Już w listopadzie w całej Polsce pojawi się 7 tysięcy darmowych wypożyczalni e-booków. Znajdziemy je m.in. na przystankach autobusowych, w restauracjach i w szkołach. Czytaj PL – jedna z największych na świecie akcji promujących czytelnictwo i jedyna taka w Polsce opanuje blisko 500 miast i mniejszych miejscowości na terenie całego kraju. Swoim zasięgiem wielokrotnie przebije poprzednie edycje i po raz pierwszy na taką skalę wykroczy poza granice kraju. Do wypożyczenia dostępne będą same bestsellery m.in. „Sekretne życie drzew” oraz „Shantaram”.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ebook. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ebook. Pokaż wszystkie posty
11/11/2017
5/27/2015
"Nieludzie" Kat Falls
Do czego zdolny jest człowiek, aby spełnić coraz wyższe wymagania społeczeństwa? Jak daleko można ingerować w świat i naturę? Mówi się, że ludzkość stoi na najwyższym szczeblu ewolucji, i wiele ją różni się od zwierząt zamieszkujących Ziemię. A jednak wystarczy chwila, żeby wszystko się zmieniło, a nasza cywilizacja znalazła się na skraju upadku. Z drugiej strony bestialstwo człowieka czasem zmusza do zastanowienia się, czy te różnice w stosunku do zwierząt są tak duże. Pozostaje też pytanie: Czy zwierze może stać się człowiekiem?

Piękna okładka, która przyciąga wzrok. Intrygujący blurb, pozwalający mieć na dzieję na ciekawą historię. "Nieludzie" to klasyczny przykład powieści młodzieżowej z gatunku antyutopii. Świat w bliżej nieokreślonej przyszłości, przemieniony po katastrofie. Bohaterka, Lane, to nastoletnia dziewczyna, która z pewnych względów musi zmienić swoje życie, wyruszyć w podróż, która przeobrazi ją zarówno psychicznie jak i fizycznie. Na swojej drodze napotyka dwóch mężczyzn, co z czasem przeradza się w trójkąt miłosny. Wszystko to brzmi banalnie, prawda? To wszystko już było?
A jednak Was zaskoczę, bo "Nieludzie" to historia świetna i to na wielu gruntach. Autorka stworzyła świat, który jest ciekawy, dobrze zbudowany, nie pojawiają się luki i niedopowiedzenia - który po prostu wciąga. Od pierwszych stron dałam się porwać tej powieści, na co pozwolił jej język - łatwy i przystępny, ale nie prosty. Plastyczne opisy, odpowiedni podział między dialogami, a częścią opisową. Również akcja, która zaczyna się właściwie od pierwszych stron, nie pozwala oderwać się od tego tytułu. Autorka rzuca Lane coraz to nowe wyzwania, nie pozwala dziewczynie na chwilę wytchnienia, a czytelnikowi wraz z nią.
Podobała mi się kreacja głównej bohaterki. Nie jest głupia, ma pewną wiedzę, którą stara się wykorzystać, dobre serce, które nie raz spowoduje komplikacje. Ma też misję, która jest dla niej najważniejsza i uczucie, które gdzieś tam się pojawia, stara się spychać na drugi plan. Dopiero dramatyczne sytuacje sprawiają, że Lane zastanawia się nad tym co czuje. Postacie męskie są od siebie diametralnie różne. Ten dobry i ten zły. Dziki i ucywilizowany. Urodzeni i wychowani w dwóch światach, z zupełnie różnymi poglądami. Autorka postała się również o brzemię, które każda z postaci musi nosić. Problemy, traumy i złe wspomnienia pojawiają się powoli, rozbudzają wyobraźnię czytelnika i zmieniają nastawienie do poszczególnych postaci. Lane, Rafe i Eversona nie da się nie lubić. Można mieć różne odczucia w poszczególnych fragmentach, ale na pewno nie będzie to obojętność. Pierwszoosobowa narracja sprawia, że Lane staje się czytelnikowi dodatkowo bliska. Bardzo lubię ten typ narracji, choć w tym gatunku jest ona popularna, więc nie zaskakuje.
Przypomniałam sobie znaki wyryte na ścianie jego celi. Właśnie tak Rafe odmierzał czas do powrotu mojego ojca z Zachodu. Skreślanie dni w kalendarzu stanowiło i mój bolesny zwyczaj. Czasami czułam strach, że tato nie wróci, ale ten lęk musiał pożerać Rafe'a, gdy był młodszy.
Pisarka miała ciekawy pomysł na stworzenie świata przyszłości. Wizja katastrofy, która w całości była dziełem człowieka może zastanawiać, bo nawet dziś pojawiają się pewne grupy ludzi, chcących ingerować w naturę. Okazuje się, że wystarczy jedna nieprzemyślana decyzja, a świat przestanie istnieć w takiej formie, jaką znamy w obecnej chwili. Tym razem nie mamy wojen, nie ma katastrofy naturalnej, ani epidemii, która nagle i niespodziewanie zaatakowała świat. Tutaj świat został zniszczony przez człowieka, jego zachłanność, wieczną chęć bawienia się w Boga. I choć większość społeczeństwa o tym nie wiem, wirus który się pojawił to dopiero początek problemów, które ogarnęły świat.
Muszę przyznać, że ciężko mi się było oderwać od tej książki, jest niesamowicie wciągająca i mocno wpływa na emocje. Wydarzenia, które zaserwowała bohaterka sprawiają, że czytelnik nie może uwierzyć w taki rozwój akcji. Po zakończonej lekturze byłam zdruzgotana i od razu próbowałam wygooglować kiedy w Polsce pojawi się drugi tom. A drugi tom nadal się pisze... Jakoś będę musiała wytrzymać, choć na pewno będzie mi ciężko. Niesamowicie mocno zżyłam się z bohaterami i wiem, że na pewno poznam dalsze ich losy.
"Nieludzie" to świetny tytuł w swoim gatunku. Jeśli lubicie "Igrzyska śmierci", "Niezgodną" czy inne powieści z gatunku dystopii, to książka napisana przez Kat Falls na pewno sprawi Wam wiele radości. Pozycja zawiera w sobie wszystkie te czynniki, które pozwalają mocno wciągnąć się w tytuł i nie dają się od niego oderwać do ostatniej strony. Dawno tak mocno nie przeżywałam lektury, a to na pewno dobra rekomendacja. Polecam Wam ten tytuł.
Za możliwość lektury dziękuję księgarni :
1/06/2015
"Grim. Pieczęć ognia" Gesa Schwartz
- Autor: Schwartz Gesa
- Tytuł: Grim. Pieczęć ognia
- Tytuł oryginalny: Grim: Das Siegel des Feuers
- Seria: Grim t. 1
- Tłumaczenie: Ryszard Turczyn
- Wydawnictwo: Jaguar
- Liczba e-stron (epub): 529
- Premiera: 8 maj 2013
- Gatunek: fantastyka
Gargulce - to słowo przywodzi mi na myśl "Dzwonnika z Notre Dame" i kamienne postaci, które pomagały głównemu bohaterowi. W Paryżu gargulce można znaleźć na każdym kroku, nic więc dziwnego, że autorka Grima tam właśnie umiejscowiła akcję swojej powieści. Nie intryguje Was bohater, który jest kamiennym obserwatorem miasta? Po wszystkich wampirach i wilkołakach? Choć patrząc w ten sposób Grim może wyglądać na kolejny tytuł z paranormal romance, a to nieprawda. Sama zwróciłam uwagę na tę książkę jak zawsze po okładce, która w kolorze przyciąga wzrok.
Widzieliście elfy, wróżki, jednorożce, trolle? Nie? Pewnie dlatego, że Innoświat został zakryty przed ludzkimi oczami. A porządku od wieków strzegą Gargulce, sprawujące władzę nad istotami magicznymi. Grim od ponad dwustu lat mieszka w Paryżu, pilnując bezpieczeństwa miasta. Należy on do elitarnej straży Ciemnoskrzydłych, która zajmuje się pilnowaniem porządku. W okolicy zaczyna dochodzić do brutalnych zabójstw Innostot, jednak Grim zostaje odsunięty od tej sprawy, zajmując się zwykłymi przestępstwami, jak przejęciem ciała człowieka przez demona. Wszystko zmienia się w momencie, kiedy Gargulec zauważa, że jego przyjaciółka Moira rozmawia z człowiekiem, a takie sprawy są zakazane. W Grimie walczy wierność z poczuciem obowiązku. Dodatkowo zostaje zmuszony do ochrony tego człowieka - Jakuba. Jakub ma siostrę, która tak samo jak on widzi pewne istoty. Losy Grima i Mii splotą się zupełnie niespodziewanie, kiedy w ręce dziewczyny wpadnie tajemniczy zwój. Jest to dokument, którego szuka wiele istot, aby zmienić porządek świata.
