9/27/2025

"Zbrodnia i rubin" Helen Dixon

"Zbrodnia i rubin" Helen Dixon

Zabierając się za Zbrodnię i rubin, nie miałam do końca świadomości, ile tytułów liczy cały cykl, który ta książka dopiero rozpoczyna. Szukałam lekkiego kryminału osadzonego w przeszłości, w którym bohaterowie próbują rozwikłać zagadkę tajemniczych przestępstw w swojej okolicy. To była przyjemna lektura, którą pochłonęłam w jedno popołudnie, ciesząc się czasem spędzonym z bohaterami.

Akcja książki toczy się w 1933 roku w nadmorskim miasteczku Dartmouth, gdzie Kitty Underhay niespodziewanie przejmuje obowiązki po babci i staje na czele rodzinnego hotelu. Początkowo planuje spędzić czas na przygotowaniach do nadchodzącego balu maskowego i oczekiwaniach związanych z przyjazdem piosenkarki jazzowej z Chicago. Jednak sytuacja szybko się komplikuje, gdy w hotelu dochodzi do serii włamań, a w mieście zaczynają krążyć plotki o skradzionym rubinie. Kitty, wspierana przez nowego ochroniarza, kapitana Matthew Bryanta, musi stawić czoła nie tylko zagrożeniu dla reputacji hotelu, ale i dla życia swoich gości. W miarę jak odkrywa kolejne tajemnice, zaczyna zdawać sobie sprawę, że zagadka może być głębiej zakorzeniona w jej własnej przeszłości.

Wraz z początkiem lektury wkraczamy w świat bohaterów. Początek lat 30. XX wieku, nadmorskie miasteczko z licznymi hotelami, które w sezonie oferują turystom mnóstwo atrakcji. To tutaj od lat mieszka Kitty Underhay, młoda kobieta pomagająca babci w zarządzaniu jednym z hoteli. Już na wstępie pojawiają się zalążki tajemnicy i drobne incydenty, które wzbudzają ciekawość czytelnika. Zatrudnienie kapitana Bryanta, oficjalnie odpowiedzialnego za bezpieczeństwo hotelu, a mniej oficjalnie – również za opiekę nad Kitty, zbiegają się z coraz bardziej niepokojącymi wydarzeniami.

Bardzo doceniam klimat powieści, w której od samego początku czuć atmosferę małego miasteczka, a także realia początku lat 30. XX wieku. Autorka przybliża codzienne życie hotelu, a także mniejsze i większe wydarzenia kulturalne – od występów artystów po bale maskowe. Podczas lektury wiele scen wyobrażałam sobie w klimacie kina noir, z nutą starego, klasycznego kryminału, co dodatkowo potęgowało przyjemność z lektury.

Akcja powieści przyspiesza z każdą kolejną stroną. Początkowo drobne, wydawałoby się niegroźne wydarzenia z czasem przeradzają się w coraz bardziej brutalne i śmiertelne incydenty. Wszystko skupia się wokół Kitty i hotelu, a młoda kobieta nie ma pojęcia, dlaczego stała się centrum uwagi. W tle pojawia się rodzinna tajemnica – zaginiona przed laty matka oraz ojciec, którego Kitty praktycznie nie pamięta, co dodaje historii dodatkowego napięcia i tajemniczości.

Autorka wyraźnie stawia na przedstawienie postaci, wokół których skupia się akcja – przede wszystkim Kitty i Matthew Bryanta. Bohaterowie pochodzą z różnych światów i w różny sposób zostali skrzywdzeni przez życie. Matthew nie pogodził się z tragedią sprzed lat, która wciąż prześladuje jego myśli, a Kitty staje przed wyzwaniami, które wystawiają ją na próbę. Oboje są postaciami wyrazistymi, pełnymi charakteru, z potencjałem do ciekawego rozwoju w kolejnych tomach cyklu.

Zbrodnia i rubin to pierwszy tom cyklu o pannie Underhay, który wprowadza czytelnika w przeszłość bohaterki, przedstawia wyraziste postaci i pokazuje, że autorka ma świetne pióro, potrafi tworzyć wciągające, pełne napięcia historie. Do samego końca nie wiadomo, kto stoi za wszystkimi wydarzeniami – autorka podsuwając wiele postaci, które mogłyby skorzystać na zaistniałej sytuacji, zapewnia czytelnikowi dodatkową przyjemność z odkrywania zagadki. Czytałam tę książkę z dużą przyjemnością i z chęcią sięgnę po kolejne tomy, gdy tylko pojawią się na polskim rynku.

  • Autor: Dixon Helena
  • Tytuł: Zbrodnia i rubin
  • Seria: Tajemnice pannu Underhay #01
  • Tytuł oryginalny: Murder at the Dolphin Hotel
  • Tłumaczenie: Emilia Niedzielska
  • Wydawnictwo: Mando
  • Liczba stron: 320
  • Premiera: 10 wrzesień 2024


9/24/2025

Na nowo odkryj "Błękitny zamek" Lucy Maud Montgomery

Na nowo odkryj "Błękitny zamek" Lucy Maud Montgomery


W Polsce pojawiło się już wiele wydań książek Lucy Maud Montgomery, w tym przynajmniej kilka różnych tłumaczeń. Niedawno zakończyła się seria o Anne Shirley w przekładzie Anny Bańkowskiej, którą w całości można znaleźć na półkach wielu księgarni. Tym razem przyszła pora na nowe tłumaczenie innego tytułu autorki – Błękitnego zamku. Za przekład tego tomu odpowiada Kaja Makowska. Jak wyszło to połączenie klasyki z nowym tłumaczeniem?

Błękitny zamek opowiada historię Valancy Stirling, dwudziestodziewięcioletniej mieszkanki kanadyjskiego miasteczka, która żyje w cieniu rodziny pełnej surowych zasad i nieprzejednanych oczekiwań. Jej dni upływają na spełnianiu oczekiwań innych, w atmosferze dusznej i pełnej ograniczeń. Jednak po wizycie u lekarza, który diagnozuje poważną chorobę serca i przewiduje jej życie na kilka miesięcy, Valancy postanawia zerwać z konwenansami. Zaczyna żyć na własnych zasadach, wyrażając swoje zdanie i podejmując decyzje, które wcześniej byłyby nie do pomyślenia. Porzuca dotychczasowe życie, zamieszkuje z umierającą przyjaciółką i zaprzyjaźnia się z Barneyem Snaithem, tajemniczym mężczyzną odrzuconym przez lokalną społeczność. W jego towarzystwie odkrywa prawdziwe szczęście, radość i miłość, jednak czas nieubłaganie płynie, a Barney skrywa przed Valancy zaskakującą tajemnicę.

Miała dwadzieścia dziewięć lat, była samotna, niechciana, nieurodziwa - jedna brzydka dziewczyna w rodzinie ładnych osób - bez przeszłości i przyszłości. Jak daleko spoglądała wstecz, widziała nudne, bezbarwne życie bez jednej plamki szkarłatu czy purpury. Jak daleko w przód - zapowiadało się tak samo, aż została tylko samotnym, uschniętym liściem kurczowo trzymającym się jałowego konara. 

Miałam już okazję poznać historię Valancy, choć w zupełnie innym tłumaczeniu, gdzie nosiła imię Joanna. Dawne wydania starały się przybliżyć kanadyjskie realia polskiemu czytelnikowi, dlatego wielu bohaterów otrzymało polskie imiona. Tamta opowieść, choć w uproszczonej formie, pozostała ze mną do dziś. Dlatego cieszę się, że mogłam sięgnąć po nią ponownie i jednocześnie odkryć jej głębię dzięki tłumaczeniu Kai Makowskiej. Porównując oba wydania, dostrzegam wyraźną różnicę nie tylko w bohaterach, ale też w licznych opisach, które w nowym przekładzie są zdecydowanie bardziej poetyckie i wierniejsze klimatowi twórczości Montgomery.

