Pokazywanie postów oznaczonych etykietą czarodzieje. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą czarodzieje. Pokaż wszystkie posty

6/19/2015

"Dziedzic wojowników" Cinda Williams Chima

"Dziedzic wojowników" Cinda Williams Chima


Odwieczny konflikt, który nie pozwala na normalne życie, co więcej wykorzystuje niewinne i czasami wręcz nieświadome istoty. Walka o władzę, ciągłe udowadnianie swojej wyższości. Cinda Williams Chima to autorka, której nazwisko od dawna za mną chodzi. Seria "Kroniki dziedziców" nie raz przyciągała mój wzrok na księgarnianych półkach. Ładna, estetyczna, ciekawie się zapowiadająca. Lektura pierwszego tomu "Dziedzica wojowników" pozwoliła mi zweryfikować wyobrażenie o tej książce. Jak ostatecznie ją oceniłam, postaram się Wam przedstawić :) 

Jack Swift, to z pozoru zwyczajny nastolatek, żyjący w niewielkim mieście gdzieś w Stanach. Przez poważnie problemy z sercem, a także przeżytą we wczesnym dzieciństwie operacje, chłopak musi codziennie zawierać specyfik, który pozwala mi normalnie funkcjonować. Jednak pewnego dnia zapomina zażyć lekarstwo i jest to początek zmian. Zostaje wplątany w konflikty czarodziei, musi uciekać przed niebezpieczeństwem a także walczyć o własne życie. Nie jest w tym wszystkim sam, dzięki pomocy ciotki oraz tajemniczego nauczyciela ze szkoły, ma szanse wyjść zwycięsko z tej sytuacji. Na jego drodze pojawią się także problemy miłosne, które stanową dodatkowe śmiertelne niebezpieczeństwo.

Czarodzieje żyją wśród nas! Tak samo jak zaklinacze, wróżbici, guślarze i wojownicy. To stare magiczne gildie, które od wieków żyją wśród zwykłych, niczego niepodejrzewających ludzi. Od wieków też trwa między nimi konflikt. Czarodzieje, uznając się za ważniejszych od reszty wymuszają na innych posłuszeństwo ale to im nie wystarcza. Dzielą się na Rody, które walczą między sobą o zaszczyt nazwania się lepszymi. Nie mają zamiaru jednak walczyć samodzielnie, wykorzystując od tego pozostałe grupy, a właściwie najbardziej z nich do tego przystosowaną - wojowników. I tutaj wracamy do głównego bohatera - Jacka, który od dzieciństwa jest ukrywany, sam nie zdaje sobie sprawy z własnego pochodzenia. Jego odkrycie przez czarodziei może skończyć się tragicznie, dlatego chłopak musi bardzo uważać. Wojownicy są bardzo rzadko spotykani, wieki walk w służbie czarodziei spowodowały, że jest to grupa bardzo nieliczna i tym bardziej poszukiwana. Jack, uświadomiony o swoim pochodzeniu musi stawić czoło niebezpieczeństwu, nauczyć się walki i wygrać tę potyczkę. 



Historia przedstawiona jest z punktu widzenia bohatera, co podkreśla pierwszoosobowa narracja. Jack, z pozoru zwyczajny nastolatek, odkrywa w sobie nieznane siły. Chłopak musi poznać swoją przeszłość, przyszłość, a jednocześnie zmierzyć się z niebezpiecznymi magami, którzy na niego czyhają. W życiu Jacka pojawiają się również dylematy miłosne, które nie raz bardzo źle się dla niego skończą. To zwykłe życie, bardzo mocno związane jest z tym magicznym i dość szybko przyjdzie mu się o tym przekonać. Mimo, że Jack określany jest jako wojownik to kryje on w sobie dodatkową tajemnicę, która z czasem stanie się jego atutem w tych rozgrywkach. Po swojej stronie ma ciotkę, która również okazuje się osobą o niezwykłym pochodzeniu. Z czasem pomaga mu również tajemniczy nauczyciel, który może wcale nie mieć dobrych intencji. To u niego Jack pobiera lekcję walk, poznaje zasady rządzące na turniejach. Wśród drugoplanowych postaci pojawią się również jego ludźcy przyjaciele oraz dziewczyny z jego szkoły, które w sobie skrywają mrok. 

Historię przedstawioną w książce można by zakwalifikować do literatury młodzieżowej, to w końcu wokół nastoletnich bohaterów toczy się akcja, a jednak mrok, który się w tej książce pojawia nie do końca pozwala na taką klasyfikację. Bohater jest rozwinięty emocjonalnie i intelektualnie jak na swój wiek, choć nie brak sytuacji, w których wykazuje zwykła nastoletnią nieodpowiedzialność. Dzieje się tak szczególnie na początku książki, kiedy Jack nie do końca zdaje sobie sprawę ze swojego położenia. 

Pisarka ma bardzo dobre pióro, z jednej strony lekkie, z drugiej wciągające. Historia jest spójna, intrygująca, posiada dużą liczbę bohaterów, którzy są postaciami bardzo dobrze nakreślonymi i dzięki temu, nie można o nich zapomnieć. Tematy poruszane w tym tytule są bardzo uniwersalne, co powoduje, że człowiek się nad nimi zastanawia. Przywódcy pewnej grupy załatwiają swoje porachunki poprzez prostych ludzi, którzy nie mogą odmówić, nie mogą uciec i walczą często na śmierć i życie. Mimo współczesnych czasów, gdzie taka historia jest nie do pomyślenia, wydarzenia mówią same za siebie. Czy myśląc globalnie nie nasuwają Wam się skojarzenia? Nie myślę o przeszłości, bo tam takich sytuacji w historii było sporo, ale nawet dziś wielu polityków dla spełnienia swoich ambicji wywołuje wojny, gdzie giną niewinni ludzie. 

"Dziedzic wojowników" to ciekawa historia, która daje do myślenia, ale sprawia również przyjemność w trakcie czytania. Wbrew pozorom to lekka i przyjemna lektura fantastyczna, która jako tom pierwszy jest wstępem do kolejnych części "Kronik dziedziców". Myślę, że z czasem poznam historię również innych grup magicznych, które w tym tomie pojawiają się na uboczu. Może i Was ten tytuł zainteresuje :) 


Książka bierze udział w wyzwaniu: Kiedyś przeczytam oraz Czytam fantastykę III

6/15/2014

"Wierni wrogowie" Olga Gromyko

"Wierni wrogowie" Olga Gromyko
Dane techniczne:

  • Autor: Gromyko Olga
  • Tytuł: Wierni wrogowie
  • Tytuł oryginalny: Верные враги
  • Tłumaczenie: Marina Makarevskaya
  • Wydawnictwo: Papierowy księżyc
  • Liczba stron: 645
  • Premiera: 12 maja 2014
  • Gatunek: fantastyka




Wiatr wieje w oczy, lodowe igiełki wbijają się w ciało, śnieg utrudnia ucieczkę. Na ziemi wyraźnie odciskają się ślady wilczych łap. Gdzieś z tyłu czai się niebezpieczeństwo. Uciec albo zginąć z ręki śmiertelnego wroga, który nie będzie miał litości. Durna, musiałam dziś zapomnieć o wszelkich środkach ostrożności. Przecież nie wytłumaczę przeciwnikowi, że tylko od tak zmieniam się w wilka, ale grzeczna ze mnie psinka, a nie żadna pomroka. Mag najpierw zada cios, a potem może wysłucha. Oddech coraz bardziej się urywa, ślady łap połyskują szkarłatem. I już nie widzę mrocznej postaci wyłaniającej się z zadymki...*


****

Są takie książki, od których nie chcę się oderwać. Książki, które czym są grubsze, tym bardziej się ciesze biorąc je do ręki. A po przeczytaniu ostatniej strony biegnę do komputera, żeby doszukać się wszelkich informacji o ewentualnych kontynuacjach. Do tego grona należą właśnie "Wierni wrogowie". Pisałam już wcześniej, ze po książki Olgi Gromyko sięgam z zamkniętymi oczami, wiedząc, że autorka nie jest w stanie zaskoczyć mnie kiepską książką. Tam było i tym razem, połknęłam 650 stron przygód Szeleny, czytając je z uśmiechem na ustach, niedowierzaniem, czasami lękiem, ale przede wszystkim wielką przyjemnością.


Jak stworzyć najlepszą "drużynę"? Oczywiście zestawiając ze sobą największych wrogów. Obok Szeleny, wilkołaczki, i jednocześnie narratorki "Wiernych wrogów", pojawia się Weres, wygnany mag-nekromanta, który poluje na nią od dawna, jego niezaradny uczeń, młody smok i półelfie dziecko. Ta gromada postaci, które w naturalnych warunkach nie spotyka się przy szklanicy grogu, dziwnym zbiegiem okoliczności odkrywa razem spisek, który może doprowadzić do zniszczenia w miarę harmonijnego świata. Radzi, nieradzi wspólnymi siłami próbują odkryć przyczynę problemu po drodze próbując przekonać do siebie driady, elfy, krasnoludy i trolle, a jednocześnie nie pozabijać się wzajemnie. 

"-Weres, czy ja ci kiedyś mówiłam, że jesteś bezczelnym, pełnym wyższości typem nie do zniesienia?- Ze dwadzieścia razy. Ale jeśli sprawia ci to przyjemność, możesz powtórzyć jeszcze raz, chętnie posłucham!"

Autorka, znana niektórym czytelnikom z serii o przygodach Wolhy Rednej, z powrotem przenosi nas do świata Belorii, cofając się jednak wiele lat, a może nawet stuleci wstecz. Świat przypomina średniowiecze, opanowane przez liczne rasy rozumne. Autorka inspiruje się klasycznymi dziełami fantasy, pojawiają się więc elfy, krasnoludy, trolle, smoki, czarodzieje, wilkołaki (czy te ostatnie z klasycznej fantasty pochodzą nie jestem pewna). Wydaje się Wam to wtórne? Zapewniam Was, że sposób prezentacji tematu spowoduje, że nie pomyślicie w ten sposób. W książce Gromyko od pierwszej strony akcja jest wartka i wciągająca. Nie pozwala nawet na chwilę oddechu, co i rusz zapewniając czytelnikowi różne rozrywki. Bohaterowie również nie sprawią nam zawodu, każdy z nich to bardzo indywidualna postać, która da się lubić. Uczestnicy tej historii mają na sumieniu różne grzeszki, czasem nieciekawą przeszłość, która nie daje o sobie zapomnieć. 



"-Słuchaj, piękna i mądra istoto. - Nie wytrzymałam. - A powiedz mi, dlaczego w swojej majestatycznej postaci kradniesz chłopom owce jak zwykły kundel?-Ja? Kradnę?! Przecież oni sami się cieszą, gdy mają okazję mnie poczęstować! W odróżnieniu od niektórych jestem istotą świętą i szlachetną, w starych czasach w ogóle nas czczono i ofiarowano dziewice!- Wydaje ci się, że chłopi z wrzaskami biegnący śladem smoka sławią go i życzą samczego? Zresztą, na brak dziewic to ty i teraz nie narzekasz!Obrażony Mrok odwrócił się do Weresa, ale nie doczekał się współczucia, ani wsparcia."


Największy atut tej książki, który nie pozwoli tytułowi zniknąć wśród wielu innych o podobnej tematyce? Język. I to w wielu jego aspektach. Przede wszystkim jest on dopracowany w każdym wariancie. Każda rasa ma specyficzny sposób wysławiania się i to we wspólnej mowie (bo wiadomo, że w elfim czy krasnoludzim się nie dogadamy). A już trolli bije inne języki na głowę. Przykładowo? "Te, chwybo... (...) Powiedz temu swojemu wyggatemu dachrabowi, żeby zostawił naszego dziadka w spokoju!" Świetnym wyjściem są również niektóre przypisy, pochodzące z... prac magów: "Fałszywy wilkołak - człowiek, który nie urodził się wilkołakiem a został nim na skutek rzuconego przekleństwa albo świadomej zmiany postaci maga (często nieodwracalnie) Patrz: Podręcznik wiedzy nienaturalnej pod redakcją K.D. Perłowa 7 rok" Co jednak najbardziej mi się podobało, to ciągłe docinki słowne bohaterów. Wielokrotnie przy dialogach uśmiechałam się pod nosem z niedowierzaniem ale i podziwem. Skoro nie możemy ze sobą walczyć prawdziwie, to przynajmniej pobawmy się w walki słowne.


"- Czy wielki elfi mag raczy wypić tę czaszę wina w towarzystwie tego tu kompletnie bezużytecznego ludzkiego kuglarza? Morriel spojrzał na podarek jak legionista na pchłę i ze wstrętem dwoma palcami złapał naczynie za kryształową nóżkę.- Śmiertelniku, chyba wyświadczę ci ten honor. Weres odrzucił do tyłu głowę, z rozleniwieniem podziwiając jego niezłomną i pełną wyższości twarz, po czym zarówno mag jak i czarodziej zarżeli jak dwa konie, a elf z westchnieniem ulgi padł na sąsiednie krzesło."

Myślicie, że zaprezentuję Wam jakieś wady tej pozycji? No i macie racje... nie zaprezentuje ;) To jedna z tych książek, które jak dla mnie wad nie mają. I dlatego z czystym sumieniem polecę ją przede wszystkim wielbicielom twórczości Gromyko, wszystkim fanom dobrego fantasy, fantastyki ogólnie, ale również osobom, które rzadko sięgają po ten gatunek. Każdy znajdzie tu coś dla siebie, w większym lub mniejszym stopniu.


* Twórczość własna, inspirowana książką.


Książka bierze udział w wyzwaniu: "Czytam fantastykę II"

10/29/2012

Mroczny świat wojny, zdrady i śmierci

Mroczny świat wojny, zdrady i śmierci
 Dane techniczne:
  • Autor:  Michalak Katarzyna
  • TytułGra o Ferrin
  • Wydawnictwo: Albatros
  • Liczba stron: 424
  • Premiera: maj 2010
  • Gatunek: fantastyka



Elfy, czarodzieje, krasnoludy, smoki. Ile historii napisano o tych stworzeniach? Niektóre są zgodne z tolkienowskim wzorcem, inne całkowicie się od nich różnią. Tym razem autorka serwuje nam zupełnie inną wizję tych stworzeń - mrocznych, żądnych krwi, myślących tylko o sobie i o władzy.

Wielokrotnie wpadałam na tą książkę. Byłam ciekawa jak z motywami innego świata poradzi sobie polska autorka. I w końcu natknęłam się na nią w bibliotece. Nie mogłam nie skorzystać z okazji i od razu zabrałam się za czytanie tej pozycji.

Karolina, dziewczyna wychowana w domu dziecka, jest lekarką. Pewnego dnia jedzie do wypadku, a na miejscu spotyka dziewczynę bliźniaczo do siebie podobną. To przepełnia czarę, Karolina przeżyła za dużo cierpienia i bólu. To sprawia, że chce zniknąć z tego świata - za pomocą poznanego rytuału przenosi się do Ferranu - krainy, o której od dawna śni. Tutaj jednak życie nie jest piękne. Od razu wpada w ręce żołdaków, którzy chcą ją zgwałcić i zabić. Dalej jest tylko gorzej - dziewczyna okazuje się częścią przepowiedni i każdy chce dostać ją w swoje ręce. Jak skończy się ta historia, która od pierwszej chwili potrafi postawić włosy na głowie?