Autorka postawiła na oryginalność przedstawiając głównego bohatera jako gargulca. Wreszcie istota, której nie można porównać i na dzień dzisiejszy niepowtarzalna. To był bardzo interesujący zabieg, który od razu podniósł moją ocenę o parę punktów. Grim, jako bohater jest tajemniczy, niewiele możemy o nim dowiedzieć się na początku książki. Wygląda bardzo ludzko jak na gargulca, jest oczywiście mroczny, kamienny, zamknięty w sobie. Jednak nasz bohater nigdy nie jest całkowicie posłuszny władzy, ma własne zdanie na wiele kwestii i chodzi swoimi ścieżkami. Może więc dobrze się stało, że to on jest świadkiem dziwnej rozmowy i zostaje zobowiązany do obrony człowieka. A jest przed czym, bo na Jakuba polują bardzo niebezpieczne stworzenia, które nie zawahają się przed niczym, żeby ich plan się powiódł. Drugą główną postacią jest Mia - nastolatka, wokół której zaczynają dziać się dziwne rzeczy, widzi postaci, których być nie powinno. Dzięki bratu dowiaduje się, że jest jedną z nielicznych ludzi, którzy przełamują czas i widzą postaci z Innoświata - jest Hartydką. Losy Grima i Mii powoli się splatają, co obie strony wyraźnie martwi. Grim nie chce mieć nic wspólnego z człowiekiem, a Mia nie jest chętna, żeby zawrzeć bliższą znajomość z gburowatym osobnikiem, mimo że zawdzięcza mu życie.
Autorka potrafi pięknie opisywać świat, w którym przyszło żyć bohaterom. Plastyczne obrazy, bardzo ciekawe miejsca, postacie i cała konstrukcja świata sprawia, że czytelnik nie może się oderwać od tej książki. Nie ma możliwości, żeby się zgubić wśród nowych miejsc czy postaci, wszystko opisane jest ze szczegółami. Razem z Mią poznajemy Innoświat i prawa nim rządzące, z Grimem odkrywamy jego przeszłość, tajemnice, których sam nie jest świadom.
Wraz z tą dwójką bohaterów podróżuje kobold, Remi, który wprowadza sporo zamieszania a jednocześnie ubarwia wydarzenia. Małe, latające stworzenie służy radą, najczęściej jednak za bardzo się boi, żeby to czynić. Bohaterowie podróżują nie tylko po Paryżu, muszą uciekać a także odkryć tajemnicę tajemniczego pergaminu, dlatego pojawią się w stolicy Innoświata pod Paryżem, wybiorą się również do Włoch, by tam szukać rozwiązania tajemnic.
Bardzo mi się podobało, że nic nie przychodziło naszym bohaterom łatwo, wielokrotnie cierpieli, byli ranni, walczyli i przegrywali. Bardzo pozytywnie odebrałam również cierpienie Mii, po stracie bliskiej osoby. W wielu książkach motyw ten przedstawiony jest na zasadzie był i go nie ma, trudno, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Tutaj widać, że dziewczyna naprawdę cierpi, wielokrotnie wraca myślami do wydarzeń sprzed śmierci, duży plus dla autorki za takie przedstawienie sprawy.
Ciekawa postacią, która bardzo ubarwiła akcję był szef Ciemnoskrzydłych, gargulec o wyglądzie lwa, który miał bardzo specyficzne upodobania. Nie raz uśmiechałam się pod nosem wyobrażając sobie go w ubraniach, które proponował swoim podwładnym.
O tej książce można pisać bardzo wiele, ale lepszym wyjściem jest jej przeczytanie. Autorka stworzyła kompletny świat, bardzo ciekawy i na pewno wiele można w nim jeszcze odkryć; świetnych nietuzinkowych bohaterów, tajemnice, akcje i obronę wartości, które przez niektórych zostały zapomniane. W pewnym momencie pojawia się również uczucie, które szczególnie w Grimie budzi niezrozumienie i początkową niechęć. Jestem bardzo ciekawa jak potoczą się dalsze losy bohaterów, a Was szczerze zachęcam po sięgnięcie po ten tytuł.
Dla kogo:
- miłośników fantastyki, lubiących czytać o istotach nadprzyrodzonych
- osoby, które mają dosyć wampirów, wilkołaków i aniołów, mające chęć poznać nowego, oryginalnego bohatera
- miłośników dobrej akcji, odkrywania tajemnic, walki i obrony
Gargulce - to słowo przywodzi mi na myśl "Dzwonnika z Notre Dame" i kamienne postaci, które pomagały głównemu bohaterowi. W Paryżu gargulce można znaleźć na każdym kroku, nic więc dziwnego, że autorka Grima tam właśnie umiejscowiła akcję swojej powieści. Nie intryguje Was bohater, który jest kamiennym obserwatorem miasta? Po wszystkich wampirach i wilkołakach? Choć patrząc w ten sposób Grim może wyglądać na kolejny tytuł z paranormal romance, a to nieprawda. Sama zwróciłam uwagę na tę książkę jak zawsze po okładce, która w kolorze przyciąga wzrok.

Autorka postawiła na oryginalność przedstawiając głównego bohatera jako gargulca. Wreszcie istota, której nie można porównać i na dzień dzisiejszy niepowtarzalna. To był bardzo interesujący zabieg, który od razu podniósł moją ocenę o parę punktów. Grim, jako bohater jest tajemniczy, niewiele możemy o nim dowiedzieć się na początku książki. Wygląda bardzo ludzko jak na gargulca, jest oczywiście mroczny, kamienny, zamknięty w sobie. Jednak nasz bohater nigdy nie jest całkowicie posłuszny władzy, ma własne zdanie na wiele kwestii i chodzi swoimi ścieżkami. Może więc dobrze się stało, że to on jest świadkiem dziwnej rozmowy i zostaje zobowiązany do obrony człowieka. A jest przed czym, bo na Jakuba polują bardzo niebezpieczne stworzenia, które nie zawahają się przed niczym, żeby ich plan się powiódł. Drugą główną postacią jest Mia - nastolatka, wokół której zaczynają dziać się dziwne rzeczy, widzi postaci, których być nie powinno. Dzięki bratu dowiaduje się, że jest jedną z nielicznych ludzi, którzy przełamują czas i widzą postaci z Innoświata - jest Hartydką. Losy Grima i Mii powoli się splatają, co obie strony wyraźnie martwi. Grim nie chce mieć nic wspólnego z człowiekiem, a Mia nie jest chętna, żeby zawrzeć bliższą znajomość z gburowatym osobnikiem, mimo że zawdzięcza mu życie.
Autorka potrafi pięknie opisywać świat, w którym przyszło żyć bohaterom. Plastyczne obrazy, bardzo ciekawe miejsca, postacie i cała konstrukcja świata sprawia, że czytelnik nie może się oderwać od tej książki. Nie ma możliwości, żeby się zgubić wśród nowych miejsc czy postaci, wszystko opisane jest ze szczegółami. Razem z Mią poznajemy Innoświat i prawa nim rządzące, z Grimem odkrywamy jego przeszłość, tajemnice, których sam nie jest świadom.
Wraz z tą dwójką bohaterów podróżuje kobold, Remi, który wprowadza sporo zamieszania a jednocześnie ubarwia wydarzenia. Małe, latające stworzenie służy radą, najczęściej jednak za bardzo się boi, żeby to czynić. Bohaterowie podróżują nie tylko po Paryżu, muszą uciekać a także odkryć tajemnicę tajemniczego pergaminu, dlatego pojawią się w stolicy Innoświata pod Paryżem, wybiorą się również do Włoch, by tam szukać rozwiązania tajemnic.
Bardzo mi się podobało, że nic nie przychodziło naszym bohaterom łatwo, wielokrotnie cierpieli, byli ranni, walczyli i przegrywali. Bardzo pozytywnie odebrałam również cierpienie Mii, po stracie bliskiej osoby. W wielu książkach motyw ten przedstawiony jest na zasadzie był i go nie ma, trudno, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Tutaj widać, że dziewczyna naprawdę cierpi, wielokrotnie wraca myślami do wydarzeń sprzed śmierci, duży plus dla autorki za takie przedstawienie sprawy.
Ciekawa postacią, która bardzo ubarwiła akcję był szef Ciemnoskrzydłych, gargulec o wyglądzie lwa, który miał bardzo specyficzne upodobania. Nie raz uśmiechałam się pod nosem wyobrażając sobie go w ubraniach, które proponował swoim podwładnym.
O tej książce można pisać bardzo wiele, ale lepszym wyjściem jest jej przeczytanie. Autorka stworzyła kompletny świat, bardzo ciekawy i na pewno wiele można w nim jeszcze odkryć; świetnych nietuzinkowych bohaterów, tajemnice, akcje i obronę wartości, które przez niektórych zostały zapomniane. W pewnym momencie pojawia się również uczucie, które szczególnie w Grimie budzi niezrozumienie i początkową niechęć. Jestem bardzo ciekawa jak potoczą się dalsze losy bohaterów, a Was szczerze zachęcam po sięgnięcie po ten tytuł.