Jeśli znacie książki Lucy Maud Montgomery, być może zauważyliście motyw biednej bohaterki, odrzuconej przez bliskich lub dalszą rodzinę. Tak samo jest tutaj – Valancy od dziecka doświadcza życia „po macoszemu”. Musi znosić krytykę i porównania z kuzynką, która zawsze wypada lepiej. Nikt nie zwraca uwagi na jej uczucia, a ona sama musi stale myśleć o innych. Matka, rozczarowana tym, że Valancy nie jest chłopcem, narzuca jej sztywną codzienną rutynę, w której nie ma miejsca na własny czas. Wszystko to zmienia się jednak w dniu wizyty u lekarza, po której Valancy otrzymuje druzgocącą diagnozę.

Przez całe życie starałam się zadowolić innych i zawodziłam - uznała. - Od teraz zacznę zadowalać samą siebie. Nigdy więcej nie będę niczego udawać. Przez całe życie oddychałam atmosferą kłamstw, pozorów i uników. Jakiż to będzie luksus: mówić prawdę! Może nie będę w stanie robić wielu rzeczy, na które mam ochotę, ale nie zrobię już żadnej rzeczy, na którą nie mam ochoty.

Valancy postanawia wreszcie zacząć naprawdę żyć, bo dotychczas raczej wegetowała. Ta decyzja odmienia całe jej życie i pozwala ujawnić cechy, które wcześniej nie miały szans wyjść na światło dzienne. Nie przejmuje się już konwenansami i cieszy każdym dniem, który jej pozostał. Odkrywa też miłość, która dodaje jej odwagi, by złożyć pewną odważną propozycję. Błękitny zamek to chyba pierwsza powieść Montgomery, która nie tylko pokazuje przemianę bohaterki, ale jednocześnie staje się historią miłosną pełną tajemnic, zagadek i zaskakujących zwrotów akcji, jak na swoje czasy niezwykle nowatorską.

Przez cały czas czuć magię pióra Montgomery, szczególnie w drugiej części książki, gdzie pojawiają się malownicze opisy przyrody, zmieniających się pór dnia i nocy oraz drobnych detali zatrzymanych w czasie. To właśnie one dodają historii głębi i dla mnie osobiście stanowią dodatkowy smak tej powieści, czyniąc ją jeszcze bardziej urzekającą.

Oprócz samej historii warto zwrócić uwagę na wydanie książki, które niezwykle doceniam. Podobnie jak w przypadku wcześniejszej serii o Anne Shirley, mamy tu twardą oprawę, wszytą zakładkę oraz jednolity motyw płóciennej okładki. Te wszystkie elementy sprawiają, że poza przyjemnością samej lektury, książka jest również pięknym egzemplarzem na półce, który cieszy oko i dodaje uroku biblioteczce.

Nie była już nieistotną starą panną Valancy Stirling. Była kobietą, pełną miłości, a zatem bogatą i znaczącą - miała po co żyć. Jej egzystencja przestała być pusta i daremna, a śmierć nie mogła niczego jej ukraść. Miłość przepędziła jej ostatni strach. 

Z przyjemnością po raz kolejny odkryłam tę historię, a nowe tłumaczenie pozwoliło mi cieszyć się nią jeszcze bardziej. Montgomery w Błękitnym zamku w wyjątkowy sposób pokazuje potrzebę wyrwania się spod konwenansów, zwłaszcza gdy najbliżsi zamiast wspierać, stawiają przeszkody. Opowieść Valancy daje odwagę do wprowadzania zmian, które mogą całkowicie odmienić życie. To także piękna historia miłosna, pełna tajemnic i zaskakujących zwrotów akcji. Jednocześnie jest to jedna z tych powieści, do których chce się wracać, bo jej urok i głębia nie przemijają.




