romanse, miłosne trójkąty, dylematy moralne. 
- osób, które lubią okres I wojny światowej
- krótkie historie, które można połknąć w jeden dzień. 


Już tylko parę dni zostało do Targów w Krakowie. Wszystko już zaplanowałam, wyjeżdżam w piątek i mam nadzieję, że w południu uda mi się dotrzeć na same Targi, gdzie chcę spędzić czas również w sobotę i niedzielę. Mam nadzieję, że uda mi się spotkać przynajmniej z niektórymi z Was :) 

10/07/2014

"Rok w Jemenie" Jennifer Steil

"Rok w Jemenie" Jennifer Steil
Dane techniczne:

  • Autor: Steil Jennifer
  • Tytuł: Rok w Jemenie
  • Tytuł oryginalny: The Woman Who Fell from the Sky. An American Woman's Adventures in the Oldest City on Earth
  • Seria: Kolory Wschodu
  • Tłumaczenie: Tomasz Illg
  • Wydawnictwo: Lambook
  • Liczba stron: 480
  • Premiera: 8 kwietnia 2014
  • Gatunek: wspomnienia, lit. podróżnicza

Marzy mi się wycieczka po świecie – poznawanie innych kultur, zwyczajów, sposobu życia. Chciałabym zobaczyć roślinność tropikalną, poznać zwierzęta żyjące w Australii, zwiedzić wielkie pustynie, rzeki i morza. W chwili obecnej jest to jedynie płonne życzenie i jeszcze przez długi czas nic z moich planów nie wyniknie. Podróżuję więc palcem po mapie, a pomagają mi w tym oczywiście książki – przygodowe i podróżnicze a także literatura faktu. Są kraje, których kulturę poznać jest bardzo ciężko – zamknięte w sobie, niechętne na obcych. Czasem niebezpieczne i niezdradzające swoich tajemnic. Jednym z takich krajów jest dla mnie Jemen, państwo gdzie autorka „Rok w Jemenie” zdecydowała się spędzić trochę czasu, zapuścić korzenie i spróbować poznać tamtejszych ludzi i ich kulturę. A może też trochę ich „ucywilizować”, bo przecież to było jej zamiarem kiedy zdecydowała się na roczny kontrakt w dzienniku jemeńskim.

Jennifer do Jemenu pojechała na zaproszenie znajomego, z którym znali się jeszcze ze szkoły. Miały to być trzytygodniowe wykłady, mające nauczyć osoby pracujące w gazecie Jemen Observer podstaw dziennikarstwa. Kobieta przekazała bardzo wiele ważnych informacji, była pewna, że to znacznie wpłynie na jakość pracujących tam dziennikarzy i samej gazety. Wiedziała, że sama mogłaby bardzo wiele zdziałać jeśli miałaby więcej czasu. I oto właściciel Jemen Observer zaproponował jej roczny kontrakt na stanowisku redaktora naczelnego. Oczywiście formalnie nim być nie mogła, była kobietą, nawet jeśli Amerykanką. Jennefer urzeczona egzotycznym krajem zamknęła rozdział swojego dotychczasowego życia i przeniosła się do Jemenu pełna wiary w swoje zdolności i nadziei na wielkie zmiany w gazecie. Książka „Rok w Jemenie” opowiada o jej zmaganiach w czasie tego pobytu.

Kiedy zobaczyłam tę książkę na Targach w Warszawie, wiedziałam, że muszę ją mieć. Okładka mnie urzekła – jest egzotyczna i tajemnicza. Uważam, że polskie wydanie jest o wiele lepsze niż amerykańskie, które wypada przy nim słabo. Zabrałam się za nią z nadzieją i wiarą na wciągającą lekturę. Niestety ostatecznie nie była aż tak dobra, jak zakładałam. Pierwsze strony są świetne, naprawdę wciągające, magiczne, opisujące podróż po Jemenie z lotu ptaka, trochę historyczne. Wierzyłam, że w tym klimacie będzie utrzymana również dalsza część książki. Później jednak schodzimy na ziemię i razem z autorką na prawie rok utykamy w redakcji gazety. Nie mogę powiedzieć, że to źle, po prostu spodziewałam się czegoś innego. Jennefer opisuje zarówno swoje pierwsze spotkanie z kulturą Jemenu, wcześniej zupełnie jej nieznaną, poznajemy miasto w którym przyszło jej mieszkać - Sanę. Odrywamy relacje w gazecie, jej pracowników, również kobiety, które pracują w nikabach. Wiele miejsca zajmuje sama praca, znajdowanie materiałów, pisanie artykułów, składanie gazety, zamykanie numerów. Jennefer musi walczyć prawie z każdym – męskim zespołem, oficjalnym redaktorem naczelnym a nawet właścicielem gazety. Dodatkowo dochodzi sposób pracy w Jemenie, robienie wszystkiego na ostatnią chwilę, zupełny brak świadomości dziennikarskiej, przynajmniej na początku jej pobytu. Jest jeszcze cenzura, w końcu właściciel gazety stoi przy boku prezydenta, więc na rząd nie można napisać jednego złego słowa, nacisk na pisanie artykułów pod dyktando reklamodawców… Problemów, które mnożą się przed Jennefer jest sporo, podziwiam ją za to, że się nie załamała. Powoli, powoli dociera się ona z zespołem, zaczyna zmieniać swoje podejście i niektóre poglądy. Z czasem nie siedzi w pracy po 18 godzin, znajduje czas, żeby odkryć Jemen trochę lepiej, poznaje przyjaciół wśród obcokrajowców, ale również krajowców. Niespodziewanie w tym odległym zakątku świata odrywa miłość - irracjonalnie i przypadkowo. 

Sana
Ta książka pozwala poznać pewien wycinek Jemenu od środka, prawa rządzące prasą w państwie, sposób pracy, ludzi z ulicy, którzy z dziennikarstwem nie mają nic wspólnego, a po rozpoczęciu pracy uważają się za osoby wszystkowiedzące w tym temacie. Artykuły przepisywane z internetu, brak rzetelnej wiedzy, zdobywania informacji. Mężczyzn, wychodzących kiedy chcą i przychodzących kiedy chcą. Zamykanie numeru do 3-4 w nocy, bo ktoś nie doniósł artykułu. Kobiety, całkowicie zakryte, pracujące we własnym zakresie. Brak możliwości wyjścia na ulicę, rozmowy z innymi osobami znacznie utrudniał im pracę, a do tego mogły pracować tylko do obiadu. Dzięki autorce można poznać wiele kwestii, które dla nas mogą wydawać się niewyobrażalne, a tam są na porządku dziennym. Książka pozwala zrozumieć więcej z kultury muzułmańskiej, sposobu myślenia tamtych ludzi.


Autorka trafia na parę jemeńskich ślubów/wesel, gdzie goście panny młodej i pana młodego bawią się osobno. Razem z nią dowiadujemy się, że możliwe jest wielożeństwo, a młode kobiety są w stanie je zaakceptować. Jedna z redakcyjnych dziewczyn tłumaczy Jennefer prawdę o nikabach - kobiety wcale nie chcą ich zdejmować, bo byłyby wtedy bezwstydne... Wiele jest prawd, które autorka odkrywa i przekazuje na kartach swojej książki. 

Jest to ciekawa pozycja, którą warto poznać. Może nie poznacie dzięki niej całego Jemenu. Możecie się jednak razem z autorką przejść po ulicach Sany - "piernikowego miasta", poczuć presje czasu przy pracy w gazecie, porozmawiać z osobami, które odkryły się przed autorką, stały się zwykłymi kobietami, a nie czarnymi cieniami przemykającymi po ulicach. 

Dla kogo: 
- osób zainteresowane dziennikarstwem, nie tylko europejskim, ale również tym w krajach mniej demokratycznych
- osób, które chcą poznać Jemen, choć może trochę od innej strony
- każdego, kto uwielbia wybierać książki po okładce ;)



* Zdjęcia pochodzą z fanpage Lambooka.

Copyright © 2014 Książkowe Wyliczanki , Blogger