Napisanie książki to poważne i pracochłonne przedsięwzięcie, nigdy nie można też przewidzieć wyniku swojej pracy. Spodoba się i zdobędzie szersze grono odbiorców, czy raczej zniknie wśród wielu podobnych nieciekawych historii? Przedsięwzięciem podwójnie nieprzewidywalnym jest napisanie książki w parze. Rzadko tego typu lektury trafiają do moich rąk, efekty jak do tej pory również bywały różnie, byłam więc ciekawa jak poradziły sobie autorki ze swoją debiutancką książką "Nie oddam szczęścia walkowerem".
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą życie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą życie. Pokaż wszystkie posty
10/21/2015
"Światło, którego nie widać" Anthony Doerr
Okrucieństwo II wojny uświadamiają nam liczne publikacje i ekranizacje, nie raz prezentacja jego ogromu staje się nie do uwierzenia. Czasem jednak trafia się obraz, który uświadamia, że to co tej pory poznaliśmy było tylko igraszką, pokazuje jak tragiczne skutki niesie ze sobą wojna, obraz ten jest tak wstrząsający, że ciężko pojąc go w całości. Tak było w przypadku mojej lektury "Światła, którego nie widać". Podczas lektury działo się ze mną coś dziwnego, przeżywałam przerażającą atmosferę stworzoną przez pisarza, bałam się widm spacerujących po ulicach, te obrazy na długo zostaną w mojej głowie.
10/17/2015
Przedpremierowo: "Cztery siostry" Helen Rappaport

Bezwzględny car Mikołaj II, jego despotyczna żona Aleksandra i dzieci, które zamiast interesować się swoim cesarstwem zajmowały się wygodnym życiem. Taki wizerunek Romanowów był przekazywany szerszej publiczności jeszcze w niedawnych latach. Historia cudem uratowanej Anastazji, która uciekła dzięki miłości do mężczyzny również pokutuje do dzisiejszych czasów. Dzięki Helen Rappaport trzymam w ręku książkę, która pokazuje jacy naprawdę byli ostatni Romanowowie, przedstawia ich życie, charaktery i sposób, w jaki przygotowali się na śmierć. Po niemal stu latach od tragicznych wydarzeń w Rosji mamy możliwość poznać cara Mikołaja i jego rodzinę.
10/11/2015
"Okupacja od kuchni" Aleksandra Zaprutko-Janicka
Życie w czasie wojny do łatwych nie należało. Były łapanki, były naloty, wywózki do pracy przymusowej, obozy koncentracyjne... O tych wszystkich aspektach II wojny możemy przeczytać w licznych książkach i pamiętnikach, wspomnieniach i biografiach, jak dużo wiemy jednak o zwykłym codziennym życiu? Niewiele informacji znajdziemy w książkach, prędzej jakieś wspomnienia rodziców, dziadków, pradziadków. Zastawialiście się kiedyś jak w tym czasie ludzie się odżywiali? Skąd brali składniki? Czy istniały restauracje? Autorka "Okupacji od kuchni" zdecydowała się zebrać informację na ten temat, a usystematyzowaną wiedzę przekazać społeczeństwu.
10/08/2015
"Z dala od zgiełku" Thomas Hardy
Zabierając się za ten tytuł miałam o nim bardzo mgliste pojęcie. Wiedziałam że będzie historia miłosna, praca, wieś, trudne wybory i zaczynając lekturę gdzieś z tyłu głowy pojawiał mi się tytuł "Ptaki ciernistych krzewów". Nie wiedziałam, że ta książka została zekranizowana, a co więcej, nie wiedziałam że to klasyka, a "Z dala od zgiełku" zostało przecież napisane prawie 150-lat temu.
Wsi spokojna, wsi wesoła!
Który głos twej chwale zdoła?
Kto twe wczasy, kto pożytki
Może wspomnieć zaraz wszytki?*
7/04/2015
"Epoka hipokryzji" Kamil Janicki

Kamil Janicki podjął się tematu dość kontrowersyjnego, w naszych czasach nie wszyscy są gotowi, żeby rozmawiać o seksie. A jak wyglądało to niecałe sto lat temu? Okazuje się, że ludzie byli tam o wiele bardziej otwarci, choć jednocześnie skryci. Jak autor poradził sobie z tematem? Bezdyskusyjne to jedna z lepszych książek z gatunku popularnonaukowego, jakie w ostatnich czasach miałam okazję czytać. Nie bójcie się trudnych słów i usypiającego, monotonnego monologu. Ta książka Was zaskoczy, rozbawi, wprawi w konsternację i zniesmaczy - jednym słowem wywoła całą gamę emocji. Temat jest na pewno wdzięczny, ale sposób jego ujęcia sprawia, że nie można się oderwać od książki.

Maria Czaplińska, urodzona w jednej z najzamożniejszych rodzin arystokratycznych w Polsce w 1894 roku, wspominała, jak wiele trudu kosztowało ją zdobycie jakichkolwiek informacji o życiu płciowym. (...) Książki, otoczenie, nawet świat przyrody niewiele mogły jej pomóc. Rodzice zadbali, aby reprodukcjom nagich posągów w podręczniku do starożytności dorysowywano spodenki, podobnie zresztą jak Jezusowi w żłobie. W domu zakazane były takie słowa jak "kochać się" czy "podkochiwać". Było to niemalże przekleństwa. W majątku nie było też suczki, aby czasem dzieci nie zobaczyły niczego nieprzyzwoitego.
Problemy mieszkaniowe, o wiele większe niż obecnie były sporym wyzwaniem w przypadku życia erotycznego. Jak uprawiać seks pod jednym dachem z rodziną a jeszcze częściej obcymi, u których mieszka się kątem? W Warszawie, a także innym większych miastach mieszkańcy musieli sobie radzić, chociażby chodząc do parków, skwerów i w inne stosunkowo odosobnione miejsca. Dziewictwo, to bardzo istotna kwestia, która niejednej kobiecie spędzała sen z powiek. Bo jak to tak, nie wiedzieć nic na temat nocy poślubnej, skoro pan małżonek w najlepsze chodzi od domów publicznych? To właśnie okres dwudziestu lat między wojnami stał się początkiem zmian w tej kwestii. Kobiety coraz częściej zaczynały zdobywać wiedzę seksualną - zarówno teoretyczną jak i praktyczną. Szczególnie małżeństwa postępowe, zawierane z miłości równo twierdziły, że chcą równouprawnienia w tym względzie. Później zaś po ślubie, często zdarzało się, że zarówno on jak i ona mieli licznych "przyjaciół". W dzisiejszych czasach takie kwestie nie szokują, prawda? Opowiem Wam więc o "samogwałtach", które powodowały utratę życiowej siły. Były to czyny, które w dłuższej mierze doprowadzały do śmierci, więc konieczne było leczenie. Przynajmniej u mężczyzn, bo kobiety... kobiety to zupełnie inna para kaloszy. Mężczyźni piszący o kobietach dopiero odkrywali ich potrzeby, bardzo często więc pomijali istotne tematy kobiece, lub wręcz przeciwnie, wymyślali historie zupełnie nieprawdopodobne. Tak było w przypadku miłości lesbijskiej, tak było w przypadku prezerwatyw... Ale co ja Wam będę tłumaczyć, myślę że autor opisał to wystarczająco ciekawie.
Zwolennicy postępu stanowczo występowali przeciwko wspólnym sypialniom małżeńskim. Widzieli w nich relikt obmierzłych, XIX-wiecznych obyczajów. Małżeństwo nowoczesne, a więc zawarte z miłości i kładące nacisk na zmysłową stronę związku - opierało się na ciągłym uroku odkrywania intymności.
Niektóre zagadnienia były szokujące lub też bulwersujące. Tak było w przypadku "skrobanek", które były czasami jedynym ratunkiem w biednych wielodzietnych rodzinach (patrz ośmioro dzieci i więcej, nie to co w dzisiejszych czasach). Zabezpieczenia? Coś takiego było bardzo niepopularne i ciężko dostępne. Władza oficjalnie zabraniała wielu rzeczy na tej płaszczyźnie. Prezerwatywa przeszkadzała mężczyznom, więc nich to kobiety się zabezpieczają. Czytając o naświetlaniach macicy radem włos mi się jeżył na głowie. Z drugiej strony władze Polski jako jedyne nie chciały przyznać się, że pod ich nosem dzieje się coś złego. Przemoc seksualna według nich nie istniała. Pedofilia? Wole żarty. Gwałty? A gdzie tam. W ogólnoświatowym porównaniu kryminalnych spraw polska odnotowała ilość spraw, które można było policzyć na palcach jednej ręki. Można uwierzyć? Może wtedy wierzyli.
Wśród poruszanych tematów pojawiła się miłość homoseksualna. I tutaj również można znaleźć bardzo wyraźne rozróżnienie jeśli chodzi o płeć. Ale jak na to patrzyli ówcześni, zdradzać Wam nie będę, bo kogo to interesuje, znajdzie wszystko w książce. Jak również kwestie pornografii, seksu zbiorowego, domów publicznych (których nie było), seksu i erotyki w prasie i filmie, seksie zbiorowym i wielu, wielu innych zagadnieniach.
Przestrzegał, że prezerwatywa odbiera dobry orgazm także kobiecie, ponieważ: "Nie czyje [ona] wytrysku nasienia, pozbawiona więc jest największej rozkoszy przy spółkowaniu". W ten sam bęben bił też Paweł Klinger. Tyle tylko że zamiast o rozkoszach pisał o zdrowiu. Wyjaśniał, że w ciele kobiety wytwarzają się pewne "substancje toksyczne hormonalnego pochodzenia". Złowieszcze "ginecyny" zatruwają cały organizm, upośledzając zarówno funkcje fizyczne, jak i umysłowe. "Na tę truciznę kobiecą zna natura jedną tylko odtrudkę - pisał Klinger - spermę"
W dwóch słowach wspomnę jeszcze o jednej postaci przytaczanej przez autora, która zapadła mi w pamięć, a określenia, których używał do dziś chodzą mi po głowie i pewnie na długo zostaną. Mam na myśli polskiego lekarza-płciownika Stanisława Kurkiewicza. Ten żyjący i pracujący na początku XX wieku, a więc jeszcze przed 1918 rokiem, lekarz wymyślił cały terminarz spraw związanych z seksem w polskiej mowie. Niestety nie przyjęły się one, a szkoda, bo brzmią szalenie zabawnie - zwisak, błogoszczenie, samieństwo, płcenie. Jak wyglądałaby współczesna rozmowa na temat seksu, gdybyśmy używali tego typu wyrazów?
Zastrzeżenia? Jedno, malutkie. Przeszkadzało mi stworzenie przypisów na końcu książki. Ciągłe przeskakiwanie między poszczególnymi częściami książki było lekko irytujące. Osobiście wolę przypisy na dole strony, ale to oczywiście kwestia gustu.
"Epoka hipokryzji" to zupełnie nowe spojrzenie na społeczeństwo XX-lecia międzywojennego. Sprawy erotyki i seksu - tak bardzo naturalne, a jednak nigdy wcześniej nie podejmowane jeśli chodzi o ten okres w historii. Książka, która wciąga, uświadamiając nam, że nasi dziadowie i pradziadowie również walczyli o swoje prawa do wolności seksualnej. Książka napisana w sposób niesamowicie wciągający, poruszający i zabawny. Literatura popularnonaukowa bardzo wysokich lotów. Okazuje się, że o seksie można pisać na poważnie. Można pisać ciekawie. Skusicie się?
Za możliwość lektury dziękuję wydawnictwu:
6/04/2015
"Ptaki ciernistych krzewów" Collen McCullough
Klasyki mają to do siebie, że ciężko się za nie zabrać. Myśląc o tytułach, które w jakiś sposób trafiły do kanonu literatury czuję obawę, czy moje odczucia będą adekwatne, czy odbiorę je pozytywnie, a jeśli nie to co jest nie tak z moim gustem. Być może problemem był odbiór lektur szkolnych, gdzie tytuły uznawane przez społeczeństwo za godne ja odbierałam zupełnie inaczej, dla mnie były nudne, ciężko się je czytało i robiłam wszystko, żeby tylko przez nie przebrnąć. Jednak prawdą jest też to, że wraz z wiekiem człowiek dojrzewa do niektórych decyzji, między innymi do takich, żeby poznawać klasyków. Dlatego też nie mogłam się powstrzymać przed lekturą, kiedy pojawiła się okazja po sięgnięcie po "Ptaki ciernistych krzewów". Jednak obawa pozostała, przynajmniej w chwili, kiedy brałam do ręki ten tytuł.

"Ptaki ciernistych krzewów" to książka, która bardzo szybko zyskała miano bestselleru, dziś z czystym sumieniem można nazwać ją klasykiem literatury. Na pewno lektura dużo zawdzięcza ekranizacji z niezapominaną rolą Richarda Chamberlain'a, jednak gdyby nie sama historia, nikt by nie zdecydował się na stworzenie filmu. Colleen McCullough ma wspaniały dar, który sprawia, że ta historia wciąga od pierwszych stron. Wielkim plusem jest język, dzięki któremu razem z bohaterami przebywałam w ich biednym domu w Nowej Zelandii, na wielkiej owczej farmie w Australii, w Sidney, Londynie i Rzymie.
"A owady! Koniki polne, szarańcze, świerszcze, pszczoły, muchy najróżniejszych rozmiarów i gatunków, cykady, komary, ważki, olbrzymie ćmy i tyle, tyle motyli! Pająki zdarzały się okropne, włochate, o rozpiętości odnóży wynoszącej kilka cali albo zwodniczo małe, czarne, zaczajone w wychodku, śmiertelnie niebezpieczne; niektóre mieszkały w zawieszonych między drogami ogromnych pajęczynach, w kształcie koła, inne huśtały się między źdźbłami trawy w kołyskach uplecionych gęsto najcieńszą nicią, jeszcze inne nurkowały do dziurek w ziemi wyposażonych w pokrywki zasłaniające otwór."
Historia skupia się na życiu Meggie, od jej wczesnego dzieciństwa do lat starości. Jednak jest to jednocześnie saga rodzinna, gdyż poznajemy dzieje jej rodziców, braci, a później również dzieci. Opowieść o znoju, walki z przyrodą, ciężkim życiu na kontynencie, który rzadko jest gościnny dla ludzi, a jednocześnie historia życia ukochanego, wśród rozległych połaci ziemi, konnej jazdy, milionów owiec i bydła. Jest to również historia tragiczna ze względu na wybory ludzkie, wielokrotnie decydujące o życiu innych. Piękna opowieść, która jednocześnie jest smutna, rzewna i tragiczna.
Pisarka stworzyła książkę, która zmusza do przemyśleń, wielokrotnie podczas przerwy w lekturze zastanawiałam się nad dylematami, które dotykały bohaterów. Ich wybory bardzo często były tragiczne, ale czy inne przyniosły by im więcej szczęścia? Rzadko która historia sprawa, że zastanawiam się nad naturą ludzką, wyborami, które nigdy nie pozwolą na szczęśliwe i dostatnie życie, zawsze sprawią, że ktoś będzie cierpiał. Jest to nie tylko piękna opowieść o życiu, ale w jakimś stopniu jest to książka psychologiczna, pokazująca ludzkie charaktery i pasje, które nimi powodują.
Bohaterowie. Cała gama postaci, pokazująca przekrój charakterów i życiorysów. Prawdziwość ich natury sprawia, że mocno się do nich przywiązałam i starałam się im kibicować, a jednocześnie zżymałam się przez ich wybory. Nie raz pojawiły się sytuacje, które sprawiały, że musiałam odłożyć trzymaną lekturę, aby odetchnąć i dopiero wtedy wrócić do sytuacji, które sprawiły we mnie negatywne uczucia, momentami wielki smutek i żal. Wielokrotnie powodem dalszych losów bohaterów były ich wybory, ale nie raz to życie sprawiało problemy których nie dało się ominąć.
Dziś już wiem, dlaczego ta książka stała się tak znana i czytana. Dlaczego tak szybko zdecydowano się na jej ekranizację. Wspaniała historia, wzbudzająca wiele różnych emocji, niepozwalająca się oderwać od losów bohaterów. Świat Książki zdecydował się na kolejne wydanie tego tytułu, co pozwala poznać życie bohaterów. Sama książka jest bardzo ładnie i starannie wydana, aż się się po nią sięgnąć. Jeśli do tej pory nie byliście przekonani do lektury tej pozycji to mam nadzieje, że rozwiałam Wasze obawy. Ten tytuł naprawdę warto poznać, a ja z całego serca go Wam polecam.
1/28/2015
"Marzenia o innym świecie" Sonya Chung
Dane techniczne:
- Autor: Chung Sonya
- Tytuł: Marzenie o innym świecie
- Tytuł oryginalny: Long for This World
- Tłumaczenie: Krzysztof Obłucki
- Wydawnictwo: Świat Książki
- Liczba stron: 304
- Premiera: 15 luty 2012
- Gatunek: powieść współczesna
Literatura wschodnioazjatycka ma w sobie coś, co mnie przyciąga. Rzadko rezygnuje z książki, która w jakiś sposób wiąże się z tamtym regionem. Tym razem trafiło na Koreę - Sonya Chung to wychowana w Ameryce córka koreańskich imigrantów. "Marzenie o innym świecie" to jej pierwsza pełnoprawna książka, wcześniej w jej dorobku pojawiały się opowiadania, eseje i recenzje. Blurb był niesamowicie zachęcający, jak więc zrezygnować z takiej lektury.
Hyun-Kuy, po latach spędzonych w Stanach postanawia wrócić do kraju. Zostawia niczego nieświadomą żonę oraz dzieci i wyrusza w podróż, która kończy się w domu jego brata. Ta wizyta jest niespodzianką dla koreańskiej rodziny, niezrozumiałym krokiem dla rodziny pozostawionej w Ameryce. Córka Hyun-Kuy, Jane postanawia podążyć za ojcem i odkryć motywy nim działające. Kobieta, znana na świecie fotoreporterka na długo zapamięta czas spędzony w kraju przodków.
Mam ostatnio taki zwyczaj, że zanim zabiorę się za moją opinię o książce przeglądam sieć, żeby znaleźć informację, jak dana książka podobała się innym. Swoje wrażenia znam, wiem jak je opisać, ale ciekawi mnie jak inni odbierają lekturę tego samego tytułu. W tym wypadku byłam niesamowicie zdziwiona, bo blogi na które trafiłam, wychwalały "Marzenie o innym świecie" pod każdym względem, natomiast wchodząc na LC znalazłam jedynie negatywne i bardzo negatywne oceny. Po lekturze domyślam się, skąd taka rozbieżność.
Historia, którą przedstawia autorka pokazuje wycinek z życia koreańskiej rodziny, rozdzielonej przed laty i żyjącej w zupełnie innych światach. Na początku autorka przedstawia nam sporą liczbę bohaterów, choć do końca książki pozostaną z nami nieliczni. Główną bohaterką została Jane, co można zauważyć przez narrację pierwszoosobową, która pojawia się tylko przy jej fragmentach historii. Niestety przedstawione postacie mnożą się czasami bez potrzeby, bo nie mają ogólnego wpływu na akcję. Może to utrudniać lekturę i w pewnym momencie do niej zniechęcić.
Życie pokazane na podstawie kontrastów - amerykańska część rodziny spełnia swoje marzenia, rozwija kariery ale jednocześnie brakuje tam uczuć, a miłość znaleźć można dopiero jak się człowiek natrudzi. Z drugiej strony rodzina mieszkająca w Korei jest na wskroś tradycyjna, z zasadami i ustalonym porządkiem, ale to też nie jest dobre bo ostatecznie prowadzi do tragedii. Zresztą tragedie wydarzą się po obu stronach oceanu co wyraźnie pokazuje, że nie ma dobrej drogi na rozwój.
Podoba mi się powolne poznawanie motywów, niektóre osoby i ich zachowanie jako członka rodziny miały wyraźny wpływ na współczesne wydarzenia. Autorka wraz z rozwojem akcji z różnych stron scala wcześniejsze wydarzenia, co pozwala zrozumieć bieżące wybory bohaterów.
Największym problemem był dla mnie język, który był mało wciągający, a przez to również bohaterowie nie zdobyli moich bliższych uczuć. Z drugiej strony książka daje do myślenia, można z niej wyciągnąć interesujące wnioski. Cała historia jest przygnębiająca, mimo że autorka w pewnych momentach pokazuje pozytywne momenty, to całościowo jest dość depresyjna.
Myślę, że autorka pisząc tę książkę kierowała ją do pewnej grupy, która na pewno lepiej zrozumie zarówno przekaz, ale również wczuje się w tę historię. Mnie nie do końca przekonała, choć
pozostawiła pewne myśli, które dopiero po paru dniach po lekturze nabrały konkretnego kształtu.
Czy polecam? W tym wypadku musicie sami zdecydować, jest to na pewno ciekawa historia, choć nie do końca trafiła w mój gust.
Dla kogo:
- osób interesujących się Koreą
- osób lubiących psychologiczne podejście do życia
- miłośników motywów imigrantów.

Podoba mi się powolne poznawanie motywów, niektóre osoby i ich zachowanie jako członka rodziny miały wyraźny wpływ na współczesne wydarzenia. Autorka wraz z rozwojem akcji z różnych stron scala wcześniejsze wydarzenia, co pozwala zrozumieć bieżące wybory bohaterów.
Książka bierze udział w wyzwaniu: Kiedyś przeczytam
12/08/2014
"Sycylijska opowieść" Nicky Pellegrino
Dane techniczne:
- Autor: Pellegrino Nicky
- Tytuł: Sycylijska opowieść
- Tytuł oryginalny: The food of love cookery school
- Tłumaczenie: Edyta Jarczewska
- Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
- Liczba stron: 391
- Premiera: 24 czerwca 2014
- Gatunek: literatura kobieca, powieść współczesna
Sycylia - słońce, morze, ciepło, piękne widoki, wylewni ludzie. Czy nie o takich miejscach myślimy, kiedy planujemy wyjazdy wakacyjne? Jeśli mamy szczęście (czyt. czas, pieniądze) możemy tam spędzić parę dni, tydzień, czasem dwa - "ładujemy baterię", żeby potem zmierzyć się z szarą codziennością i obowiązkami czekającymi w domu. Teraz, zimą, kiedy dni należą do najkrótszych w roku, jest ponuro, zimno i nieprzyjemnie, takie miejsca jak Sycylia, w jej letniej osłonie, stają się marzeniem wielu. Książka, której akcja rozgrywa się na południu Europy może być namiastką tamtego klimatu.
Luca Amore szykuje się do przyjęcia kolejnej grupy uczestników swojego kursu, prowadzi on bowiem szkołę kulinarną. Mężczyzna chce, żeby ludzie z całego świata poznali smaki Sycylii, naturalne jedzenie, przepisy przekazywane od pokoleń. Cztery kobiety - Moll, Tricia, Valerine i Poppy, przyjeżdzając na te wakacje chcą, oprócz poznania kuchni, odnaleźć nową drogę, spełnić swoje marzenia, odkryć się na nowo. Czy te plany nie kolidują z planami szkoły? Czy osiem dni wystarczy, żeby zapoczątkować życiowe zmiany?
Nie wiem, czy ta książka trafiłaby kiedyś w moje ręce, gdyby nie wygrana na potargowym spotkaniu blogerów w Krakowie. Kiedy jednak znalazła się w moich zbiorach nabrałam chęci, żeby zapoznać się z jej treścią i wakacyjnymi klimatami. Akcja zawiera się w bardzo krótkim czasie, bo osiem dni to naprawdę niewiele, żeby poznać bohaterów i się z nimi zżyć. Tym razem jednak autorce udało się przyciągnąć czytelnika, co było możliwe poprzez oddanie głosu każdemu z bohaterów. Narracja jest różna - zarówno pierwszo- jak i trzecioosobowa. Króciutkie rozdziały z punktu widzenia Luca, które są właściwie przerywnikami, przeplatają się z rozdziałami, które ukazują widok na wydarzenia każdej z uczestniczek. Żeby było jednak jeszcze ciekawiej, najpierw pojawia się zwierzenie bohaterki w pierwszej osobie, z którego poznamy jej życie, punkt widzenia na świat, żeby potem ukazać wydarzenia danego dnia już w trzeciej osobie. Takie pomieszanie narracji nie jest uciążliwe, pozwala natomiast na szersze spojrzenie.
Postacie wprowadzone przez autorkę, choć jest ich niewiele, są bardzo różnorodne. Cztery uczestniczki kursu to cztery różne charaktery, cztery historie, cztery zupełnie różne osoby, jak również skrywane przez nie sekrety. Każda z pań kierowała się czymś innym planując ten wyjazd - mamy tu świeżą rozwódkę, mamy wdowę, wziętą adwokat od rozwodów oraz matkę samotnie wychowującą dzieci. Cztery zwykłe kobiety, które w jakiś sposób zmienią w się w czasie tych dni. Mamy również Luca, który postanowił wrócić do małego miasteczka na Sycylii, żeby odkrywać przed nieznanymi osobami tajniki lokalnej kuchni. Pod warstwą serdeczności i uśmiechu skrywa on bolesne sekrety, które zostawiły bolącą ranę. Mamy również członków lokalnej faktorii czekolady, którzy odegrają w tej historii niemałą rolę.
Wszystko okraszone jest wątkiem kulinarnym - panie uczą się gotować, samodzielnie przygotowywać podstawowe składniki kuchni, tworzyć kompozycje smaków i zapachów. Luca zabiera je również do miejsc, gdzie mogą poznać smaki przekazywane od pokoleń - faktorię czekolady, plantację winogron oraz wytwórnię regionalnych win, oraz inne, ciekawe miejsca.
Czytając tę książkę ma się swoje sympatię i antypatie, a potem, poznając bohaterów trochę lepiej, zmieniają się one, ewoluują i nasza niechęć skupia się na innej postaci. Rzadko zdarza się autorowi wzbudzić u mnie takie zmiany, pani Pellegrino się to jednak udało.
Książka ta należy do tych lekkich i przyjemnych, lecz jest bardzo dobrze napisaną pozycją parząc na ten wyznacznik. Zawiera w sobie odrobinę tajemnicy, trochę intrygi, południowe smaki i zapachy, wąskie uliczki sycylijskiego miasteczka, bardzo otwartych ludzi, którzy żyją bez pośpiechu. To idealna lektura na lato, wakacyjny wyjazd, czy spędzenie wolnego czasu w ogrodzie. To również ciekawa lektura na okres zimowy, kiedy za oknem jest zimno i mokro, wieczory zapadają bardzo szybko, a my możemy przenieść się myślami do ciepłych klimatów.
Dla kogo:
- osób, spragnionych słońca, ciepła i pięknych klimatów
- miłośników jedzenia, gotowania, tworzenia dań
- każdego, kto ma ochotę poczytać lekką, niezobowiązującą lekturę
Za możliwość przeczytania dziękuję sponsorowi mojej wygranej:
Sycylia - słońce, morze, ciepło, piękne widoki, wylewni ludzie. Czy nie o takich miejscach myślimy, kiedy planujemy wyjazdy wakacyjne? Jeśli mamy szczęście (czyt. czas, pieniądze) możemy tam spędzić parę dni, tydzień, czasem dwa - "ładujemy baterię", żeby potem zmierzyć się z szarą codziennością i obowiązkami czekającymi w domu. Teraz, zimą, kiedy dni należą do najkrótszych w roku, jest ponuro, zimno i nieprzyjemnie, takie miejsca jak Sycylia, w jej letniej osłonie, stają się marzeniem wielu. Książka, której akcja rozgrywa się na południu Europy może być namiastką tamtego klimatu.
Nie wiem, czy ta książka trafiłaby kiedyś w moje ręce, gdyby nie wygrana na potargowym spotkaniu blogerów w Krakowie. Kiedy jednak znalazła się w moich zbiorach nabrałam chęci, żeby zapoznać się z jej treścią i wakacyjnymi klimatami. Akcja zawiera się w bardzo krótkim czasie, bo osiem dni to naprawdę niewiele, żeby poznać bohaterów i się z nimi zżyć. Tym razem jednak autorce udało się przyciągnąć czytelnika, co było możliwe poprzez oddanie głosu każdemu z bohaterów. Narracja jest różna - zarówno pierwszo- jak i trzecioosobowa. Króciutkie rozdziały z punktu widzenia Luca, które są właściwie przerywnikami, przeplatają się z rozdziałami, które ukazują widok na wydarzenia każdej z uczestniczek. Żeby było jednak jeszcze ciekawiej, najpierw pojawia się zwierzenie bohaterki w pierwszej osobie, z którego poznamy jej życie, punkt widzenia na świat, żeby potem ukazać wydarzenia danego dnia już w trzeciej osobie. Takie pomieszanie narracji nie jest uciążliwe, pozwala natomiast na szersze spojrzenie.

Wszystko okraszone jest wątkiem kulinarnym - panie uczą się gotować, samodzielnie przygotowywać podstawowe składniki kuchni, tworzyć kompozycje smaków i zapachów. Luca zabiera je również do miejsc, gdzie mogą poznać smaki przekazywane od pokoleń - faktorię czekolady, plantację winogron oraz wytwórnię regionalnych win, oraz inne, ciekawe miejsca.
Czytając tę książkę ma się swoje sympatię i antypatie, a potem, poznając bohaterów trochę lepiej, zmieniają się one, ewoluują i nasza niechęć skupia się na innej postaci. Rzadko zdarza się autorowi wzbudzić u mnie takie zmiany, pani Pellegrino się to jednak udało.
Książka ta należy do tych lekkich i przyjemnych, lecz jest bardzo dobrze napisaną pozycją parząc na ten wyznacznik. Zawiera w sobie odrobinę tajemnicy, trochę intrygi, południowe smaki i zapachy, wąskie uliczki sycylijskiego miasteczka, bardzo otwartych ludzi, którzy żyją bez pośpiechu. To idealna lektura na lato, wakacyjny wyjazd, czy spędzenie wolnego czasu w ogrodzie. To również ciekawa lektura na okres zimowy, kiedy za oknem jest zimno i mokro, wieczory zapadają bardzo szybko, a my możemy przenieść się myślami do ciepłych klimatów.
Dla kogo:
Dla kogo:
- osób, spragnionych słońca, ciepła i pięknych klimatów
- miłośników jedzenia, gotowania, tworzenia dań
- każdego, kto ma ochotę poczytać lekką, niezobowiązującą lekturę
Za możliwość przeczytania dziękuję sponsorowi mojej wygranej:
7/12/2014
"Dom służących" Kathleen Grissom
Dane techniczne:
- Autor: Grissom Kathleen
- Tytuł: Dom służących
- Tytuł oryginalny: The Kitchen House
- Tłumaczenie: Agnieszka Kalus
- Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
- Liczba stron: 440
- Premiera: 27 listopad 2013
- Gatunek: literatura obyczajowa/powieść historyczna
Ludzie ludziom zgotowali ten los*
To motto kojarzy Wam się XX wojną światową? Z książką czytaną w szkole średniej? Zapewniam Was, że pasuje idealnie do przeczytanej przeze mnie książki.
Białe albo czarne, dobre albo złe, człowiek albo niewolnik. Sytuacja osób czarnoskórych, którzy przez całe stulecia byli porywani z Afryki i wywożeni, przede wszystkim do USA, jeszcze w XX wieku była koszmarna. Wystarczyło, że miałeś nie ten kolor skóry, żebyś okazał się człowiekiem gorszym. Co ja piszę, żebyś w ogóle nie okazał się człowiekiem. Bo czy człowiekiem jest osoba, która nie może zakochać się bez zgody "pana", nie może się pobrać, która jest zabierana od rodziny i sprzedawana, która musi podporządkować się właścicielowi ze wszystkim, nawet pod względem seksualnym? Nie mogę pojąć jak człowiek może mieć właściciela. Tak samo musiała myśleć Lavinia, która jako małe dziecko wyemigrowała z Irlandii i dotarła na jedną z plantacji na południu Stanów.
Dziewczynkę poznajemy w chwili dotarcia do nowego domu. Początkowo cierpi na amnezję, jest bardzo wycieńczona i chora. Dopiero po pewnym czasie dochodzi do siebie, dzięki pomocy Belle, która w Domu Kuchennym zajmują się dziewczynką. Dziecko nie rozumie różnicy między osobami białymi i czarnymi, potrzebuje miłości i nie rozumie, dlaczego nie do końca może stać się częścią rodziny Mamy i Papy. W Dużym Domu również pojawiają się problemy - ciągła nieobecność właściciela, coraz większe uzależnienie Pani od opium, śmierć Sally i nienawiść Marshala. Lavinia dojrzewa, coraz więcej rozumie i w końcu będzie musiała dokonać wyboru, do którego świata należy. Pociągnie on za sobą poważne konsekwencje.
Książka opisuje losy Lavinii w ciągu dwudziestu lat jej życia. To ona jest główną bohaterką i jednocześnie narratorką tej powieści, nie jest jednak jedyna. Co pewien czas pojawiają się wtrącenia Belle, która w króciutkich rozdziałach uzupełnia niektóre wydarzenia. Dlaczego to właśnie ona, jedna z niewolników, staje się narratorem? To tajemnica, którą niektóre postacie poznają dopiero na końcu powieści.
Ta książka przypomina trochę sagę. Choć nie jest historią rodu, to jednak postacie, które pojawiają się na pierwszym planie sprawiają, że nie da się wyłonić jednej pierwszoplanowej, można tak myśleć o Lavinii, jednak tej historii nie byłoby bez Belle, Mamy, Papy, Wujka Jakuba, Bena, Fanny, Beattie, Kapitana, Pani, Sally, Marshala i wielu innych postaci. Jest to historia życia, przetrwania, śmierci, przemocy, radości i smutku. Początkowo Lavinia nie rozumie niektórych zachowań jednak wraz z wiekiem zaczyna coraz więcej pojmować.
Pojawia się tu wiele wątków, które mają znaczny wpływ na dalsze losy osób - ciągła nieobecność Kapitana wpływa na Panią i opium. Nowy nauczyciel Marshala staje się jego największym życiowym koszmarem. Taki łańcuszek można wypisywać bardzo długo. Autorka pokazuje przerażające życie czarnoskórych jako niewolników. Osoby najbliższe dla Belle, te z Domu Kuchennego nie mają jeszcze najgorzej, o przetrwanie muszą walczyć ci z baraków, którzy bezpośrednio pracują przy uprawie i są nadzorowani przez Rankina. Jego postać pokazuje jak bardzo człowiek może się znęcać nad drugim. Jak władza uderza do głowy.
Pozycję tą czyta się jednym tchem, cały czas mając nadzieję, ze życie niektórych osób stanie się lepsze, że w końcu niektóre postacie się zmienią. Wielokrotnie miałam nadzieję i tyle samo razy ją traciłam czytając o kolejnych przerażających wydarzeniach. Najbardziej uderzyła mnie kradzież z wędzarni deski, tylko po to, żeby zupa (to chyba za dużo powiedziane) miała smak/zapach mięsa. Takich zdarzeń, które Lavinia opisuje jako dziecko jest bardzo wiele.
Chciałabym zwrócić Waszą uwagę na okładkę. Jest bardzo sugestywna. Niewyraźny kształt domu państwa i przebijająca sie twarz kobieca - biała czy czarna?
Jedyny minus, który na początku trochę mnie raził to sposób wypowiedzi dziewczynki. Już od samego początku jej opowieść brzmiała bardzo dorośle. Wydaje mi się, że lepiej czytałoby mi się tą książkę, gdyby narracja dojrzewała wraz z bohaterką. Ale ja się lubię czepiać, co niektórzy z Was pewnie wiedzą.
Książka niesamowicie mi się podobała. Temat czarnoskórych w Stanach zawsze mnie interesował. W czasie czytania tej pozycji obejrzałam również "Kamerdynera", który opowiada losy pewnego Murzyna. Akcja filmu zaczyna się na początku XX wieku na plantacji i relacje pan-niewolnik są identyczne jak w książce. Polecam z całego serca, to dobra, wciągająca książka. Można się wiele z niej dowiedzieć, nauczyć, jest również wspaniałym sposobem na spędzenie czasu.
* "Medaliony" Zofia Nałkowska
Za możliwość przeczytania dziękuję:
Białe albo czarne, dobre albo złe, człowiek albo niewolnik. Sytuacja osób czarnoskórych, którzy przez całe stulecia byli porywani z Afryki i wywożeni, przede wszystkim do USA, jeszcze w XX wieku była koszmarna. Wystarczyło, że miałeś nie ten kolor skóry, żebyś okazał się człowiekiem gorszym. Co ja piszę, żebyś w ogóle nie okazał się człowiekiem. Bo czy człowiekiem jest osoba, która nie może zakochać się bez zgody "pana", nie może się pobrać, która jest zabierana od rodziny i sprzedawana, która musi podporządkować się właścicielowi ze wszystkim, nawet pod względem seksualnym? Nie mogę pojąć jak człowiek może mieć właściciela. Tak samo musiała myśleć Lavinia, która jako małe dziecko wyemigrowała z Irlandii i dotarła na jedną z plantacji na południu Stanów.
Dziewczynkę poznajemy w chwili dotarcia do nowego domu. Początkowo cierpi na amnezję, jest bardzo wycieńczona i chora. Dopiero po pewnym czasie dochodzi do siebie, dzięki pomocy Belle, która w Domu Kuchennym zajmują się dziewczynką. Dziecko nie rozumie różnicy między osobami białymi i czarnymi, potrzebuje miłości i nie rozumie, dlaczego nie do końca może stać się częścią rodziny Mamy i Papy. W Dużym Domu również pojawiają się problemy - ciągła nieobecność właściciela, coraz większe uzależnienie Pani od opium, śmierć Sally i nienawiść Marshala. Lavinia dojrzewa, coraz więcej rozumie i w końcu będzie musiała dokonać wyboru, do którego świata należy. Pociągnie on za sobą poważne konsekwencje.
Książka opisuje losy Lavinii w ciągu dwudziestu lat jej życia. To ona jest główną bohaterką i jednocześnie narratorką tej powieści, nie jest jednak jedyna. Co pewien czas pojawiają się wtrącenia Belle, która w króciutkich rozdziałach uzupełnia niektóre wydarzenia. Dlaczego to właśnie ona, jedna z niewolników, staje się narratorem? To tajemnica, którą niektóre postacie poznają dopiero na końcu powieści.
Ta książka przypomina trochę sagę. Choć nie jest historią rodu, to jednak postacie, które pojawiają się na pierwszym planie sprawiają, że nie da się wyłonić jednej pierwszoplanowej, można tak myśleć o Lavinii, jednak tej historii nie byłoby bez Belle, Mamy, Papy, Wujka Jakuba, Bena, Fanny, Beattie, Kapitana, Pani, Sally, Marshala i wielu innych postaci. Jest to historia życia, przetrwania, śmierci, przemocy, radości i smutku. Początkowo Lavinia nie rozumie niektórych zachowań jednak wraz z wiekiem zaczyna coraz więcej pojmować.
Pojawia się tu wiele wątków, które mają znaczny wpływ na dalsze losy osób - ciągła nieobecność Kapitana wpływa na Panią i opium. Nowy nauczyciel Marshala staje się jego największym życiowym koszmarem. Taki łańcuszek można wypisywać bardzo długo. Autorka pokazuje przerażające życie czarnoskórych jako niewolników. Osoby najbliższe dla Belle, te z Domu Kuchennego nie mają jeszcze najgorzej, o przetrwanie muszą walczyć ci z baraków, którzy bezpośrednio pracują przy uprawie i są nadzorowani przez Rankina. Jego postać pokazuje jak bardzo człowiek może się znęcać nad drugim. Jak władza uderza do głowy.

Chciałabym zwrócić Waszą uwagę na okładkę. Jest bardzo sugestywna. Niewyraźny kształt domu państwa i przebijająca sie twarz kobieca - biała czy czarna?
Jedyny minus, który na początku trochę mnie raził to sposób wypowiedzi dziewczynki. Już od samego początku jej opowieść brzmiała bardzo dorośle. Wydaje mi się, że lepiej czytałoby mi się tą książkę, gdyby narracja dojrzewała wraz z bohaterką. Ale ja się lubię czepiać, co niektórzy z Was pewnie wiedzą.
Książka niesamowicie mi się podobała. Temat czarnoskórych w Stanach zawsze mnie interesował. W czasie czytania tej pozycji obejrzałam również "Kamerdynera", który opowiada losy pewnego Murzyna. Akcja filmu zaczyna się na początku XX wieku na plantacji i relacje pan-niewolnik są identyczne jak w książce. Polecam z całego serca, to dobra, wciągająca książka. Można się wiele z niej dowiedzieć, nauczyć, jest również wspaniałym sposobem na spędzenie czasu.
* "Medaliony" Zofia Nałkowska
Za możliwość przeczytania dziękuję:
4/18/2014
'Jej wszystkie życia" Kate Atkinson
Dane techniczne:
- Autor: Kate Atkinson
- Tytuł: Jej wszystkie życia
- Tytuł oryginalny: Life after life
- Tłumaczenie: Aleksandra Wolnicka
- Wydawnictwo: Czarna Owca
- Liczba stron:
- Premiera: 19 marca 2014
- Gatunek: powieść, fantastyka
"A co by było gdyby?" Czy zastanawialiście się kiedyś co by się stało, gdyby w pewnym momencie życia wybrać inaczej. Czasem wystarczy drobnostka, inne spojrzenie, inna droga do domu. Takie chwile są niesamowicie istotne, bo to one decydują o naszym przyszłym życiu. Tak właśnie jest z bohaterką "Jej wszystkich żyć" - Ursulą.
Sięgając po tą pozycję zetknęłam się z autorką po raz pierwszy. Nie wiedziałam, czy to jest jej pierwsza książka, czy też napisała ich już cały tuzin. Teraz wiem, że pisarka ma dość spory dorobek, który nie kończy się na książkach, bo wśród jej bibliografii można znaleźć sztukę teatralną. W Polsce niestety zostały wydane trzy pozycje z jej twórczości.
"Jej wszystkie życia" to historia Ursuli, trzeciego dziecka w rodzinie, urodzonej w 1910 roku. Jest to historia barwna, wielowymiarowa, czasami przerażająca. Ursula wielokrotnie była o włos od śmierci, a czasem ta śmierć po nią przychodziła. Bohaterka musi dokonać właściwych wyborów, żeby przeżyć swoje życie jak najlepiej.
Zdecydowałam się na ten tytuł nie tylko po opisie fabuły, ale po licznych pozytywnych recenzjach, które czytałam w sieci. Historia osoby, która przeżywa wielokrotnie to samo życie - przyznacie że to intryguje. Książka od razu mnie pochłonęła. Byłam ciekawa, jak autorka poprowadzi tą historię, a kiedy życie zaczynało się od nowa, w jaki sposób się ono zmieni.
Ursula urodziła się w trudnych czasach. I choć dzieciństwo ochroniło ją przed okropnościami I wojny, to II nie była dla niej tak łaskawa. Kobieta w zależności od wcześniejszych wyborów przeżywała ją bardzo różnie, ale nigdy nie uchylała się od odpowiedzialności. Najbardziej przerażające były dla mnie opisy nalotów na Londyn, przeszukiwania gruzowisk, znajdowanie ciał, bardzo często niekompletnych. Styl autorki sprawił, że te wydarzenia stały się dla mnie bardzo plastyczne.
Pisząc tą recenzję przypomniał mi się pewien film amerykański, który była u nas swego czasu bardzo popularny - "Dzień świstaka". Pamiętacie może, jak główny bohater przeżywa po raz kolejny ten sam dzień, aby w końcu, przeżyć go odpowiednio? Trochę podobnie przebiega życie Ursuli. Bohaterka w pewnych momentach swojego życia, najpierw nieświadomie a potem już tak, wybiera właściwe rozwiązania, które doprowadzą do tego, że przeżyje swoje życie tak jak powinna. Ale również uda jej się wpłynąć na życie jej najbliższych.
Autorce udało się zwrócić uwagę na istotne życiowe sprawy, takie jak poświęcenie dla ojczyzny, odrzucenie przez rodzinę z powodu gwałtu, miłość do mężczyzny ponad miłości do kraju, służba dla innych, wybór mniejszego zła, miłość macierzyńska i wiele innych.
Jeśli ktoś się zastanawia, czy książka nie stanie się nudna, przez ciągłe powtarzanie tego samego życia, to mogę zapewnić że nie. Autorka przywołując nawet te same wydarzenia za każdym razem inaczej je przedstawia.
Bohaterowie również zasługują na uwagę. Oprócz Ursuli pojawia się dość liczne rodzeństwo, rodzice oraz trochę wyemancypowana ciotka. Pani Atkinson przedstawiła każdą z tych sylwetek indywidualnie. Dzięki temu można mieć swoich ulubieńców i antypatie.
Jest to świetna lektura, którą mogę polecić z czystym sumieniem. Daje do myślenia, jest ciekawa i wciągająca. Ciesze się, się na nią zdecydowałam i z chęcią zapoznam się z pozostałym dorobkiem autorki.

4/02/2014
"Dom nad jeziorem smutku" Marilynne Robinson

- Autor: Robinson Marilynne
- Tytuł: Dom nad jeziorem smutku
- Tytuł oryginalny: Housekeeping
- Tłumaczenie: Wojciech Fladziński
- Wydawnictwo: Wydawnictwo M
- Liczba stron: 212
- Premiera: marzec 2014
- Gatunek: literatura współczesna
Długo zbierałam się, żeby napisać parę słów o tej książce. W międzyczasie buszowałam po sieci, szukałam inspiracji. Czytałam recenzje na wielu blogach i za nic nie potrafiłam się w nich odnaleźć. Stwierdziłam, że jestem dziwna, bo zupełnie inaczej odbieram tą lekturę. Ale może właśnie tak miało być. Dlatego opowiem Wam moje wrażenia po spotkaniu z "Domem nad jeziorem smutku".
Mała, spokojna miejscowość gdzieś w Stanach. Historia dwóch sióstr opowiadana przez starszą z nich - Ruth. Dziewczynki zostają porzucone przez matkę, która znika w tragicznych okolicznościach, co staje się tematem wielu spekulacji na lata. Babcia zajmuje się wychowaniem sióstr. Jednak kobieta nie jest już młoda i któregoś dnia się nie budzi. Dziewczynki trafiają pod opiekę dwóch starszych kobiet, a następnie ciotki.

Zastanawia mnie spojrzenie autorki na Sylvie. Czy była jej przychylna czy wręcz przeciwnie - nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Kobieta jest przedstawiona jako dziwaczka, która nie myśli tak jak inni ludzie. Jest zbieraczem. Podczas kolacji nie używa światła, w sumie nigdy go nie używa. Chodzi w za dużym płaszczu podróżnym nawet w domu. Nigdy nie wiadomo, co za chwile zrobi. Ma nieobecny wzrok i opowiada historie, które nie zawsze są prawdziwe.
Książka jest dość cienka i czyta się szybko. Na pewno wielu osobom przypadnie do gustu. Życie w małej mieścinie płynie spokojnie, choć nie jest idylliczne. Wiele lat wcześniej w jeziorze zatonął pociąg z pasażerami, co pozostawiło ślad na lokalnej społeczności. Może właśnie to wydarzenie wpłynęło na rodzinę, o której historia opowiada. Mnie jednak nie przekonała. Było tam za dużo smutku i pustki. Choć sam język jest wciągający to czegoś mi brakowało. Coś mi przeszkadzało w tej książce. Był jakiś element, przez który nie mogłam się wciągnąć, ale nie potrafię do końca stwierdzić, co to takiego.
Tym razem nie udało mi się dobrać tej lektury pod swój gust. Ale być może jestem wyjątkiem, bo naprawdę w blogosferze jest wiele pozytywnych opinii.
Za egzemplarz dziękuję:
3/27/2013
Kraków za panowania Henryka Walezego
Dane techniczne:
Autor doskonale ukazuje ówczesny Kraków, relacje między poszczególnymi stanami, życie ludzi. Główna narracja, pierwszoosobowa, prowadzona jest przez Kacpra. Jednak poprzez narratora wszechwiedzącego możemy poznać sytuację i ludzi oddalonych od bohatera a nawet od samego Krakowa. Poznajemy życie bezdomnych, nierządnic, zabójców, mieszczan, szlachty a nawet samego króla. Ze stolicy przenosimy się do Warszawy a nawet do dalekiej Francji. Autor powoli rozwija nici paru intryg które pod koniec książki bardzo logicznie zbiegają się w całość.
- Autor: Wollny Mariusz
- Tytuł: Kacper Ryx i król przeklęty
- Cykl: Kacper Ryx t. 2
- Wydawnictwo: Wydawnictwo Otwarte
- Liczba e-stron (EPUB): 560
- Premiera: 2008
- Gatunek: powieść historyczna, kryminał
Kraków za czasów ostatniego Jagiellończyka. Stolica Polski. Światłe miasto uniwersyteckie. Umarł król, niech żyje król. Tylko który, skoro Zygmunt August umarł bezpotomnie. Panowie szlachta zbiera się aby wybrać nowego króla. Wystarczy wybrać odpowiednich ludzi, przekupić ich a na polskim tronie zasiada Henryk, pan francuski, który wprowadza w grodzie Kraka swoje porządki.
Jednak to jest tylko ogólne tło, które obrazuje sytuację Krakowa i jego mieszkańców w książce Mariusza Wollnego. Głównym bohaterem i narratorem jest bowiem (znów) Kacper Ryx, młody mężczyzna, sierota, który dzięki swojej wiedzy, inteligencji i szczęśliwym wypadkom jest inwestygatorem królewskim (czyli śledczym).
Drugi tom przygód Kacpra obejmuje okres ponad dwóch lat, od ostatnich dni życia Zygmunta do ucieczki Henryka z Krakowa. W tym czasie główny bohater musi rozwiązać parę spraw, które na pierwszy rzut oka wydają się bardzo ciężkie a nawet nie do wyjaśnienia.
"Kacpra Ryxa" czytałam jeszcze na studiach, zaraz po premierze. Od tamtej pory trochę wrażeń zatarło się, trochę uleciało dlatego dopiero w ramach wyzwania u Viv sięgnęłam po kontynuację przygód Ryxa. Zapomniałam już jak dobrze mi się czytało i drugi tom zrobił na mnie niesamowite wrażenie. Kacpra nie zajmują już tak bardzo sprawy uczelni. Choć nadal studiuje, skończył już pierwszy stopień i przygotowuje się do kolejnej obrony. Na początku książki chłopak musi rozwiązać zagadkę na uczelni. Później jednak jego alma mater pojawia się bardzo rzadko. Kacper zadziera ze Zborowskimi, bardzo niebezpiecznym rodem szlacheckim. Pojawia się zagadka zabójstw kobiet lekkich obyczajów. Upiora, który po nocach straszy mieszkańców... A wśród tych spraw jest jeszcze problem miłosny, Kacper bowiem w końcu uświadamia sobie jak bardzo bliska jest mu Janka.
I tym razem pojawia się wiele znanych historycznych postaci - Jan Kochanowski, Jan Zamojski, nie wspominając o obu królach.
Kolejnym punktem jest język. Nie wiem na ile jest tożsamy z ówczesnym staropolskim. Na mnie zrobił jednak ogromne wrażenie. Po skończeniu książki wstawiam w rozmowy tamte słowa. Język sprawił, że poczułam klimat tamtego czasu. Dodatkowo pojawiają się zdania i frazy po łacinie i francusku. Jednocześnie, nie jest na tyle trudny, żeby przeszkadzał w zrozumieniu i szybkim przyswojeniu wydarzeń.
Czym bliżej końca tym historia bardziej mnie wciągała. Kacper nie ustrzegł się przed wieloma niebezpiecznymi sytuacjami, które mógł przypłacić życiem. Ciekawa byłam jak skończy się wątek związany z Janką, czy w końcu los ich połączy. Autor mnie zaskoczył i po przeczytaniu ostatniego zdania miałach chęć od razu sięgnąć po kolejny tom, aby poznać kolejne przygody bohatera.
"Kacper Ryx i król przeklęty" to połączenie powieści historycznej, obyczajowej, kryminały i romansu. Dla mnie, osoby zakochanej w historii, jest to pozycja wręcz doskonała. Z wielką chęcią sięgnę po kolejne domu, które już znajdują się w moim posiadaniu. Nawet jeśli pojawiły się jakieś minusy, to zginęły przytłoczone przez plusy tej pozycji.
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania:
10/07/2012
Dzban stał się punktem zwrotnym w życiu pewnego klanu

- Autor: Montgomery Lucy Maud
- Tytuł: Dzban ciotki Becky
- Tytuł oryginalny: A Tangled Web
- Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
- Liczba stron: 223
- Premiera: 1992
- Gatunek: literatura młodzieżowa, powieść obyczajowa
Montgomery jest autorką, którą ukochałam w dzieciństwie. Każdą z części o Ani Shirley przeczytałam wielokrotnie. Widać to najwidoczniej po "Ani na uniwersytecie". A mimo to nie przyszło mi do głowy przeczytać innych utworów autorki. Dopiero w tym roku postanowiłam skompletować resztę książek Montgomery w wydaniu z NK. