Przyszła pora na zakończenie historii bohaterów, którzy stali mi się bliżsi dzięki "Ostatnim dniom beztroski" i "Pierwszym dniom niepokoju". Byłam ciekawa, czy tym razem autorka skupi się na wojnie, czy jednak przedstawi czasy przed lub po, i znów zostałam zaskoczona. Początek tego tomu przedstawia Nowy Jork już po wojnie, rok 1947 i bohaterkę, która przeżyła piekło.
Wojna zbliża się wielkimi krokami, niepokój staje się codziennością, choć do końca mało kto wierzy, że Niemcy naprawdę zdecydują się napaść na Polskę. W tym czasie bohaterowie przeżywają własne większe lub mniejsze dramaty. Estera, po nieporozumieniu ze Svenem, musi nauczyć się żyć sama, Aleksandra odkrywa prawdę o swoim ukochanym, Dawid marzy o lataniu w przestworzach, Manfred poznaje dziecko, które zmieni jego świat, a Sven pisze listy.
Słowo "wojna" nie było już tematem tabu. Nie bano się mówić o takiej ewentualności głośno. Niepokój był namacalny. On także go czuł. To dziwne zagrożenie, napięcie, które nigdy go nie opuszczało, ta świadomość, że świat dąży ku konfliktowi. Że ludzie powoli, ale systematycznie go podpalają, a te małe buzujące w różnych rejonach pożary w którymś momencie wybuchną pełną siłą i tej iskry, która od lat powoli się tliła, nikt nie zgoła ugasić.
Autorka bardzo ciekawie poprowadziła narracje tego tomu, bo choć można było spodziewać się, że to czasy wojny będą na pierwszym miejscu, to zajmuje ona dość niewiele miejsca na kartach powieści, jest ona raczej opowiedziana po fakcie, z perspektywy Estery. To ten czas chwilę przed jej wybuchem jest najważniejszy, dwa lata, które powodują spustoszenie w życiu bohaterów. Każdy podąża inną ścieżką, każdy mierzy się z własnymi wyborami. Jedni cofają się znad krawędzi, inni do niej docierają. Pojawia się ból, niezrozumienie, smutek, żal. Nadzieja na lepszą przyszłość nadal istnieje, choć wojenne chmury powoli zajmują coraz większy obszar.
Wojna pojawia się w tym tomie w zupełnie innej perspektywie, pokazuje brutalność tej domowej, która wybuchła w Hiszpanii. Autorka przytacza wydarzenia, które po raz kolejny każą zastanowić się nad ludzkim sumieniem. Obywatele tego samego kraju dokonują barbarzyńskich rzeczy, tylko dlatego, że mogą. I to staje się trochę preludium do dalszych wydarzeń.
- Byłem potworem proszę księdza - mówił, wpatrując się w ołtarz. - Wciąż jestem. To nie tak, że zmieniłem się w jednej chwili. Nadal czuję ten nieodparty pociąg do zadawani bólu, jednakże staram się tego unikać. Nie karcić, nie karać, nie czerpać przyjemności z położenia więźniów. Nie wiem, czy to przypadek, czy zrządzenie losu, ale mam wrażenie, że to dziecko, którego się nie spodziewałem i którego nie chciałem, stało się moim... - zamilkł, jakby słowo, które pojawiło się w jego ustach, nie chciało ich opuścić.
- Wybawieniem - dokończył kapłan. (...)
Tytuł tego tomu może być trochę mylący, wybory bohaterów, prowadzą ich innym ścieżkami. Niezrozumienie, ból i to, kto pierwszy wyciągnie dłoń do zgody, przez długo czas stają między Esterą i Svenem. Szczególnie, że jest jeszcze Ludwik, który marzy o przyszłości z panną Kauffman. Świat zaczyna płonąć i może nie być już okazji do tego, żeby ułożyć relacje na właściwych torach.
Dużo w tym tomie świata widzianego oczami Svena i Manfreda, młodych mężczyzn, którym przyszło żyć w Niemczech. To, co dzieje się na ulicach nie tylko czytelnikom jeży włosy na głowie. Wybory obu bohaterów podążają w zupełnie innych kierunkach, każdy z nich ma własne priorytety, którymi się kieruje, a jednocześnie obaj wiedzą, że jeśli nie opowiedzą się za nową partią, staną się wrogami narodu.
Władzę przejęli Niemcy. Patrząc na twarze mijających ich żołnierzy, wyprostowanych, maszerujących z dumnie uniesionymi głowami, Estera widziała tylko jedną osobę. Wszyscy ci młodzi chłopcy mieli twarz Svena, którego w tamtej chwili kochała i nienawidziła jednocześnie.
Z każdym kolejnym tomem Manfred zyskuje moją sympatię. Tak jak przy pierwszym bardzo go nie lubiłam i byłam przerażona jego postępowaniem, tak już przy drugim powoli zyskiwał w moich oczach, aby ostatecznie teraz stać się postacią której kibicowałam. Postanowił się zmienić, walczył z naturą, która przez pewien czas przejęła nad nim kontrolę, starał się wyjść na prostą dla dziecka, które pojawiło się w jego życiu. To, że zrobił to sam jest wielkim atutem i choć w jego życiu pojawia się kobieta, którą kocha, to jego starania doprowadzają do takiego, a nie innego zakończenia.
Bohaterowie tego cyklu zyskali moją sympatię i ciężko było mi się z nimi żegnać. Mam wrażenie, że zaczęło się to dziać tuż po wybuchu wojny, kiedy akcja gwałtownie przyspiesza. Już po wojnie Estera opowiada o tym, co spotkało poszczególnych członków rodziny i dlaczego sama znalazła się w Nowym Jorku.
Kiedy oni się ubierali, ona przyglądała się mieszkaniu. Starała się wszystko zapamiętać. Wiedziała, że nigdy już tu nie wróci, a nawet gdyby jakimś cudem udała jej się ta sztuka, to, co zostawiła, zostanie rozgrabione. Nic już nie będzie należało do nich.
- Autor: Gische Wiktoria
- Tytuł: Zaręczona z nazistą
- Seria: Saga Estery #03
- Wydawnictwo: Mando
- Liczba stron: 368
- Premiera: 26 marzec 2025
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz.