Pokazywanie postów oznaczonych etykietą śledztwo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą śledztwo. Pokaż wszystkie posty

1/28/2017

Gotowi "Połknąć żabę" Monika B. Janowska

Gotowi "Połknąć żabę" Monika B. Janowska


Samotna kobieta narażona jest na wiele przykrych sytuacji, które rozwiązać może tylko mężczyzna. Takie założenie jest bardzo popularne i niejednokrotnie niestety prawdziwe. Bohaterka tej powieści to sympatyczna osoba, która nie raz potwierdza powyższe słowa. O czym opowiada historia i jak się ją odbiera? 

4/08/2015

"Dalziel&Pascoe. Ścięte głowy" Reginald Hill

"Dalziel&Pascoe. Ścięte głowy" Reginald Hill

Co może wyniknąć z donosu? Jakie smaczki odkryje policja, zainteresowana dotarciem do prawdy? Liczne powiązania między postaciami, coraz bardziej zaciskające się kręgi wśród bohaterów i niepewność, czy doszło do morderstwa? A może chodzi o nieszczęśliwy wypadek? Czy żeby ułatwić sobie życie trzeba zabijać? 

Do detektywa Pascoe trafia mężczyzna podejrzewający swojego współpracownika o morderstwa. Boi się on o własne życie, dlatego zjawia się na policji. Bardzo szybko odwołuje swoje zeznania, wręcz żąda, żeby śledztwo umorzono, a jednak coś nie daje spokoju detektywowi Pascoe. Postawiana odkryć prawdę, jednocześnie odkrywając wiele innych tajemnic, które nie miały ujrzeć światła dziennego. 

Peter Pascoe złapał się na tym, że sprawa Aldermanna go fascynuje. Oczywiście nie było żadnej sprawy, a on nie zamierzał dopuścić do tego, żeby fascynacja przerodziła się w obsesję, ale osoba spokojnego, skrytego mężczyzny, którego spotkał przypadkiem i na krótko i który obdarował go różą, drażniła jego wyobraźnię jak na wpół zapomniana melodia.

Dlaczego sięgnęłam po ten kryminał do końca nie wiem. Zainteresował mnie blurb, który może trochę za dużo zdradza, ale jednocześnie mocno intryguje. Książkę kupiłam za bezcen, więc postanowiłam jej dać szansę. Dopiero po fakcie odkryłam, że sięgnęłam po kolejną część cyklu o duecie Dalziel & Pascoe, według polskich czytelników jest to trzeci tom, według stron zagranicznych - siódmy. W żaden sposób nie utrudniało mi to jednak odbioru lektury, wątki osobiste się pojawiają, są jednak poboczne, a ich poznanie od obecnego tomu sprawi równie dużo przyjemności.

Akcja powieści rozgrywa się na początku lat osiemdziesiątych na angielskiej prowincji, w Yorkshire. Dwójka detektywów Pascoe i jego przełożony Dalziel nie prowadzą tej sprawy razem, a raczej wzajemnie się wspierają. Podejmują różne tropy, które nasuwają podejrzenia, a w momencie kiedy jeden zarzut zostaje odparty, wyłania się inne morderstwo z przeszłości, które w jakiś sposób łączy się z podejrzanym. Autor wprowadza wielu bohaterów, oprócz tytułowej dwójki mamy dwóch policjantów, jednego oryginalniejszego od drugiego. Ważną rolę odegra żona Pascoe a także Dick „Dandys” Elgood, prowodyr śledztwa. 


Stare zawsze ustępowało miejsca nowemu i śmierć wcale nie przerywała tego procesu. Ludzie umierali, a życie toczyło się dalej w opustoszałej po ich odejściu przestrzeni. Przez jakiś czas miejsce złożenia ich szczątków znaczyły gładkie, kanciaste obeliski opisane literami o ostrych krawędziach; słusznie koszono wokół nich trawę i składano im kwiaty u stóp. Z czasem jednak młodzi się starzeli, a do ziemi składano tych, którzy ich przeżyli - i równie słuszne było to, że krajobraz wchłania stare nagrobki, tak jak głębokie, ciemne warstwy ziemi wchłaniają kości.

