9/28/2023

Poznaj "18 zbrodni w miniaturze" Bruce Goldfarb



Oglądając seriale typu CSI czy Kości, które szturmem opanowały kanały telewizyjne kilka lat temu, niewiele osób spodziewać by się mogło, że sto lat temu nikt nie myślał o kryminalistyce, a badanie zbrodni i wyciągania wniosków (a co za tym idzie wskazywania winnych) dokonywali koronerzy, którzy w tamtych czasach mieli bardzo różne zawody, zupełnie niezwiązane z lekarzami czy patologami. Zmiany w tym zakresie zaczęły dokonywać się na początku XX wieku, a wielki wpływ miała na to Frances Glessner Lee.

"Morderstwo, samobójstwo czy nieszczęśliwy wypadek? Pod koniec XIX wieku w USA ustalaniem przyczyn nagłych zgonów zajmowali się koronerzy bez odpowiedniego przygotowania, z zawodu rzeźnicy, piekarze czy aptekarze. Często na skutek ich błędnych orzeczeń przestępcy unikali kary, a skazywano niewinnych. Zmieniła to jedna osoba – Frances Glessner Lee, zwana matką współczesnej kryminalistyki.
Lee, urodzona w 1878 roku, była dziedziczką ogromnej chicagowskiej fortuny. Choć oczekiwano od niej głównie brylowania na salonach, to dochodzenie przyczyn gwałtownych śmierci stało się dziełem jej życia. Zasłynęła jako twórczyni dioram – miniaturowych domków, które wyglądają czarująco, póki nie dojrzy się makabrycznych detali: wywróconego krzesła, zakrwawionej kołdry czy ciał na podłodze. Te precyzyjnie wykonane makiety wprowadzono jako narzędzia szkoleniowe dla śledczych policji i pozostają w użyciu do dziś.
Bruce Goldfarb odkrywa przed nami koleje losu Lee, silnej i ambitnej kobiety, która dzięki swojej determinacji doprowadziła do powstania Zakładu Medycyny Sądowej na Harvardzie. To barwna opowieść o narodzinach kryminalistyki i jej wyjątkowej prekursorce."

Autor pełen podziwu dla swojej bohaterki, postanowił przybliżyć czytelnikom jej życie, a także działania, które miały na celu stworzenie nowoczesnego sposobu uczenia kryminalistyki - lekarzy, patologów, policjantów i detektywów. W swoim dość obszernym dziele początkowo poświęca czas na opisanie życia Frances, dzieciństwo, młodość, małżeństwo i rozwód - to wszystko czytelnik poznaje, ale w dość okrojonej formie, bo wszystkie światła skierowane są na późne lata życia bohaterki. 

W kolejnej części zostaje przybliżony obraz kryminalistyki tamtych czasów, albo jej braku. Autor powołuje się na sprawozdania z tamtych czasów, pokazuje sprawy, które odbiły się szerokim echem wśród opinii publicznej, a skazani za zbrodnie nie zawsze byli wiarygodnie osądzani. Wiele tam dat, wiele nazwisk, wiele spraw i wydarzeń. Zagłębiając się w każdą z nich można poczuć pewien mętlik, ale patrząc na całokształt, wyłania się przerażający obraz bezprawia, gdzie ustalenie śmierci często było kwestią pieniędzy i układów, a wiarygodność koronerów była właściwie zerowa. 

To ostatnia część pokazuje działania Frances, jej dążenie do tego, żeby stworzyć katedrę kryminalistyki. Bardzo bogata starsza pani miała wówczas wiele środków na działanie i to właśnie pieniądze sprawiły, że miała szansę (jako kobieta) porozumieć się z władzami szkoły wyższej. Padło na Harvard - uczelnię niezwykle jej bliską ze względu na rodzinę. To tam postanowiła stworzyć miejsce, które będzie uczyć przyszłych doskonałych śledczych i patologów sądowych. Choć spotykała się z oporem na każdym kroku, to pieniądze, które dawała i obiecywała władom uczelni, pozwoliły na stworzenie Zakładu Medycyny Sądowej i jego promowanie. Frances urządzała też corocznie seminaria dla młodych policjantów i śledczych, którzy w tym czasie szkolili się w zawiłościach kryminalistyki. 

Bardzo dużą rolę odegrały również jej dioramy - czyli miniaturowe domki, wspaniale wykonane, bardzo szczegółowo i z wielkim pietyzmem, które pokazywały bardzo różne miejsca zbrodni. To one służyły do obserwacji i interpretacji miejsc zdarzenia i wyciągania wniosków. Do dziś dioramy te służą do nauki kolejnych pokoleń studentów. 

Początek książki niezbyt mnie przekonał i jego lektura mi się dłużyła. Może dlatego, że bohaterki nie znałam, a jej życie, przedstawione przez autora, nie należało do najciekawszych, a dodatkowo w wielu aspektach było potraktowane po macoszemu. Jednak późniejsze części, zdecydowanie warte są uwagi. Nie przypuszczałam, że na początku XX wieku śledztwa właściwe nie miały miejsca, a zadeptywanie śladów na miejscach zbrodni przez gapiów było na porządku dziennym. Równie ciekawa była ostatnia część, w której Frances walczyła o utworzenie Zakładu Medycyny Sądowej. Walka z władzami uczelni była ciężka, a po jej śmierci wiele elementów zostało cofniętych. Gdyby nie ogromna fortuna, jako kobieta nie miałaby wiele do powiedzenia. 

"18 zbrodni w miniaturze" to książka, która nie trafi do każdego. Autor chciał przedstawić życie postaci, którą bardzo ceni, a szczególnie jej ogromny wkład, który wniosła we współczesną kryminalistykę. Niektóre fragmenty są ciekawsze, inne mniej. Na pewno można wynieść z niej wiele ciekawych informacji, jednak trzeba najpierw przebrnąć przez początek książki. 



  • Autor: Goldfarb Bruce
  • Tytuł: 18 zbrodni w miniaturze
  • Tytuł oryginalny: 18 Tiny Deaths: The Untold Story of Frances Glessner Lee and the Invention of Modern Forensics
  • Tłumaczenie: Mikołaj Denderski
  • Wydawnictwo: bo.wiem
  • Liczba stron: 336
  • Premiera: 17 kwietnia 2023

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz.

Copyright © 2014 Książkowe Wyliczanki , Blogger