  • Autor: Montgomery Lucy Maud
  • Tytuł: Błękitny zamek
  • Tytuł oryginalny: The Blue Castle
  • Tłumaczenie: Kaja Makowska
  • Wydawnictwo: Marginesy
  • Liczba stron: 280
  • Premiera: 20 sierpień 2025

9/20/2025

Kim jest "Podróżniczka" Marta Dziok-Kaczyńska

Kim jest "Podróżniczka" Marta Dziok-Kaczyńska


Zaciekawiła mnie ta historia: podróże w czasie, rodzinne dziedzictwo, XIX-wieczna Anglia — wszystko to dawało nadzieję na naprawdę wciągającą lekturę. Nie jest to pierwsza książka autorki, która ma już na swoim koncie kilka tytułów silnie związanych z Anglią i Londynem. Widać, że ten zakątek świata jest jej szczególnie bliski, co stanowiło dodatkowy atut zapowiadający oddanie klimatu miasta.

Emma Walker dorastała z poczuciem pustki po matce, która zniknęła bez śladu. W dniu swoich urodzin odkrywa, że w jej żyłach płynie niezwykłe dziedzictwo – dar podróżowania w czasie. Prowadzona nadzieją na odnalezienie matki trafia do Londynu połowy XIX wieku, miasta pełnego tajemnic, kontrastów i niebezpieczeństw. Wśród brukowanych ulic, eleganckich salonów i cieni ukrytych w zaułkach, Emma spotyka ludzi, którzy na zawsze odmienią jej spojrzenie na świat. Przeszłość skrywa jednak więcej, niż się spodziewała – a każdy krok może zaważyć nie tylko na jej losie, ale i na przyszłości całej rodziny.

Bardzo szybko wciągnęłam się w tę historię – autorka pisze lekkim, przyciągającym językiem, dzięki czemu poznawanie losów bohaterów staje się prawdziwą przyjemnością. Razem z Emmą już na pierwszych stronach odkryłam jej niezwykły dar, rodzinny gen, który z perspektywy XXI wieku wydaje się czystym szaleństwem. Towarzysząc jej, wyruszyłam w podróż do przeszłości, prosto na ulice Londynu pierwszej połowy XIX wieku. Kontrast między tymi dwoma światami jest ogromny, a autorka potrafi oddać go z dużą wyrazistością.

Motyw podróży w czasie to temat, po który sięgało już wielu autorów, jednak tutaj został wzbogacony o charakterystyczne rozwiązania. Dziedzictwo rodziny Emmy, magiczny przedmiot umożliwiający przemieszczanie się w czasie, a także liczne ograniczenia, które sprawiają, że bohaterka nigdy nie może w pełni przynależeć do żadnej z epok, nadają historii świeżości. To zawieszenie między dwoma światami okazało się dla mnie szczególnie poruszające i trudne zarazem – a jednocześnie stało się ważnym elementem prowadzącym do zakończenia powieści.

Bardzo spodobało mi się oddanie klimatu XIX-wiecznego Londynu, który autorka wprowadziła już na samym początku książki. Miasto pełne brudu, nędzy i ogromnych podziałów społecznych przywodziło na myśl świat znany z powieści Dickensa. Co więcej, pojawiły się tu elementy i postacie, które dodatkowo wzmacniały ten obraz epoki. 

Autorka stworzyła wciągającą powieść przygodową pełną tajemnic. Historia matki bohaterki, która odnajduje się w zaskakującym miejscu, jej odmienne spojrzenie na świat, całkowicie różne od wspomnień Emmy z dzieciństwa, a także makabryczne odkrycia, jakich dokonuje córka – wszystko to sprawia, że akcja toczy się szybko i nie pozwala się nudzić. Jednocześnie pozostał mi pewien niedosyt, ponieważ odniosłam wrażenie, że nie wszystkie motywy i decyzje Lisy zostały w pełni wyjaśnione. W tle tej historii pojawia się również tajemniczy mężczyzna, którego obecność nie tylko oddziałuje na rodzinę Emmy, lecz także nierozerwalnie splata się z jej przyszłością.

Nie mogło zabraknąć wątku romantycznego. Jak połączyć współczesną, wyzwoloną kobietę z konwenansami XIX-wiecznych salonów? Autorce udało się to całkiem przekonująco, także dzięki bohaterowi, który – jak na swoje czasy – okazuje się wyjątkowo otwarty i gotowy na nowe możliwości. A jednak przyszłość tej pary rysuje się w moich oczach dość smutno i niepewnie.

Mimo pewnych niuansów, które chciałabym, żeby autorka rozwinęła, czytało mi się ten tytuł z dużą przyjemnością. To historia, która wciąga i porywa, a jednocześnie dzięki mnogości wydarzeń czyta się ją niezwykle szybko. Myślę, że to lektura idealna na nadchodzący czas – trochę magiczna, trochę tajemnicza, z wieloma zagadkami, ale i sytuacjami niebezpiecznymi, które mogą zaprowadzić bohaterów w nieciekawym kierunku. To książka, która pozwala na chwilę oderwać się od codzienności i zanurzyć w świecie pełnym przygód.




  • Autor: Dziok-Kaczyńska Marta
  • Tytuł: Podróżniczka
  • Wydawnictwo: Kobiece
  • Liczba stron: 288
  • Premiera: 15 wrzesień 2025

9/16/2025

Jak wygląda 'Kraina jednej szansy" Anna Sawińska

Jak wygląda 'Kraina jednej szansy" Anna Sawińska


Miałam już okazję czytać książkę Anny Sawińskiej Przesłonięty uśmiech, poświęconą kobietom w Korei Południowej, i bardzo doceniam temat, którego podjęła się autorka. W swojej nowej publikacji pisarka porusza inny, ale równie istotny w koreańskiej kulturze obszar – edukację. O samej problematyce wiedziałam wcześniej co nieco, znałam jej ogólny zarys, jednak dopiero dzięki Annie Sowińskiej mogłam zgłębić temat i odkryć jego mniej znane aspekty.

Anna Sawińska w Krainie jednej szansy zabiera nas do Korei Południowej, kraju, w którym edukacja jest jednocześnie biletem do lepszego życia i miernikiem społecznego prestiżu. Już na pierwszy rzut oka widać, że pytanie „Do jakiej szkoły chodziłeś?” to coś więcej niż zwykła konwersacyjna fraza – pozwala zorientować się, gdzie znajduje się rozmówca w społecznej hierarchii. Sowińska opisuje, jak rodzice lokują swoje nadzieje i ogromne środki w edukację dzieci, które nie mogą sobie pozwolić na odpoczynek – ich dni wypełnione są lekcjami i korepetycjami, często ponad siły. Autorka wnikliwie analizuje, z czego bierze się ta „gorączka edukacyjna”, jakie są jej motywacje i konsekwencje – nie tylko spektakularne sukcesy na arenie międzynarodowej, ale też psychiczne koszty, które ponoszą dzieci i całe rodziny.

Koreańczycy od dziecka wysyłani są na lekcje angielskiego, ale z czasem celem tej nauki staje się uzyskanie jak największej liczny punktów w testach, a nie posługiwanie się językiem obcym na co dzień. Oprócz braku wprawy w komunikacji ustnej najbardziej deprymuje też obecność innych Koreańczyków. Świadomość podlegania surowej ocenie, porównywanie siebie nawzajem, ciągła rywalizacja, której uczą się od dziecka, mrożą Koreańczykom krew w żyłach, uniemożliwiając im wzięcie udziału w dyskusji. A już w szczególności, kiedy prowadzona jest ona w obcym języku.

Anna Sawińska od lat mieszka w Korei Południowej. Jeszcze na początku lat 2000. przeniosła się tam na studia podyplomowe, podjęła pracę w czebolu, poznała swojego męża, a w końcu została mamą. Książka, której się podjęła, powstawała ponad dwa lata i łączy w sobie nie tylko suche fakty oparte na licznych źródłach, ale także osobiste doświadczenia – zarówno jej własne, jak i jej syna – oraz wiele rozmów ze specjalistami zajmującymi się Koreą.

Edukacja w Korei Południowej znacząco różni się od tej znanej z innych części świata, a jej specyfika wynika zarówno z historii, jak i kultury kraju. Autorka pokazuje, jak polityka, struktury społeczne państwa Joseon oraz okres japońskiej kolonizacji ukształtowały podejście Koreańczyków do nauki. To państwo, w którym w ciągu jednego pokolenia niemal udało się całkowicie wyeliminować analfabetyzm, a edukacja miała stać się drogą do lepszej przyszłości. Z czasem jednak coś się zmieniło – system uległ wypaczeniu, a wielogodzinne, codzienne zakuwanie do testów stało się normą.

Gorączka edukacyjna doprowadziła też do osłabienia pozycji młodych kobiet, jak to było pod koniec XX wieku, gdy rodzice i nauczyciele wywierali presję na dziewczynki, aby osiągały słabsze wyniki. Dzięki temu chłopcy, przyszłe głowy rodziny i główni aktorzy na arenie politycznej i gospodarczej narodu, mieli szanse na uzyskanie najlepszych wyników w decydujących o całej przyszłości egzaminach. 

Dzięki licznym źródłom, na które autorka się powołuje, a które zestawiono na końcu książki, Kraina jednej szansy przywołuje wiele danych statystycznych. Pokazuje nie tylko samo podejście do nauki, lecz także postawy rodziców – zwłaszcza matek nastawionych na sukces swoich dzieci – oraz związane z systemem problemy społeczne: przemoc, samobójstwa, otyłość czy bezrefleksyjne wkuwanie na pamięć, które często nie daje realnych perspektyw poza Koreą. Autorka zwraca uwagę również na to, że ukończenie prestiżowego uniwersytetu bywa jedyną przepustką do najwyższych stanowisk w państwie, podczas gdy praca fizyczna, choćby na najwyższym poziomie, wciąż postrzegana jest jako coś gorszego.

Czytając te fragmenty, miałam poczucie, że autorka pokazuje realia Korei Południowej z zupełnie innej perspektywy niż ta znana z książek czy filmów. Trzeba przyznać, że koreańskie seriale często wygładzają pewne kwestie, ale temat przemocy w szkołach przewija się w nich regularnie. W zestawieniu z przywołanymi przez Sowińską faktami uderza to jeszcze mocniej i pozwala dostrzec, jak głęboko problem zakorzenił się w rzeczywistości młodych Koreańczyków.

W Korei Południowej wychowanie dziecka do czasu uzyskanie przez nie pełnoletności jest najdroższe na świecie i wynosi niemalże ośmiokrotność PKB na mieszkańca. (...) Bezpłatne szkoły publiczne, a nawet średniej klasy hagwony nie wystarczą, aby na egzaminie suneung uzyskać wynik umożliwiający dostęp do panteonu koreańskich uniwersytetów. Już od małego trzeba uczęszczać do najlepszych prywatnych akademii. 

Myślę, że jednym z największych atutów tej książki są osobiste historie autorki. Sowińska dzieli się swoim pierwszym zderzeniem z Koreą – od studiów podyplomowych, na które wysłał ją Samsung, przez życie w akademiku i podejście wykładowców do studentów, aż po doświadczenie zupełnie innej formy edukacji niż ta, którą znała z Polski. Równie interesujące są fragmenty poświęcone jej synowi. Autorka opisuje najwcześniejsze lata jego nauki – żłobek, przedszkole, szkołę podstawową – a także obserwacje dotyczące innych matek i wszechobecnych hagwonów, które pojawiają się w życiu dzieci niemal od samego początku. Ostatecznie decyzja o wyjeździe z Korei w imię dobra dziecka staje się mocnym i poruszającym akcentem, który sprawia, że lektura nabiera bardzo osobistego wymiaru.