W tej książce nie znajdziecie hektolitrów krwi, ciągłego strachu przed mordercą, trupów również jest niewiele. Historia toczy się dość leniwie, mam wrażenie, że to klasyczny angielski kryminał, pokazujący pracę wydziału kryminalnego, przedstawiający angielską klasę średnią, z wszystkimi jej grzeszkami, powiązaniami i grą pozorów. Wydaje się trochę nudno prawda? A jednak czytałam tą książkę z zainteresowaniem, co jest wynikiem wciągającego stylu pisarza jak i bardzo ciekawych bohaterów. Są to bardzo realistyczne postacie, z wszelkimi wadami i zaletami, charakterystyczne i dające się lubić. Autor tak poprowadził akcję, żeby stworzyć swego rodzaju dylematy moralne w innym miejscu niż policyjne biuro. Dużą rolę odgrywają tu również kobiety - żona Pascoe oraz żona Aldermanna. 






Podobało mi się powolne odkrywanie prawdy, łączenie faktów. Bohaterowie o niektórych sytuacjach dowiadywali się równolegle, z różnych źródeł, czasem przypadkiem, a czasami dzięki dociekliwości i dobremu łączeniu elementów układanki. Autor do samego końca zostawił czytelnika w niepewności, czy podejrzany jest winny czy też nie. Zakończenie dało mi do myślenia. Mamy tak naprawę do czynienia z dwiema równoległymi śledztwami - kradzieże w domach bogatych mieszkańców oraz podejrzenie o morderstwo. 

- (...)Przejrzałem materiały ze sprawy Aldermanna, a potem uciąłem sobie pogawędkę z naszym młodym Abdulem. - To znaczy z Singhem? - upewnił się Pascoe. - Ma na imię Shaheed, zdanie się.- No przecież mówię, z Abdulem. (...)

W książce pojawiają się również dwa motywy aktualne do dziś - homoseksualizm oraz dyskryminacja na tle rasowym. Książka swoją premierę miała w 1983 roku, a oba wątki pokazują, w jaki sposób w ówczesnych czasach niecodzienność była traktowana. Nie ma tu żadnej tendencyjności, są za to normalne ludzkie dylematy. 

Lubię odkrywać dobre książki przypadkiem. "Ścięte głowy" to dobry kryminał, z doskonale zarysowanym tłem społecznym, wyrazistymi bohaterami, plastycznym językiem i wątkiem kryminalnym, który intryguje. Jeśli lubicie tego typu lektury, ten tytuł mogę Wam z czystym sumieniem polecić. 

Pierwsze wrażenia: zainteresowanie, zaabsorbowanie, ciekawość, podejrzenie


Książka bierze udział w wyzwaniu: Kiedyś przeczytam

2/18/2014

"Wołanie kukułki" Robert Galbraith

"Wołanie kukułki" Robert Galbraith

Dane techniczne:
  • Autor: Galbraith Robert
  • Tytuł: Wołanie kukułki
  • Seria: Cormoran Strike tom 1 
  • Tłumaczenie: Anna Gralak
  • Wydawnictwo: Dolnośląskie
  • Liczba e-stron (epub):
  • Premiera: 4 grudnia 2013
  • Gatunek: kryminał




Kukułka to ptak specyficzny, podrzucający swoje jaja do innych gniazd. Być może robi to z lenistwa, wyrachowania, a może z chęci zapewnienia lepszej opieki swojemu potomstwu. Nie znamy motywu ich działania. Każdy jednak zna tzw. "kukułcze jaja" - podrzutki, których nikt nie chce. Co jednak ma to wspólnego z książką?

W grudniu m.in. w warszawskim metrze widziałam bilbordy promujące "Wołanie kukułki". Okładka mnie zaintrygowała i choć po kryminał sięgam rzadko, to postanowiłam zaznajomić się z tą książką. Również na tych samych bilbordach poznałam prawdziwe nazwisko twórcy: J.K. Rowling. Jednych ten chwyt marketingowy zachęci do książki, innych wręcz przeciwnie. Czytając, każdy z pewnością będzie porównywał "Wołanie kukułki" do sławnego Pottera i innych pozycji autorki. Kupiłam "Wołanie kukułki" powodowana okładką i opisem, jednak gdy zaczynałam czytać miałam wysoko postawioną poprzeczkę.