Dla kogo:
- miłośników fantastyki, lubiących czytać o istotach nadprzyrodzonych
- osoby, które mają dosyć wampirów, wilkołaków i aniołów, mające chęć poznać nowego, oryginalnego bohatera
- miłośników dobrej akcji, odkrywania tajemnic, walki i obrony
11/26/2014
"Wszystko zostaje w rodzinie" Aneta Jadowska
Dane techniczne:
- Autor: Jadowska Aneta
- Tytuł: Wszystko zostaje w rodzinie
- Seria: Heksalogia o Wiedźmie t. 4
- Wydawnictwo: Fabryka Słów
- Liczba e-stron (epub): 397
- Premiera: 14 marca 2014
- Gatunek: fantastyka (urban fantasy)
Przed Wami kolejny tom przygód Dory Wilk, który bardziej pochłonęłam niż przeczytałam. Jak do tej pory ten tom plasuje się dla mnie, ex aequo z pierwszym, na samym szczycie.
Dora nie miała chwili odpoczynku po przygodach z Rafaelem, pojawiły się problemy z Trójprzymierzu, kłopoty u wampirów. Co sprawia, że wampiry z własnej woli wychodzą na słońce, co jest równoznaczne ze śmiercią? W gnieździe Gajusza nie dzieje się dobrze, a Dora przez wzgląd na swoich synów, nie może pozostać obojętna na problemy. Dobrze, że przynajmniej wilki nie mają kłopotów. A może jednak? Co bowiem znaczy tajemnicza napaść na bohaterkę?
Ten tom mnie urzekł, od pierwszych stron. Najpierw problemy z Trumnie, trudne rozmowy z Gajuszem, próba pomocy, która nie będzie należała do łatwych, wycieczka do wilczego stada. Tutaj pojawia się sporo nowych postaci.
Najbardziej intrygującą z nich stał się osobisty ochroniaż Dory - Varg. Jego zachowanie dawało wiele do myślenia. Naprawdę byłam szalenie ciekawa, jakie motywy nim kierują. To dzięki Vargowi tak dobrze czytało mi się tę książkę - jego wieczne utarczki z Dorą, wredne zachowanie a jednocześnie momenty, kiedy zmieniał się nie do poznania... Miałam nieszczęście właściwie w momencie wyjaśnienia zagadki tej postaci skończyć czytanie i zostać z niewyjaśnioną tajemnicą przez 8 godzin. Udało mi się wzmocnić samozaparcie i wytrwałość czekając na dalszy ciąg. Było warto, choć motyw skojarzył mi się mocno ze Zmierzchem, w którym pierwszy raz spotkałam się z tym zjawiskiem.
No i Miron... Lubiłam diabła, może nie jest moją ulubioną postacią, ale jednak miałam do niego pewien sentyment, jednak po tym co wyczyniał w tym tomie zdecydowanie jest na cenzurowanym. Na zachowanie Dory patrzyłam z dwóch perspektyw, z jednej strony dziewczyna do niedawna nie chciała się z nikim wiązać, więc nie powinna tak bardzo brać tego do siebie. Z drugiej - świeże uczucie, które druga strona potraktowała w ten sposób... Można zrozumieć.
Pojawiło się parę nowych postaci, które można lubić bądź nie, ale które są wyraziste i warto je poznać. Dużym plusem są nowe postacie kobiece, które trochę rozerwą towarzystwo, do tej pory tak bardzo samcze. Spodobała mi się kreacja Szelmy, mam nadzieję, że w przyszłości będę miała okazję trochę więcej o niej poczytać, jeśli nie w przygodach Dory, to może w zbiorze opowiadań.
Dora walczy, pomaga, staje się też swatką, w czym, jak się okazuje jest całkiem dobra. Lekki wątek miłosny dodał pikanterii tej pozycji.
Nie zmienił się styl, nie zmienili się i bohaterowie. Nadal czyta się tę serię z wielką radością, zainteresowaniem. Kiedyś myślałam, że nie przepadam za urban fantasy, jednak autorka zdecydowanie pokazała mi, że się mylę.
Dodam tylko, że w każdej wolnej chwili sięgałam po tę książkę, by w momencie kiedy czytać nie mogłam, zastanawiać się co dalej przydarzy się bohaterom i jak potoczą się dalej ich losy. To chyba najlepsza rekomendacja, bo nie każda książka tak na mnie wpływa.
Dla kogo:
- dla fanów autorki
- dla fanów urban fantasy, poznajcie naszą rodzimą twórczość
- dla fanów świata nadprzyrodzonego, tuż obok
- dla miłośników dobrzej rozrywki, świetnego humoru, ciekawej akcji
Złodziej dusz | Bogowie muszą być szaleni | Zwycięzca bierze wszystko | Wszystko zostaje w rodzinie
Książka bierze udział w wyzwaniu: "Czytam fantastykę II"
Przed Wami kolejny tom przygód Dory Wilk, który bardziej pochłonęłam niż przeczytałam. Jak do tej pory ten tom plasuje się dla mnie, ex aequo z pierwszym, na samym szczycie.
Dora nie miała chwili odpoczynku po przygodach z Rafaelem, pojawiły się problemy z Trójprzymierzu, kłopoty u wampirów. Co sprawia, że wampiry z własnej woli wychodzą na słońce, co jest równoznaczne ze śmiercią? W gnieździe Gajusza nie dzieje się dobrze, a Dora przez wzgląd na swoich synów, nie może pozostać obojętna na problemy. Dobrze, że przynajmniej wilki nie mają kłopotów. A może jednak? Co bowiem znaczy tajemnicza napaść na bohaterkę?

Najbardziej intrygującą z nich stał się osobisty ochroniaż Dory - Varg. Jego zachowanie dawało wiele do myślenia. Naprawdę byłam szalenie ciekawa, jakie motywy nim kierują. To dzięki Vargowi tak dobrze czytało mi się tę książkę - jego wieczne utarczki z Dorą, wredne zachowanie a jednocześnie momenty, kiedy zmieniał się nie do poznania... Miałam nieszczęście właściwie w momencie wyjaśnienia zagadki tej postaci skończyć czytanie i zostać z niewyjaśnioną tajemnicą przez 8 godzin. Udało mi się wzmocnić samozaparcie i wytrwałość czekając na dalszy ciąg. Było warto, choć motyw skojarzył mi się mocno ze Zmierzchem, w którym pierwszy raz spotkałam się z tym zjawiskiem.
No i Miron... Lubiłam diabła, może nie jest moją ulubioną postacią, ale jednak miałam do niego pewien sentyment, jednak po tym co wyczyniał w tym tomie zdecydowanie jest na cenzurowanym. Na zachowanie Dory patrzyłam z dwóch perspektyw, z jednej strony dziewczyna do niedawna nie chciała się z nikim wiązać, więc nie powinna tak bardzo brać tego do siebie. Z drugiej - świeże uczucie, które druga strona potraktowała w ten sposób... Można zrozumieć.
Pojawiło się parę nowych postaci, które można lubić bądź nie, ale które są wyraziste i warto je poznać. Dużym plusem są nowe postacie kobiece, które trochę rozerwą towarzystwo, do tej pory tak bardzo samcze. Spodobała mi się kreacja Szelmy, mam nadzieję, że w przyszłości będę miała okazję trochę więcej o niej poczytać, jeśli nie w przygodach Dory, to może w zbiorze opowiadań.
Dora walczy, pomaga, staje się też swatką, w czym, jak się okazuje jest całkiem dobra. Lekki wątek miłosny dodał pikanterii tej pozycji.
Dora walczy, pomaga, staje się też swatką, w czym, jak się okazuje jest całkiem dobra. Lekki wątek miłosny dodał pikanterii tej pozycji.
Nie zmienił się styl, nie zmienili się i bohaterowie. Nadal czyta się tę serię z wielką radością, zainteresowaniem. Kiedyś myślałam, że nie przepadam za urban fantasy, jednak autorka zdecydowanie pokazała mi, że się mylę.
Dodam tylko, że w każdej wolnej chwili sięgałam po tę książkę, by w momencie kiedy czytać nie mogłam, zastanawiać się co dalej przydarzy się bohaterom i jak potoczą się dalej ich losy. To chyba najlepsza rekomendacja, bo nie każda książka tak na mnie wpływa.
Dla kogo:
- dla fanów autorki
- dla fanów urban fantasy, poznajcie naszą rodzimą twórczość
- dla fanów świata nadprzyrodzonego, tuż obok
- dla miłośników dobrzej rozrywki, świetnego humoru, ciekawej akcji
6/05/2014
"Szczęście pachnie bzem" Aleksandra Tyl

- Autor: Tyl Aleksandra
- Tytuł: Szczęście pachnie bzem
- Wydawnictwo: Prozami
- Liczba e-stron (epub):
- Premiera: 14 maja 2012
- Gatunek: literatura kobieca
Bardzo miło wspominam chwile spędzone z "Aleją Bzów", wiedziałam więc, że sięgnę po kontynuację przygód bohaterów. Nadarzyła się okazja, więc "Szczęście pachnie bzem" również za mną. Jednak po tej pozycji mam mieszane uczucia.
Po życiowych burzach w życiu Izy nie pozostał nawet ślad. Wiktor jest kochającym mężczyzną, który robi wszystko, żeby bohaterka była szczęśliwa. Nowa praca, którą kobieta zaczyna, wydaje się spełnieniem marzeń. Pojawia się informacja, że jej mieszkanie - własne mieszkanie - jest gotowe do odbioru. Monika z Oliwką jadą do Stanów na operację, która zmieni życie dziewczynki. Babcia Izy jest szczęśliwa w nowym mieszkaniu. I w ciągu krótkiego czasu wszystko zaczyna się psuć.
Aleksandra Tyl przedstawia dalsze losy Izy i osób z jej otoczenia, nie szczędząc kobiecie wielu zmartwień. Pojawia się śmierć, niezrozumienie, rozpacz, zdrada, odcięcie od świata, praca pod presją. I choć przez część książki wspierałam bohaterkę, to niektóre jej wybory dość mocno zmieniły moje podejście. W pewnym momencie kobieta, która trzeba przyznać była w trakcie żałoby, nakłaniana przez bliskie osoby podjęła decyzję, która zaowocowała jeszcze większymi problemami. Tej właśnie decyzji nie mogę jej darować. Izabela sama sobie stworzyła problemy i potem sama przez to cierpiała. Z drugiej strony decyzje, które kobieta podejmuje w sprawie Oliwki są bardzo dojrzałe i mimo presji otoczenia dziewczyna nie poddaje się, co wzbudziło we mnie same pozytywne wrażenia.
Swoją drogą, "gdzie ci mężczyźni" jak Wiktor? Problemów, z którymi musiał się zmierzyć (w dużej mierze przez Izę) była cała masa a mimo wszystko miał głowę na karku. A jego uczucie do bohaterki, potrafiło przezwyciężyć wszystkie problemy.
![]() |
Aleksandra Tyl - Źródło |
Dwie sprawy drażniły mnie w tej książce i spowodowały niższą ocenę. Jeden, to wybór Izy, o którym napisałam wyżej, a drugie to zakończenie, a właściwie ostatnie spotkanie i rozmowa bohaterki, która spowodowała, że ta książka wydała mi się naciągana, choć pewnie autorka wprowadziła ten wątek w zupełnie odwrotnym celu.
Książka pani Aleksandry jest dobra, nadal przedstawia codzienne życie, troski i problemy, które przeżywa każdy z nas. Sięgając po ten tytuł, wraz z bohaterką przeżywamy trudne chwile, które z biegiem czasu udaje się przezwyciężyć. Wyczytałam, że szykuje się premiera nowej książki autorki, więc na pewno będę ją miała na uwadze.
5/29/2014
Targi Książki w Warszawie 2014
Targi oczami Barwinki:
Na targach pojawiłam się w czwartek rano i z przerwami nie opuszczałam Stadionu do soboty po południu. :) Przez te trzy dni świetnie się bawiłam, poznałam trochę nowych ludzi, zapoznałam mniejsze wydawnictwa, kupiłam więcej książek niż powinnam ("to już ostatnia, to już na pewno ostatnia" ;) - Mel) i dwa razy zostałam zaskoczona przecudowną informacją :) Mogłabym pisać bardzo wiele o moich wrażeniach, ale pewnie bym Was zanudziła. Dlatego wspomnę tylko o tych najważniejszych rzeczach, które przykuły moją uwagę.
W czwartek razem z Melisandrą odebrałyśmy wejściówki blogerskie, które uprawniały do darmowego wejścia na Targi przez cztery dni. Inicjatywa zacna, tym bardziej, że każdy bloger na pewno wspomni o tym wydarzeniu :D Czwartek jest tzw. dniem branżowym, pojawia się wtedy bardzo dużo bibliotekarzy z całej polski, jest trochę blogerów i innych gości, ale jednak tego dnia można było spokojnie zwiedzić wszystkie stanowiska, porozmawiać z wystawcami i ogólnie zapoznać się z rozłożeniem stoisk.
Na początku nie mogło nas zabraknąć na oficjalnym otwarciu Targów, gdzie przemawiało bardzo wiele znanych osób. Ale szczerze? Nie dosiedziałam do końca, wolałam pooglądać stoiska niż słuchać jakich sławnych gości mamy (nie Ty jedna... - Mel). ;P
Pierwszym miejscem gdzie zatrzymałam się na dłużej było stoisko wydawnictwa Lambook. Jest ono stosunkowo młode. W zeszłym roku miałam wielką ochotę, żeby kupić jakieś książki, ale wtedy nie nastawiałam się na papierowe egzemplarze. W tym roku po przemiłej rozmowie z Shirin Kader, autorką jednej z książek tam wydanych zdecydowałam się na dwa nowe nabytki, z tym jeden z autografem pisarki :) Swoją drogą jestem zachwycona wydaniem wszystkich książek, które wychodzą w tym wydawnictwie.
Kolejny przystanek to stoisko czytników Pocketbook, gdzie zaskoczył mnie widok akwarium. Okazało się, że to prezentacja jednego z najnowszych modeli, który jest wodoodporny (trudno Ci było ukryć zachwyt i chyba niespecjalnie próbowałaś :D - Mel). I choć sama mam czytnik innej marki, to spędziłam bardzo miłe chwile na rozmowie z jedną z pań ze stoiska.
Później chodziłam sobie po wszystkich stoiskach wypatrując co ciekawszych rzeczy. Znalazłam parę książek, które w przyszłości chciałabym przeczytać. Sporo fajnych gadżetów, zbierałam zakładki wszędzie gdzie się dało :)
Piątek był dniem, który z wielu przyczyn uważam za najbardziej udany. Przede wszystkim poznałam Natalię z Recenzji według Natalii. Spędziłyśmy razem piątek i sobotę :) Poza tym udało mi się spotkać kolegę ze studiów (bibliotekarza z Narodowej), poznałam koleżankę Melisandry i szybko się okazało, że w sumie razem studiowałyśmy. ;P Na koniec podczas stania po autograf do pani Cherezińskiej wszyscy nawiązaliśmy znajomość z koleżanką bibliotekarką z małej miejscowości - Mileną. Mam nadzieję, że uda się te kontakty utrzymać :)
Piątek to również dzień bibliotekarski, także ludzi z niebieskimi przypinkami było bardzo dużo. Na początek postanowiłam zwiedzić drugie piętro, gdzie jak się okazało też było trochę wystawców. Ja podjęłam rozmowę z Panią Heleną Pietroń i jej mężem, którzy zajmują się tworzeniem pięknych i niepowtarzalnych zakładek do książek - Nitką Malowane. Spędziłam tam sporo czasu na rozmowie i przeglądaniu zbiorów. Metoda tworzenia jest ciekawa, bo wzory tworzone są przede wszystkim z nitek, czasem z większych kawałków tkanin, a na końcu są laminowane. Jak to powiedziała pani Helena, trzeba dotknąć, żeby przekonać się o co chodzi. :) W końcu zdecydowałam się na dwie zakładki, jedną dla siebie, a drugą dla Melisandry, która nie tak dawno miała imieniny (potwierdzam, jestem zachwycona prezentem, zobaczycie do na zdjęciach - Mel). :)
Kolejnym przystankiem było stoisko wydawnictwa Książkowe Klimaty, które zajmuje się wydawaniem literatury czeskiej, słowackiej i greckiej. To było pierwsze spotkanie z wydawnictwem i jestem bardzo zadowolona. Po namowach pań ze stoiska wyszłam z trzema nowymi nabytkami, po jednym tytule z każdego państwa.
Na stanowisku firmy Tissotoys zdecydowałam się na kupno przywieszki z Tytusem na prezent dla taty, który w niedzielę świętował urodziny. Muszę przyznać, że wszystkie figurki mnie urzekły.
Wielkim szokiem było dla mnie odkrycie drugiej części serii Inni Anny Bishop, którą spodziewałam się kupić dopiero w czerwcu. Odkrycie to spowodowało, że wyszłam z tą książką w łapkach. :)
W piątek zdobyłam dwa autografy - Pani Rybałtowskiej i Pani Cherezińskiej. Autorka "Korony śniegu i krwi" miło mnie zaskoczyła mówiąc, że może wykorzysta mój nick na imię dla jednej z Zielonych Kobiet w trzecim tomie. :D
Sobota to najbardziej zabiegany dzień. Tego dnia pojawiło się bardzo wiele atrakcji na płycie stadionu ale nie tylko. Przyszło mnóstwo rodzin z dziećmi, przyjechali ludzie z całej polski - jednym słowem tłumy. Dodatkowo ten dzień obfitował w licznych autorów, którzy rozdawali autografy. Sama biegałam od jednego stanowiska do drugiego. Udało mi się zdobyć podpisy takich osób jak - Maria Szabłowska, Krzysztof Szewczyk, Katarzyna Enerlich, prof. Jerzy Bralczyk, Wojciech Jagielski, Katarzyna Zyskowska-Ignaciak, Maria Czubaszek, Andrzej Ziemiański, Katarzyna Grochola, Małgorzata Gutowska-Adamczyk, Małgorzata Kalicińska. Jak widzicie nie są to jedynie pisarze, ale również inne osoby ze świata kultury i sztuki. Niestety nie dotarłam do niektórych osób ze względu na dublujące się godziny i ogromne kolejki. Przy stoisku, gdzie autografy rozdawała pani Kalicińska poznałam autorkę bloga Lustro Rzeczywistości, co bardzo miło wspominam. :)
Ostatnim przemiłym akcentem było bardzo pozytywne zaskoczenie na stanowisku wydawnictwa Papierowy Księżyc, gdzie przez przypadek odkryłam (nie wiem jak to możliwe że przez dwa wcześniejsze dni tego nie widziałam) iż podjęli się oni wydawania książek Olgi Gromyko (pisałam o tej autorce na początku roku). Po wielkim WOW wiedziałam, że nie wyjdę do domu bez "Wiernych wrogów" których można było dostać na Targach .