Na uwagę zasługują także liczne rozmowy, które autorka wplata w narrację – zarówno z polskimi badaczami zajmującymi się Koreą, jak i z samymi Koreańczykami: matkami innych dzieci, właścicielką hagwonu czy nawet własnym mężem, wspominającym swoje doświadczenia szkolne. Dzięki temu książka zyskuje autentyczność i wielowymiarowość, pozwalając czytelnikowi spojrzeć na edukację z różnych perspektyw. Mnie szczególnie uderzyło to, że mimo ogólnego pędu do rywalizacji i nieustannego dążenia do najlepszych wyników, w koreańskim społeczeństwie można dostrzec pierwsze symptomy zmian. To ważne, bo pokazuje, że nawet tak głęboko zakorzenione mechanizmy mogą z czasem ewoluować.

W porównaniu z dorosłymi Koreańczykami wskaźnik myśli samobójczych u koreańskich dzieci jest prawie dziesięciokrotnie wyższy, wskaźnik poważnych zaburzeń lękowych od trzech do pięciu razy wyższy, a depresji wyższy od dziesięciu do piętnastu razy w zależności od tego, czy uczeń chodzi do gimnazjum, czy do szkoły średniej drugiego stopnia. 

Szczerze powiedziawszy, to lektura, która porusza wiele zagadnień, mniej lub bardziej związanych z samą edukacją. Autorka porusza tak wiele społecznych problemów, że trudno je wszystkie wymienić, a po lekturze wyłania się obraz społeczeństwa mocno zhierarchizowanego, które z doświadczeń historycznych wyciągnęło wiele wniosków. Jednocześnie książka pokazuje wielowymiarowość edukacji w Korei Południowej i to, że odgórne zmiany wciąż napotykają liczne trudności. Pęd do bycia najlepszym wpływa negatywnie zarówno na dzieci – powodując problemy psychiczne i społeczne – jak i dorosłych, którzy ponoszą ogromne koszty finansowe i psychiczne. Nadzieja na zmianę istnieje, ale na razie dotyczy przede wszystkim pojedynczych rodzin i jednostek, a nie całego społeczeństwa. Dla mnie ta lektura była niezwykle wartościowa – pozwoliła lepiej zrozumieć realia edukacyjne i społeczne Korei Południowej, i uważam, że każdemu czytelnikowi da możliwość bliższego poznania tego kraju.

Oprócz odgórnych starań polityków i ekspertów dokonuje się również bezprecedensowy przewrót społeczny związany z emancypacją kobiet i lecącym na łeb na szyję wskaźnikiem urodzeń. Właśnie w tym procesie widzę najbardziej obiecujący motor zmian (...) 





  • Autor: Sawińska Anna
  • Tytuł: Kraina jednej szansy. O edukacji w Korei Południowej
  • Wydawnictwo: Czarne
  • Liczba stron: 285
  • Premiera: 27 sierpień 2025

9/07/2025

PRZEDPREMIEROWO Poznajcie "Gdyby nie czerń" Filip Zawada

PRZEDPREMIEROWO Poznajcie "Gdyby nie czerń" Filip Zawada



Tym razem chciałabym opowiedzieć o książce, która rzadko trafia na moją półkę – innej niż te, po które zazwyczaj sięgam. To historia przedstawiona w nietypowej narracji, ukazująca świat mroczny i pełen samotności, monotonii, a zarazem absurdalny i pozbawiony nadziei. Zapraszam Was do bliższego poznania rodziny Mrazów, w której każdy z bohaterów zmaga się ze swoimi koszmarami.