Od czasu wydania książki w kwietniu zeszłego roku do ujawnienia prawdziwego nazwiska autora w lipcu sprzedano zaledwie 1500 egzemplarzy. Kiedy wyszło na jaw, że Robert Galbraith to pseudonim J. K. Rowling książka od razu trafiła na listy bestsellerów. *

Cormoran Strike, były wojskowy, inwalida, prowadzi agencję detektywistyczną, która swoje najlepsze dni ma za sobą. Mężczyzna ledwie wiąże koniec z końcem, nękany przez pożyczkodawców. Na domiar złego, przez burzliwie rozstanie z partnerką jest zmuszony zamieszkać w biurze. Jeden dzień odmienia jego życie - do agencji trafia tymczasowa sekretarka, która okazuje się doskonałym pracownikiem. A co najważniejsze, pojawia się klient, który prosi o rozwiązanie śmierci swojej siostry. Lula - sława modelka, parę miesięcy temu zginęła w swoim apartamencie, policja stwierdziła samobójstwo, jednak rodzina nie potrafi się z tym pogodzić. Dlatego Cormoran zaczyna śledztwo, żeby wykryć zabójcę. Detektyw początkowo nie wierzy w to wyjaśnienie, ale z czasem zebrane dowody zmieniając jego podejście.

Czy ta książka wybija się na tle gatunku? Wydaje mi się, że nie. Jest wciągająca, interesująca i z wielką ciekawością czytałam, chcąc poznać rozwiązanie zagadki. Co wytrawniejsi czytelnicy sami odkryją, kto jest winny przed wyjaśnieniami Cormorana. Osobiście stawiałam na innego winnego, a jednak rozwiązanie za bardzo mną nie wstrząsnęło. W sumie nawet  argumenty detektywa wydają się logiczne i od początku można podejrzewać tą właśnie osobę.
Spodobał mi się główny bohater. Trochę niezgrabny, odbiegający od reszty, samotnik, potrafiący zebrać okruchy informacji i złożyć je w całość. Jest to barwna charyzmatyczna postać, przy której nie można zostać obojętnym. Robin, nowa sekretarka detektywa, jest postacią idealną. Potrafi właściwie wszystko załatwić, odnajduje się w każdej sytuacji, prawie odczytuje myśli Cormorana i ubiega jego prośby. Ciekawa jestem czy ewoluuje ona w jakimś kierunku.

"Wołanie kukułki" to dobry kryminał. Nie jest wybitny, choć czyta się szybko i z ciekawością. Z chęcią sięgnę po kolejną część przygód Cormorana. Na pewno wiele osób nie przeczytałoby tej pozycji, bez informacji, że jest to książka Rowling. Autorka potrafi pisać również literaturę dla dorosłych, o czym może przekonać się każdy, kto zapozna się z tą pozycją.

* Źródło

Przeczytałam w ramach wyzwania:

4/30/2013

Kryminalny Lublin

Kryminalny Lublin
Dane techniczne:
  • Autor: Wroński Marcin 
  • Tytuł: Morderstwo pod cenzurą
  • Seria: Komisarz Maciejewski
  • Wydawnictwo: W.A.B.
  • Liczba e-stron (epub): 215
  • Premiera: 25 listopada 2010
  • Gatunek: kryminał retro


Współczesny kryminał nie jest moim ulubionym gatunkiem, ale ostatnio zasmakowałam w kryminale retro. Nie ma w tym nic dziwnego, bo nie przejdę obojętnie wobec książki, która w jakikolwiek sposób zahacza o historię. Nie tak dawno czytałam o zbrodniach w Wilnie, tym razem zdecydowałam się na Lublin, w czym pomogło mi wyzwanie u Viv.

Lublin na początku lat trzydziestych XX wieku. Polska nie tak znowu dawno odzyskała niepodległość. Odrodzone państwo zmaga się z wieloma problemami, w tym również kryminalnymi. Komisarz Maciejewski  zostaje wezwany na miejsce przestępstwa, gdzie znaleziono zwłoki redaktora naczelnego jednego z poczytniejszych dzienników. Ciało jest bardzo zmasakrowane, co dodatkowo utrudnia znalezienie sprawcy. Kto dopuścił się tego przestępstwa? Komuniści? Żydzi? A może trzeba doszukać się wątku satanistycznego?

Z tego co wiem cykl o komisarzu Maciejewskim jest dość poczytny, nie tak dawno wyszła w końcu piąta już część jego przygód. Co sprawia, że książki Marcina Wrońskiego czyta się tak dobrze? Dla mnie największym plusem jest możliwość spojrzenia na Lublin z tamtych lat. Życie, tak różne od nam współczesnego - ludzie, zachowania, problemy. Również techniki pracy policji i sposoby ich myślenia. Postać komisarza Maciejewskiego budzi u mnie pozytywne uczucia. 


"(...) dobry policjant wygląda, jakby nie wyglądał, albo wygląda jak bandyta. Tudzież jak alfons. Jak policjant wygląda na kogoś, uważasz pan, innego, to albo polegnie na służbie, albo jest zwykła świnia."*

Zyga, to były bokser, który wygląda gorzej niż ścigani przez niego ludzie. Potrafi przychodzić do pracy w tych samych ciuchach, nieogolony i śmierdzący. Dlatego, mimo że jest świetnym śledczym, to osoby postronne nie mają do niego respektu. Inaczej sprawa się ma z jego podwładnymi, którzy poważają go za inteligencję i tok myślenia. 

Jeśli chodzi o wątek kryminalny to nie porwał mnie, a jego rozwiązanie nie zwaliło z nóg. Oczywiście autor bardzo ciekawie przedstawił wątki, które doprowadziły do pierwszego morderstwa, a potem do kolejnych. Ale podczas czytania książki nie miałam poczucia, że jak nie dowiem się kto zabił to stracę coś wielkiego. Śledztwo wbrew pozorom było leniwe, choć w końcu dotarło do właściwych osób, które okazały się winne. 

Podsumowując jednak książka mi się podobała i na pewno w przyszłości sięgnę po kolejne części przygód komisarza Maciejewskiego. Ciekawa jestem jak rozwinie się jego kariera po zmianie zwierzchnika.


Książkę przeczytałam w ramach wyzwania:


* Cytat z książki, str. 18

9/04/2012

Śmierć mówi w moim imieniu - Joe Alex

Śmierć mówi w moim imieniu - Joe Alex
Dane techniczne:
  • Autor: Maciej Słomczyński jako Joe Alex
  • Tytuł: Śmierć mówi w moim imieniu
  • Cykl: Dobry Kryminał
  • Wydawnictwo:Elipsa
  • Liczba stron:208
  • Gatunek: powieść kryminalna



    Będąc na etapie niechęci do dłuższych form, po Ursuli Le Guin sięgnęłam po kryminałek - określenie z dwóch względów dobre, ze względu na kieszonkowy format książki, jak i ogólne wrażenie już po lekturze.

    Joe Alex to wcielenie pisarza Macieja Słomczyńskiego. Jego powieści osiągnęły kilka milionów egzemplarzy nakładu. "Śmierć..." to jego propozycja w scenerii teatralnej.

    No cóż, biorąc się za ten tytuł nie wiedziałam nic ani o autorze, ani o serii. Nie miałam do czynienia nigdy z twórczością Słomczyńskiego. Lektura pokazała, że autor ten raczej będzie dla mnie przygodą jednorazową.

    Kryminał dzieje się niemal wyłącznie w budynku teatru, gdzie prowadzone jest śledztwo. Jedno, co zaczęło mnie trochę nużyć, to sprowadzenie akcji do dedukowania przez policjanta śledczego oraz jego towarzysza, kto mógł mieć motyw, i kto zabił. Skazało to ten nieźle zapowiadający się kryminał na monotonną gadaninę. 
    Drugie, co mnie uderzyło, to to, że policjantowi towarzyszy nie drugi policjant, uczący się na mundurowego, ani nawet dozorca budynku - a zwykły cywil, pisarz. Osoba, która formalnie nie powinna mieć w ogóle dostępu za policyjną taśmę ogradzającą miejsce zbrodni. Czyni to książkę nieco dziwną, w pewnym sensie łamiącą stereotyp.


    Gdybym miała zwięźle podsumować tę książkę - jest to pozycja "przeczytaj i zapomnij". Nie ma bohaterów wbijających się w pamięć, ani powalającej fabuły. Dobra lektura do pociągu, żeby jakoś wypełnić te kilka godzin podróży. Tę książkę będę chciała oddać "do ludzi", bo na 100% do niej nie wrócę, choć lektura nie była taka zła.



    "Śmierć mówi w moim imieniu" razem z "Opowieściami z Ziemiomorza" Le Guin postanowiłam włączyć do wakacyjnego wyzwania. Jest to piąta przeczytana pozycja.
Copyright © 2014 Książkowe Wyliczanki , Blogger