Nie spodziewałam się tego. Czytając opis z okładki wyobrażałam sobie historię magiczną, miłosną i piękną. Autorka zaserwowała mi świat przygnębiający, zły, żądny krwi i władzy. Nikt z poznanych postaci nie jest tym, kim się w pierwszym momencie wydaje. Wielokrotne zwroty akcji często mnie zaskakiwały. Bohaterowie są bardzo plastyczni i wielowymiarowi. A czym bliżej końca książki, tym bardziej można poznać motywy ich postępowania. Miałam swoich faworytów którzy jednak w nie okazywali się takimi, jak się początkowo wydawali.

Nie przypuszczałam, że kobieta potrafi pisać w ten sposób - z taką ilością krwi, ekskrementów, cierpienia i śmierci. Autorka potrafiła mnie tym zaszokować. Czasami nie mogłam tego zrozumieć, ale jednocześnie to było takie ludzkie, z tej ciemnej strony ludzkości. Ojciec, który poświęca swoje dzieci. Dzieci, które nie mogą odnaleźć się w świecie. Miłość tak wielka, że potrafi doprowadzić do obłędu. Miłość, przez którą można poświęcić swoje życie. 

Główna bohaterka na początku trochę mnie irytowała. A z drugiej strony jej zachowanie było bardzo prawdopodobne. Karolina, nazywana w Ferrinie Anaelą, musiała przestawić swój sposób myślenia. Tamten świat miał zupełnie inne zasady, inny sposób myślenia i działania. Wielokrotnie przez to niezrozumienie bohaterka krzywdziła siebie oraz tych, na których jej zależało. A zakończenie tej historii było wstrząsające. Motywy pokazujące działanie WeddSa'arda spowodowały, że zobaczyłam go w całkowicie innym świetle. 

Minusy... Na początku to przerzucanie głównej bohaterki między różnymi państwami. Z jednej strony są honorowi rycerze, którzy respektują prawa innego państwa, a chwile potem nie zawahają się przed zadaniem cierpienia kobiecie którą kochają. Nie bardzo mogłam się przekonać do początku książki, kiedy akcja dzieje się jeszcze na Ziemi. Miałam uczucie jakby autorka nie wiedziała, jak zacząć tę książkę. 

W sumie jednak książka wywarła na mnie bardzo duże wrażenie. Jest to bardzo dobrze napisana powieść fantasy, którą mogę polecić każdemu fanowi tego gatunku.


Przeczytałam tą książkę w ramach wyzwań:


6/12/2012

Dane techniczne:
  • Autor:  Dorota Wieczorek
  • Tytuł: Dotyk mroku
  • Seria: Dotyk mroku t.1
  • Wydawnictwo: Zielona Sowa  
  • Liczba stron: 304
  • Premiera: 2011
  • Gatunek: Fantastyka, dla młodzieży
Jacek ma 15 lat, mieszka w Gdańsku i dałby wiele, żeby być zwykłym gimnazjalistą… Wcale nie chce zostać czarodziejem, jednak jako siostrzeniec jednego z największych magów musi wprawiać się w tym fachu. Nie chce też widzieć mroków – ukrytych przed wzrokiem zwykłych ludzi – ani tym bardziej z nimi walczyć.
Chłopak posiada jednak ogromną, niezrozumiałą dla niego i otoczenia moc, która początkowo objawia się wywoływaniem burz czy nieprzewidzianych eksplozji, a z czasem wciąga go w wir dramatycznych wydarzeń.
Jacek będzie musiał stanąć do walki z mrokami – złowrogimi sługami zagadkowej siły nazywającej siebie Ciemnością, rosnącej w potęgę w podziemiach Góry Gradowej, gdzie wydobywana jest najpotężniejsza magiczna substancja na Ziemi i gdzie kryje się rozwiązanie zagadki Wielkich Czarodziejów, legendarnych kosmicznych wędrowców i przodków wszystkich magów. A gra toczy się o najwyższą stawkę…


Czy wiesz jak niebezpieczne jest wychodzenie po zmroku z domu? Nie, nie chodzi o złodziei czy morderców, ale o Mroki. Ale oczywiście najpewniej nawet nie wiesz że istnieją. I nie jesteś w stanie ich zobaczyć. Twoje oczy pokrywa bielmo ślepoty. A jeśli jednak jesteś szczęściarzem i widzisz te mroczne cienie, masz wgląd w świat magii. Nad dachami domów cumują latające łodzie, po niebie latają smoki, na ulicach możesz spotkać elfa czy krasnoludy. Choć w dzisiejszych czasach te ostatnie są bardzo ciężko spotykane. W Gdańsku został tylko jeden przedstawiciel tej rasy. A wszystko zaczęło się w pamiętnym dniu Rozdzielenia. Od tego czasu między światem magicznym a zwykłym pojawia się coraz większy rozłam. A Mroków, którzy służą Ciemności, jest coraz więcej. 

Jacek jako dziecko był świadkiem strasznych wydarzeń, które zostawiły po sobie traumę i o które siebie oskarża. W chwili obecnej nie jest w stanie poskromić swoich mocy. Każdy kolejny nauczyciel dość szybko kończy jego edukację. Pewnego dnia jednak jego życie zaczyna się zmieniać. Magiczny koń wpada pod tramwaj, co samo w sobie jest niezwykłe. Od tego momentu akcja zaczyna przyśpieszać, Jacek musi podjąć ważną decyzję i razem z nowo poznanym chłopakiem wyrusza na poszukiwania małej rusałki. 

Lubię fantastykę i z chęcią czytam tę z własnego podwórka. "Dotyk mroku" skierowany jest raczej dla młodzieży, jednak i ja pokusiłam się na tę pozycję. Opis bardzo przypadł mi do gustu. Skojarzył mi się trochę z Harrym Potterem. Podobieństwa można doszukać się w głównym bohaterze, który na pewno ma istotny wkład w pokonanie ciemności. Świat przedstawiony przez autorkę jest jednak zupełnie inny.

Pomysł na książkę bardzo przypadł mi do gustu, gorzej z jego wykonaniem. Momentami przeszkadzał mi język. Czasami też gubiłam się w wirach magicznych opisywanych przez autorkę. W sumie na końcu znajduje się słownik, wolałabym jednak z niego nie korzystać. Pierwszych pięćdziesiąt stron trochę mnie nudziło. Jednak czym dalej tym akcja się rozkręca. Język też się poprawia, co sprawa, że czytało mi się coraz lepiej.

Niezwykłe moce Jacka, te które autorka ujawnia jak i te jeszcze nieodkryte, wyraźnie pokazują, że będzie miał on ważne zadanie przy pokonywaniu Ciemności. Pod koniec książki zaczyna nawet zbierać drużynę, choć jest ona dość niezwykła :)

Wnętrze Gradowej Góry kojarzy mi się z miastem krasnoludów z Władcy Pierścieni - Morią. Tak samo piękne, choć dotknięte ręką czasu. I tam też w mroku czai się niebezpieczeństwo. 

"Dotyk mroku" jest pierwszym tomem cyklu i widać wyraźnie, że autorka podkłada tu grunt pod dalsze wydarzenia. Wraz z kolejnymi kartkami (a czasem i Jackiem) poznajemy kawałki układanki. Czym naprawdę było Rozdzielenie. Dlaczego większość ludzi magii nie widzi. Jak bardzo różni się Gdańsk, od tego nam znanego, jeśli spojrzy się na niego przez magię. Muszę przyznać duży plus za odkrywanie tych istotnych faktów powoli. 

Książkę mimo problemów ze stylem przeczytałam szybciutko i z chęcią zapoznam się z drugą częścią. Jeśli język autorki poprawia się nadal, tak jak przy końcu pierwszego tomu, to duży plus dla niej.

Copyright © 2014 Książkowe Wyliczanki , Blogger