Po bardzo intensywnie spędzonych sześciu godzinach postanowiłam wrócić do domu, bo nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Trochę żałuję, tym bardziej, że w niedzielę nie mogłam być obecna na targach, ale w tym roku i tak bardzo intensywnie spędziłam te trzy dni (Ty to chociaż balowałaś 3 dni, ja w ostatniej chwili odpadłam z soboty, czego nie potrafię odżałować, ale spokojnie, za rok odbijam sobie wszystko - Mel). :)
Bardzo żałowałam, że nie mogę być w niedzielę, bo zależało mi na spotkaniu dwóch autorek - Anety Jadowskiej i Doroty Sumińskiej. Dzięki poświęceniu Natalii mam autografy obu pań, jednak co osobiste spotkanie to osobiste...
Bardzo żałowałam, że nie mogę być w niedzielę, bo zależało mi na spotkaniu dwóch autorek - Anety Jadowskiej i Doroty Sumińskiej. Dzięki poświęceniu Natalii mam autografy obu pań, jednak co osobiste spotkanie to osobiste...
Podsumowując, bawiłam się świetnie, odkryłam nowe wydawnictwa, poznałam nowych ludzi i zdobyłam 11 nowych książek, co mocno uszczupliło moje finanse, ale cóż. Książkami podzielę się z Wami pod koniec miesiąca, publikując stosik :)
Tutaj widzicie parę zdjęć, które przedstawiają to o czym pisałam wyżej. Resztę zdjęć (a trochę ich jest) i filmów obiecała wstawić Melisandra :)
Tutaj widzicie parę zdjęć, które przedstawiają to o czym pisałam wyżej. Resztę zdjęć (a trochę ich jest) i filmów obiecała wstawić Melisandra :)
Targi oczami Melisandry
W czwartek po 11 zawitałam w progi Stadionu Narodowego. Ten dzień oraz piątek miał być dniem branżowym, dla m.in. bibliotekarzy, wydawców i księgarzy, a sobota i niedziela dedykowane były na "Rodzinny piknik z książką".
Targom towarzyszyło wiele akcji pobocznych, w tym ponownie wymiana książek papierowych na ebooki. W tym roku obowiązywało przeliczenie 5 książek za 1 ebooka, więc się nie zdecydowałam. W zeszłym roku obowiązywało przeliczenie 1 do 1 i zebrano ponad 10 000 książek. (w tym roku zebrali naprawdę mało książek. Nie bardzo się chwalą w sieci, ale w piątek widziałam koło 500 książek. Poza tym nie dość, że przelicznik był okropny, to ilość ebooków, które można było pobrać była zastraszająco mała - może 20-25 książek, niewiele ciekawych tytułów. W zeszłym roku można było wybierać z całego katalogu publio. Trochę żałuję, że się zdecydowałam oddać książki, jedyne pocieszenie to to, że tych książek i tak się chciałam pozbyć - barwinka).
Na zdjęciu powyżej macie plakat akcji "Czytanie uczłowiecza", promujący kolorowanie największego rysunku w Warszawie, narysowany przez Papcia Chmiela, który we własnej osobie również zaszczycił targi. Przy okazji - lubicie komiksy z Tytusem, Romkiem i A'Tomkiem? (ja uwielbiam, podbierałam te komiksy tacie jak byłam dzieckiem - barwinka)
Trzy piętra zgromadziły ogrom wystawców. Według zapowiedzi organizatorów przed imprezą, miało ich być niemal 700 (w zeszłym roku wystawców było 480 z 18 krajów, autorów prawie 450). Faktycznie, nie dało się zauważyć, że impreza się rozrosła. Więcej wszystkiego - stoisk, książek, broszur, zakładek, karteczek z rabatami... Co ciekawe, nie było wcale trudniej z tego powodu się przemieszczać między stoiskami, pomijając narastającą ciągle liczbę ludzi. (ciesz się, że nie było Cię w sobotę. Przy Olesiejuku zrobiło się tak "wąskie gardło" że ciężko się było przepchnąć :/ - barwinka) Widać było wyraźnie nawet w dni branżowe rozwój inicjatyw skierowanych do dzieci. Już w czwartek naliczyłam z 5 czy 6 wycieczek, od przedszkolaków po gimnazjalistów. W piątek było ich jeszcze więcej. Stadion wibrował od ich krzyków, ale cel uświęca środki - jeśli choć kilkoro rzeczywiście sięgnie po książkę dla przyjemności, to będzie to sukces. Zauważyłam że młode pokolenie z ogromnym uporem odpycha od siebie tę formę rozrywki - jest zapatrzone w migające ekraniki telefonów i komputerów...

W tym roku zrezygnowałam ze spotkań w salach konferencyjnych, ale nie żałuję, rzeczy do obejrzenia było zbyt wiele, żeby dać radę ze wszystkim, musiałabym się sklonować, a barwinka chyba by nie zniosła dwóch takich jędz jak ja. ;) (pewnie byłoby trudno ;P - barwinka)

Dodatkowo moja zakładka, którą dostałam od barwinki wygląda tak:
Piękna, prawda? :)
Na zwieńczenie podaję Wam film z targów, mam nadzieję że mój pomysł na montaż przypadnie wam do gustu:
5/18/2014
"Zbuntowana" Veronica Roth
- Autor: Roth Veronica
- Tytuł: Zbuntowana
- Tytuł oryginalny: Insurgent
- Seria: Niezgodna t. 2
- Tłumaczenie: Marta Czub, Ewa Ratajczyk
- Wydawnictwo: Amber
- Liczba e-stron (epub):
- Premiera: 3 październik 2012
- Gatunek: lit. młodzieżowa, fantastyka
Co zrobić, gdy świat, który znamy, już nie istnieje. Czy można przeciwstawić się osobie, która w swym szaleństwie zabija innych przy pomocy ludzi-robotów? Jak zakończyć to zło? Czy po tym wszystkim możliwy jest powrót do poprzednich podziałów? No i co jest za płotem?
Po wciągającej "Niezgodnej" postanowiłam, nie czekając długo, sięgnąć po drugi tom serii - Zbuntowaną. Miałam nadzieję na absorbującą akcję, ciekawe relacje bohaterów i nietuzinkowe rozwiązanie historii. Niestety tym razem nie wszystko poszło po mojej myśli.
Tris, Tobias i garstka Altruistów, którzy uratowali się z masakry podążają do siedziby Serdeczności. Chcą tam odpocząć i przemyśleć dalszy plan działania. Niestety Erudyci cały czas depczą im po piętach, co zmusza bohaterów do ucieczki, najpierw do Bezfrakcyjnych, potem do Prawych. Cały czas myślą, jak pokonać Jeanine i resztę Erudytów.
Drugi tom cyklu zapowiadał się na równie wciągający jak jedynka. Na początku trochę trudno było mi się pogodzić (tak samo jak głównej bohaterce), że dawny porządek został zniszczony i to właściwie w jednej chwili. Dość szybko jednak zaczęłam z uwagą śledzić losy Tris i pozostałych. Do połowy książki szło mi nawet nieźle, ale potem stanęłam w miejscu. Decyzje, które podejmuje dziewczyna zaczęły mnie irytować, a apogeum przyszło w momencie jej "poświęcenia się dla ludzkości". Rozumiem, że wbrew pozorom Tris to szesnastolatka, która nie zawsze zdaje sobie sprawę z konsekwencji swoich wyborów, ale ciągłe okłamywanie najbliższych, bo tak trzeba, do mnie nie przemawia. Najpierw jest gotowa poświęcić życie, potem nagle rozumie, jak jest ono ważne. No i podejście, że jak ona się poświęci to inni przeżyją jest co najmniej głupia. Po tym, czego dopuściła się Jeanine, wiadomo, że kobieta jest gotowa zniszczyć wszystkich, a to że jedna dziewczyna przyjdzie do niej z własnej woli tego nie zmieni. A do tego Tris jest święcie przekonana, że Tobias nie będzie jej ratował? Przepraszam, trochę mnie ten wątek zirytował i musiałam się Wam z tego powodu wygadać. Mam nadzieję, że nie zdradziłam za dużo z treści.
Drugim problemem tej książki jest to, że w sumie niewiele się dzieje. Ciągle uciekają, uciekają i uciekają. A to do jednej frakcji, a to do drugiej. Erudyci cały czas ich szukają, przypuszczają ataki i dopiero na końcu zaczyna się odrobinę bardziej interesujący wątek. Niczym mnie ta książka nie zaskoczyła. Nie było jakiś niesamowitych zwrotów akcji. Tris jako jedyna osoba zdaje sobie sprawę, że chodzi o coś więcej a informacje, które mogą zmienić sytuację trzeba ujawnić światu. Wszyscy inni myślą tylko o ataku i zabijaniu. Nawet Tobias, którego miałam za mądrego chłopaka, podąża w jednym kierunku, i nikt nie może tego zmienić.
Gdyby nie zakończenie, które daje nadzieję, że trzeci tom będzie interesujący, pewnie na tym zakończyłabym przygodę ze światem pani Roth. Jednak informacje, które autorka ujawnia na ostatnich stronach dają nadzieję, na zupełny zwrot akcji i dlatego na pewno "Wierną" również przeczytam. Z nadzieją, że trzeci tom będzie trzymał poziom pierwszego.
Ale z drugiej strony oprócz narzekania na akcję, nic innego mi nie przeszkadzało. Język jest na tym samym poziomie. Poznajemy coraz to nowe frakcje, ich mieszkańców i tok myślenia. Chwilowo przywiązujemy się do nowych bohaterów, którzy niestety szybko znikają z historii. Autora pozwala nam poznać Serdecznych, chyba najbardziej szczęśliwą frakcję, choć pewien incydent z serum może temu zaprzeczyć. Poznajemy Prawych, którzy poprzez serum prawdy potrafią poznać prawdziwe powody działania, ale jednocześnie odkrywają najskrytsze sekrety i lęki. Poznajemy również Erudytów z ich wiecznym dążeniem do nauki i odkrywania. Autorka pozwala również zajrzeć do Bezfrakcyjnych, którzy mieli być ludźmi wyrzuconymi za nawias społeczeństwa, ale prawda wygląda trochę inaczej. Tutaj widziałam same plusy.
Komu polecić? Na pewno osoby, które sięgnęły po "Niezgodą" będą chciały poznać dalsze losy bohaterów. I może odbierzecie tą książkę zupełnie inaczej. Ja trzymam kciuki za "Wierną", choć pewnie będę musiała zrobić sobie przerwę zanim po nią sięgnę.
Chciałam napisać jeszcze parę słów o ekranizacji "Niezgodnej". Byłam miesiąc po premierze i sala była praktycznie pusta. Wreszcie spokojne oglądanie, bez głupich komentarzy, śmiechu i hałasowaniu popcornem :)
Film mi się podobał. Oczywiście oceniając kryteria samego filmu, a nie porównując go z książką, bo do pierwowzoru mu daleko. Ale nie był zły. Jedynym dużym problemem, który raził mnie przez cały czas byli bohaterowie - Tris i Cztery. Aktorka zupełnie mi nie pasowała. Ale największym problemem był dla mnie aktor, który grał Tobiasa. Wiem, że ma liczne grono fanek. Ale zastanówmy się chwilę. Czy tak wygląda osiemnastolatek? Właśnie przed chwilą odkryłam, że ten aktor jest w moim wieku - 30 lat? Tak, tak jest przystojny, ale zupełnie nie pasuje do tej roli :
Co zrobić, gdy świat, który znamy, już nie istnieje. Czy można przeciwstawić się osobie, która w swym szaleństwie zabija innych przy pomocy ludzi-robotów? Jak zakończyć to zło? Czy po tym wszystkim możliwy jest powrót do poprzednich podziałów? No i co jest za płotem?
Po wciągającej "Niezgodnej" postanowiłam, nie czekając długo, sięgnąć po drugi tom serii - Zbuntowaną. Miałam nadzieję na absorbującą akcję, ciekawe relacje bohaterów i nietuzinkowe rozwiązanie historii. Niestety tym razem nie wszystko poszło po mojej myśli.
Tris, Tobias i garstka Altruistów, którzy uratowali się z masakry podążają do siedziby Serdeczności. Chcą tam odpocząć i przemyśleć dalszy plan działania. Niestety Erudyci cały czas depczą im po piętach, co zmusza bohaterów do ucieczki, najpierw do Bezfrakcyjnych, potem do Prawych. Cały czas myślą, jak pokonać Jeanine i resztę Erudytów.
Drugi tom cyklu zapowiadał się na równie wciągający jak jedynka. Na początku trochę trudno było mi się pogodzić (tak samo jak głównej bohaterce), że dawny porządek został zniszczony i to właściwie w jednej chwili. Dość szybko jednak zaczęłam z uwagą śledzić losy Tris i pozostałych. Do połowy książki szło mi nawet nieźle, ale potem stanęłam w miejscu. Decyzje, które podejmuje dziewczyna zaczęły mnie irytować, a apogeum przyszło w momencie jej "poświęcenia się dla ludzkości". Rozumiem, że wbrew pozorom Tris to szesnastolatka, która nie zawsze zdaje sobie sprawę z konsekwencji swoich wyborów, ale ciągłe okłamywanie najbliższych, bo tak trzeba, do mnie nie przemawia. Najpierw jest gotowa poświęcić życie, potem nagle rozumie, jak jest ono ważne. No i podejście, że jak ona się poświęci to inni przeżyją jest co najmniej głupia. Po tym, czego dopuściła się Jeanine, wiadomo, że kobieta jest gotowa zniszczyć wszystkich, a to że jedna dziewczyna przyjdzie do niej z własnej woli tego nie zmieni. A do tego Tris jest święcie przekonana, że Tobias nie będzie jej ratował? Przepraszam, trochę mnie ten wątek zirytował i musiałam się Wam z tego powodu wygadać. Mam nadzieję, że nie zdradziłam za dużo z treści.
Drugim problemem tej książki jest to, że w sumie niewiele się dzieje. Ciągle uciekają, uciekają i uciekają. A to do jednej frakcji, a to do drugiej. Erudyci cały czas ich szukają, przypuszczają ataki i dopiero na końcu zaczyna się odrobinę bardziej interesujący wątek. Niczym mnie ta książka nie zaskoczyła. Nie było jakiś niesamowitych zwrotów akcji. Tris jako jedyna osoba zdaje sobie sprawę, że chodzi o coś więcej a informacje, które mogą zmienić sytuację trzeba ujawnić światu. Wszyscy inni myślą tylko o ataku i zabijaniu. Nawet Tobias, którego miałam za mądrego chłopaka, podąża w jednym kierunku, i nikt nie może tego zmienić.
Gdyby nie zakończenie, które daje nadzieję, że trzeci tom będzie interesujący, pewnie na tym zakończyłabym przygodę ze światem pani Roth. Jednak informacje, które autorka ujawnia na ostatnich stronach dają nadzieję, na zupełny zwrot akcji i dlatego na pewno "Wierną" również przeczytam. Z nadzieją, że trzeci tom będzie trzymał poziom pierwszego.
Ale z drugiej strony oprócz narzekania na akcję, nic innego mi nie przeszkadzało. Język jest na tym samym poziomie. Poznajemy coraz to nowe frakcje, ich mieszkańców i tok myślenia. Chwilowo przywiązujemy się do nowych bohaterów, którzy niestety szybko znikają z historii. Autora pozwala nam poznać Serdecznych, chyba najbardziej szczęśliwą frakcję, choć pewien incydent z serum może temu zaprzeczyć. Poznajemy Prawych, którzy poprzez serum prawdy potrafią poznać prawdziwe powody działania, ale jednocześnie odkrywają najskrytsze sekrety i lęki. Poznajemy również Erudytów z ich wiecznym dążeniem do nauki i odkrywania. Autorka pozwala również zajrzeć do Bezfrakcyjnych, którzy mieli być ludźmi wyrzuconymi za nawias społeczeństwa, ale prawda wygląda trochę inaczej. Tutaj widziałam same plusy.
Drugi tom cyklu zapowiadał się na równie wciągający jak jedynka. Na początku trochę trudno było mi się pogodzić (tak samo jak głównej bohaterce), że dawny porządek został zniszczony i to właściwie w jednej chwili. Dość szybko jednak zaczęłam z uwagą śledzić losy Tris i pozostałych. Do połowy książki szło mi nawet nieźle, ale potem stanęłam w miejscu. Decyzje, które podejmuje dziewczyna zaczęły mnie irytować, a apogeum przyszło w momencie jej "poświęcenia się dla ludzkości". Rozumiem, że wbrew pozorom Tris to szesnastolatka, która nie zawsze zdaje sobie sprawę z konsekwencji swoich wyborów, ale ciągłe okłamywanie najbliższych, bo tak trzeba, do mnie nie przemawia. Najpierw jest gotowa poświęcić życie, potem nagle rozumie, jak jest ono ważne. No i podejście, że jak ona się poświęci to inni przeżyją jest co najmniej głupia. Po tym, czego dopuściła się Jeanine, wiadomo, że kobieta jest gotowa zniszczyć wszystkich, a to że jedna dziewczyna przyjdzie do niej z własnej woli tego nie zmieni. A do tego Tris jest święcie przekonana, że Tobias nie będzie jej ratował? Przepraszam, trochę mnie ten wątek zirytował i musiałam się Wam z tego powodu wygadać. Mam nadzieję, że nie zdradziłam za dużo z treści.

Gdyby nie zakończenie, które daje nadzieję, że trzeci tom będzie interesujący, pewnie na tym zakończyłabym przygodę ze światem pani Roth. Jednak informacje, które autorka ujawnia na ostatnich stronach dają nadzieję, na zupełny zwrot akcji i dlatego na pewno "Wierną" również przeczytam. Z nadzieją, że trzeci tom będzie trzymał poziom pierwszego.
Ale z drugiej strony oprócz narzekania na akcję, nic innego mi nie przeszkadzało. Język jest na tym samym poziomie. Poznajemy coraz to nowe frakcje, ich mieszkańców i tok myślenia. Chwilowo przywiązujemy się do nowych bohaterów, którzy niestety szybko znikają z historii. Autora pozwala nam poznać Serdecznych, chyba najbardziej szczęśliwą frakcję, choć pewien incydent z serum może temu zaprzeczyć. Poznajemy Prawych, którzy poprzez serum prawdy potrafią poznać prawdziwe powody działania, ale jednocześnie odkrywają najskrytsze sekrety i lęki. Poznajemy również Erudytów z ich wiecznym dążeniem do nauki i odkrywania. Autorka pozwala również zajrzeć do Bezfrakcyjnych, którzy mieli być ludźmi wyrzuconymi za nawias społeczeństwa, ale prawda wygląda trochę inaczej. Tutaj widziałam same plusy.
Komu polecić? Na pewno osoby, które sięgnęły po "Niezgodą" będą chciały poznać dalsze losy bohaterów. I może odbierzecie tą książkę zupełnie inaczej. Ja trzymam kciuki za "Wierną", choć pewnie będę musiała zrobić sobie przerwę zanim po nią sięgnę.
Chciałam napisać jeszcze parę słów o ekranizacji "Niezgodnej". Byłam miesiąc po premierze i sala była praktycznie pusta. Wreszcie spokojne oglądanie, bez głupich komentarzy, śmiechu i hałasowaniu popcornem :)

5/12/2014
"Marynarka" Mirosław Tomaszewski
Dane techniczne:
- Autor: Tomaszewski Mirosław
- Tytuł: Marynarka
- Wydawnictwo: W.A.B.
- Liczba stron: 256
- Premiera: 23 październik 2013
- Gatunek: sensacja, obyczaj
Polacy strzelający do Polaków. Walka między mieszkańcami tego samego miasta. Demonstracje spowodowane podwyżkami cen żywności. Tłumy na ulicach. Czołgi, gaz, ostre naboje. Zabici i ranni. Te wydarzenia nie są bardzo odległe. Prawie czterdzieści pięć lat temu, za życia naszych rodziców doszło do strajków, interwencji zbrojnej i śmierci. W tym wypadku nie mam na myśli stanu wojennego, ale wydarzenia z grudnia 1970 roku, kiedy doszło do strajku robotników z Trójmiasta. O tych wypadkach niewiele się dziś słyszy. Trzy lata temu na ekrany polskich kin wszedł film "Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł". Do dziś nie oglądałam tego filmu. W ostatnich dniach miałam jednak okazje sięgnąć po książkę "Marynarka" Mirosława Tomaszewskiego, która również porusza temat tragicznych wydarzeń tamtego okresu.
Sylwester 2004, do domu starszego mężczyzny wdziera się dwójka złodziei, którzy kradną tajemniczą kopertę. Początek 2005 roku, Gdynia. Adam to prawie czterdziestoletni mężczyzna, który od dawna czuje, że przegrał swoje życie. Karol, właściciel dużej firmy robi wszystko, żeby rozwieść swoją córkę. Nina, dziennikarka lokalnej gazety marzy o temacie, który przyniesie jej sławę. W niedługim czasie losy tych trojga ludzi zejdą się. Co takiego ich łączy? I co zawierała skradziona koperta?
Wiedziałam, że książka będzie w jakiś sposób związana z wydarzeniami grudnia '70, mimo że fabuła książki rozgrywa się prawie we współczesności, nie miałam jednak pojęcia jak autor poprowadzi akcję. Bałam się słabej książki, bo zetknęłam się z nazwiskiem pisarza po raz pierwszy, spodziewałam się więc debiutu. Nic bardziej mylnego - Mirosław Tomaszewski wydał już trzy książki, oraz napisał wiele scenariuszy filmowych.
"Marynarkę" zakwalifikowałabym do powieści sensacyjnej. Wydarzenia z połowy lat dwutysięcznych, początkowo nie związane ze sobą, dążą do pewnego finału, który pokazuje drugie dno. Adam - starzejący się punk, który nie może sobie znaleźć miejsca na ziemi, nie stał się taką osobą bez przyczyny. I choć początkowo ta postać bardzo mnie irytowała, to potem zaczęłam jej współczuć. Karol, szanowany biznesmen to postać krystalicznie biała. Wspomaga charytatywnie różne inicjatywy, jest blisko związany z Kościołem. Ale czy na pewno jest taki bez skazy? Witek, który wykłada pieniądze na książkę o strajkach roku 1970, to postać pozytywna czy negatywna? Nina, dziennikarka, która w każdej, nawet najbardziej tragicznej sytuacji żeruje na ludzkim bólu, byle zdobyć nowy materiał. Ale czy na pewno taka właśnie jest?Autor pozwala zastanowić się nad motywami działania obu stron wydarzeń 1970 roku.
Poprzez wywiady Niny z postaciami, które stały po różnych stronach barykady czytelnik może bliżej zrozumieć tamte wydarzenia. Nie każdy chce rozmawiać, historia dla niektórych skończyła się 17 grudnia tamtego roku. Wielu się ukrywa, jeszcze inni chcą zostać odkryci.
Wielkim plusem tej książki jest język, który spowodował, że właściwie od pierwszej strony wciągnęłam się w historię. Autor przedstawia bohaterów w dniu dzisiejszym i dopiero z czasem odkrywamy pewne wydarzenia z przeszłości, które mocno na nich wpłynęły. Historia jest ciekawa, akcja wartka. Dopiero końcówka zwalnia i pozwala na przemyślenie wcześniejszej historii. Nie czytam na co dzień tego gatunku, więc nie mam za dużego porównania, jednak ta pozycja wciąga i zaskakuje.
Nie do końca zrozumiałam wątek PDP. Czy ludzie współcześnie chcieliby tego rodzaju poznawanie historii? I dlaczego zajął się nią właśnie Karol?
Z czystym sumieniem mogę polecić tą książkę. Jest ciekawa, wciągająca, poruszająca tematy i wydarzenia, które rzadko pojawiają się w literaturze. Warto wrócić do tej historii.
Za udostępnienie egzemplarza bardzo dziękuję: Pani Marii Tomaszewskiej i Autorowi: Mirosławowi Tomaszewskiemu - http://www.tomaszewski.edumuz.pl/wordpress/
Zostałam poproszona przez Panią Marię o nagranie swojej recenzji. Mam pewne opory, jeśli chodzi o tego rodzaju wystąpienia, ale jednak się zdecydowałam. Oto efekt. Jestem ciekawa Waszych opinii, więc bardzo Was proszę o wszelkie komentarze do tego nagrania.
Czytanej recenzji można odsłuchać na Youtubie oraz na stronie Soundcloud.

Zostałam poproszona przez Panią Marię o nagranie swojej recenzji. Mam pewne opory, jeśli chodzi o tego rodzaju wystąpienia, ale jednak się zdecydowałam. Oto efekt. Jestem ciekawa Waszych opinii, więc bardzo Was proszę o wszelkie komentarze do tego nagrania.
5/02/2014
"Malownicze. Wymarzony dom" Magdalena Kordel
Dane techniczne:
- Autor: Kordel Magdalena
- Tytuł: Malownicze. Wymarzony dom
- Seria: Malownicze t. 1
- Wydawnictwo: Znak
- Liczba e-stron (epub): 306
- Premiera: 17 luty 2014
- Gatunek: literatura współczesna
Nie każdy lubi życie w wielkim
mieście – wieczny pęd, wyścig szczurów. Niektórzy w pewnym momencie mają
dość takiego życia, wyjeżdżają w głuszę, gdzie cywilizacja nie zawsze dociera,
tam znajdują swoje miejsce na ziemi. Książek, które traktują na ten temat, od
pewnego czasu jest na rynku zatrzęsienie i ciągle pojawiają się nowe. Czasami
sięgam po tego typu pozycje, żeby się zrelaksować i zyskać wiarę w ludzi. Tym
razem jednak dodatkową motywacją była informacja o autorce. Pewnego dnia
przypadkiem dowiedziałam się o spotkaniu autorskim w miejskiej bibliotece i choć nie
udało mi się na nie dotrzeć, to pozyskałam wiedzę, że pisarka pochodzi z mojego
miasta. Nie zastanawiałam się długo i przy nadarzającej się okazji książka
pojawiła się w moim zbiorze.
Magda, w momencie poznania,
właśnie kończy swój dwuletni związek, rezygnuje z pracy, i nie
całkiem świadomie kupuje dom w Sudetach. Nie zastanawiając się długo,
dziewczyna wyjeżdża do Malowniczego, małego miasteczka. Tam, dzięki pomocy
mieszkańców, własnym staraniom i uśmiechowi losu, zaczyna coraz bardziej
zapuszczać korzenie.
Sięgając po tą pozycję mniej
więcej wiedziałam, czego się spodziewać, jednak na początku czułam pewien
niesmak. Miejsce, w którym Magda kupiła swój dom okazało się rajem na ziemi. Od
pierwszej chwili zjednuje sobie mieszkańców, z każdej strony wyciąga się do
niej pomocna dłoń. Miejscowość, mieszkańcy, życie, wszystko, co stworzyła
autorka było niesamowicie przesłodzone. Po pewnym czasie przestałam
zwracać na to uwagę, a może raczej klimat Malowniczego zaczął mnie przenikać.
Miejsce, które stworzyła autorka jest wyspą szczęścia. Spokojna mieścina w
niezbyt wysokich górach, na tyle duża że posiada ryneczek, wszystkie potrzebne
sklepy, na tyle mała, że wszyscy się znają. Odcięta od świata, ale blisko
dużego miasta. Magda od samego przyjazdu trafiała na ludzi
„którzy znają Józefa” (zwrot użyty w książce, zrozumiały dla każdego, kto
czytał i pamięta przygody Ani Shirley), pomocnych, życzliwych, miłych i
uczynnych. Oczywiście poznaje również ludzkie problemy, jak dziewczynki,
wychowywane przez dziadków alkoholików, problemy z młodszą siostrą – wampem,
czy stary sekret, który niszczy życie niektórych ludzi w miasteczku od lat, a
który poruszyła swoim przyjazdem pewna maturzystka. Mimo to, bohaterka odkrywa
w sobie zapomniane uczucia, wartości, o których w Warszawie dawno zapomniała.
Początkowo myśli tylko o odnowieniu domu i powrocie do miasta po wakacjach,
jednak z czasem jej plany się zmieniają.
Zastanawiam się, czy można
wskazać tu jedną główną postać – może nią być Magda, z którą się utożsamiam z
powodu wieku i imienia, ale Julia również aspiruje do postaci pierwszoplanowej.
Dziewczyna wychowywana jedynie przez ojca, który zupełnie o nią nie dba,
postanawia przyjechać do Malowniczego, poszukując rozwiązania sekretu i pewnej kobiety.
Bohaterka właśnie skończyła szkołę średnia, od dzieciństwa była bardzo
samotna, w Malowniczym odkrywa spokój, przyjaźń, miłość, rodzinę.
Chciałabym trafić do miejsca,
stworzonego przez panią Kordel, niestety sama nigdy nie miałam tyle szczęścia. Brzmi to trochę tak, jakby Malowiczne ściągało
w swoje progi jedynie pewien rodzaj ludzi.
Oczywiście nie zabraknie tu
również cierpienia, złości, bezsilności, jednak jakby z przyjazdem Magdy
wszystkie krzywdy zaczynają znikać, a problemy się wyjaśniają.
Muszę tez zwrócić uwagę na proboszcza
tamtejszej parafii. Wraz ze swoją gosposią bardzo przypominał mi postacie z „Rancza”,
zresztą pani Dorota miała w mojej wyobraźni taki sam wygląd, jak Michałowa. Ksiądz
w książce jest pozytywniejszy, to postać, która zawsze pomoże, poradzi, a jeśli
trzeba sam zakasa rękawy do pracy.
Postaci pozytywnych, charakterystycznych, które powinny znaleźć tu swoje miejsce jest bardzo dużo.
„Malownicze. Wymarzony dom” to
bardzo pozytywna lektura, która mogę polecić na wolne popołudnie a przede
wszystkim na chandrę. Jest to typ książki, która nie zaskakuje. Akcja toczy się
spokojnie i w mniej lub bardziej przewidzianym kierunku. Wszystko zdąża do
szczęśliwego zakończenia. Po skończeniu tej lektury miałam pewien żal do
autorki. Stworzyła miejsce i ludzi, których niestety nie miałam okazji poznać w
prawdziwym życiu i nie wiem, czy kiedykolwiek będzie mi to dane.
Polecam lekturę tej książki, bo
można się po niej bardzo pozytywnie odstresować. Ja tymczasem w najbliższym
czasie z pewnością sięgnę po kontynuację przygód bohaterów.
Nie każdy lubi życie w wielkim
mieście – wieczny pęd, wyścig szczurów. Niektórzy w pewnym momencie mają
dość takiego życia, wyjeżdżają w głuszę, gdzie cywilizacja nie zawsze dociera,
tam znajdują swoje miejsce na ziemi. Książek, które traktują na ten temat, od
pewnego czasu jest na rynku zatrzęsienie i ciągle pojawiają się nowe. Czasami
sięgam po tego typu pozycje, żeby się zrelaksować i zyskać wiarę w ludzi. Tym
razem jednak dodatkową motywacją była informacja o autorce. Pewnego dnia
przypadkiem dowiedziałam się o spotkaniu autorskim w miejskiej bibliotece i choć nie
udało mi się na nie dotrzeć, to pozyskałam wiedzę, że pisarka pochodzi z mojego
miasta. Nie zastanawiałam się długo i przy nadarzającej się okazji książka
pojawiła się w moim zbiorze.
Magda, w momencie poznania,
właśnie kończy swój dwuletni związek, rezygnuje z pracy, i nie
całkiem świadomie kupuje dom w Sudetach. Nie zastanawiając się długo,
dziewczyna wyjeżdża do Malowniczego, małego miasteczka. Tam, dzięki pomocy
mieszkańców, własnym staraniom i uśmiechowi losu, zaczyna coraz bardziej
zapuszczać korzenie.
Sięgając po tą pozycję mniej
więcej wiedziałam, czego się spodziewać, jednak na początku czułam pewien
niesmak. Miejsce, w którym Magda kupiła swój dom okazało się rajem na ziemi. Od
pierwszej chwili zjednuje sobie mieszkańców, z każdej strony wyciąga się do
niej pomocna dłoń. Miejscowość, mieszkańcy, życie, wszystko, co stworzyła
autorka było niesamowicie przesłodzone. Po pewnym czasie przestałam
zwracać na to uwagę, a może raczej klimat Malowniczego zaczął mnie przenikać.
Miejsce, które stworzyła autorka jest wyspą szczęścia. Spokojna mieścina w
niezbyt wysokich górach, na tyle duża że posiada ryneczek, wszystkie potrzebne
sklepy, na tyle mała, że wszyscy się znają. Odcięta od świata, ale blisko
dużego miasta. Magda od samego przyjazdu trafiała na ludzi
„którzy znają Józefa” (zwrot użyty w książce, zrozumiały dla każdego, kto
czytał i pamięta przygody Ani Shirley), pomocnych, życzliwych, miłych i
uczynnych. Oczywiście poznaje również ludzkie problemy, jak dziewczynki,
wychowywane przez dziadków alkoholików, problemy z młodszą siostrą – wampem,
czy stary sekret, który niszczy życie niektórych ludzi w miasteczku od lat, a
który poruszyła swoim przyjazdem pewna maturzystka. Mimo to, bohaterka odkrywa
w sobie zapomniane uczucia, wartości, o których w Warszawie dawno zapomniała.
Początkowo myśli tylko o odnowieniu domu i powrocie do miasta po wakacjach,
jednak z czasem jej plany się zmieniają.
Zastanawiam się, czy można
wskazać tu jedną główną postać – może nią być Magda, z którą się utożsamiam z
powodu wieku i imienia, ale Julia również aspiruje do postaci pierwszoplanowej.
Dziewczyna wychowywana jedynie przez ojca, który zupełnie o nią nie dba,
postanawia przyjechać do Malowniczego, poszukując rozwiązania sekretu i pewnej kobiety.
Bohaterka właśnie skończyła szkołę średnia, od dzieciństwa była bardzo
samotna, w Malowniczym odkrywa spokój, przyjaźń, miłość, rodzinę.
Chciałabym trafić do miejsca,
stworzonego przez panią Kordel, niestety sama nigdy nie miałam tyle szczęścia. Brzmi to trochę tak, jakby Malowiczne ściągało
w swoje progi jedynie pewien rodzaj ludzi.
Oczywiście nie zabraknie tu
również cierpienia, złości, bezsilności, jednak jakby z przyjazdem Magdy
wszystkie krzywdy zaczynają znikać, a problemy się wyjaśniają.

Postaci pozytywnych, charakterystycznych, które powinny znaleźć tu swoje miejsce jest bardzo dużo.
„Malownicze. Wymarzony dom” to
bardzo pozytywna lektura, która mogę polecić na wolne popołudnie a przede
wszystkim na chandrę. Jest to typ książki, która nie zaskakuje. Akcja toczy się
spokojnie i w mniej lub bardziej przewidzianym kierunku. Wszystko zdąża do
szczęśliwego zakończenia. Po skończeniu tej lektury miałam pewien żal do
autorki. Stworzyła miejsce i ludzi, których niestety nie miałam okazji poznać w
prawdziwym życiu i nie wiem, czy kiedykolwiek będzie mi to dane.
Polecam lekturę tej książki, bo
można się po niej bardzo pozytywnie odstresować. Ja tymczasem w najbliższym
czasie z pewnością sięgnę po kontynuację przygód bohaterów.