Gdyby nie czerń to opowieść o rodzinie, w której nic nie jest takie, jak mogłoby się wydawać. To historia o ludziach, którzy żyją obok siebie, ale nigdy naprawdę ze sobą – uwikłani w milczenie, sekrety i niewypowiedziane emocje. Narratorem jest ktoś, kto wymyka się prostym kategoriom – obserwator przekraczający granice światów, podglądacz ukazujący nam codzienność z perspektywy innej niż ludzka. W tej dusznej atmosferze toczy się życie rodziny Mrazów, gdzie każdy mierzy się z własnymi pragnieniami, winami i lękami, a los prowadzi bohaterów w miejsca, w których niełatwo znaleźć ukojenie.

Już od pierwszych zdań można poczuć, że ta książka niesie ze sobą wiele smutnych, trudnych i przygnębiających emocji. Narratorem okazuje się postać nietuzinkowa, przez długi czas nieujawniająca swojej prawdziwej natury. To on obserwuje rodzinę Mrazów, odkrywając przed czytelnikiem ich codzienność, a jednocześnie przygląda się człowiekowi jako jednostce – pełnej wad, zagubionej i niepotrafiącej w pełni racjonalnie przeżywać swojego życia.

Rodzina Mrazów ukazana jest w sposób przerysowany, jako przykład bliskości pozornej – trwania obok siebie, a nie ze sobą. Autor, przez pryzmat bohaterów, przedstawia różne typy relacji, które tworzą się w tej małej społecznej komórce, a które często okazują się wypaczone. Postacie rodziców nadają tej historii dodatkowej warstwy i symbolicznego znaczenia. Widać w niej próbę właściwego wychowania dzieci oraz pragnienie, by być przez nie zauważonym i docenionym. Jednak w świecie Mrazów wszelkie dobre intencje zostają pokonane przez życie i jego nieprzewidywalny bieg.

Autor wprowadza również motyw czyśćca – miejsca znanego z chrześcijaństwa, jednak w jego ujęciu znacznie odbiegającego od religijnych wyobrażeń. Tutaj czyściec przypomina raczej polską wizję sprzed kilkunastu lat, w której oczekiwanie staje się jedyną formą istnienia. To właśnie tam bohaterowie na nowo odkrywają siebie, swoje relacje, a także zrzucają obłudne warstwy, które towarzyszyły im w ziemskim życiu.

W tej historii nie znajdziemy łatwych odpowiedzi ani prostych rozwiązań. Autor prowadzi czytelnika przez świat, w którym codzienność miesza się z groteską, a absurd często staje się odbiciem naszej własnej rzeczywistości. Wydarzenia i obrazy przedstawione w książce działają jak lustro – zniekształcają, ale jednocześnie uwypuklają prawdy o samotności, niespełnieniu i braku zrozumienia. To powieść, która bardziej stawia pytania, niż daje ukojenie, i w tym właśnie tkwi jej siła.

Ta lektura na pewno nie jest dla każdego – nie każdy odnajdzie się w jej mrocznym klimacie, pełnym melancholii i przygnębienia. Jednocześnie trudno nie zauważyć, że kryje w sobie ważne pytania, które często umykają nam w codziennym zabieganiu: o sens istnienia, o nasze relacje i o to, co naprawdę pozostaje po człowieku. Autor w oryginalny, nietypowy sposób prowadzi fabułę, łącząc w niej elementy groteski, czarnego humoru i symboliki. To sprawia, że książka ta, choć może nie zostaje z czytelnikiem na długo, potrafi poruszyć w trakcie lektury i wywołać chwilę refleksji nad światem i samym sobą.






  • Autor: Zawada Filip
  • Tytuł: Gdyby nie czerń
  • Wydawnictwo: Znak 
  • Liczba stron: 384
  • Premiera: 10 wrzesień 2025
Copyright © 2014 Książkowe Wyliczanki , Blogger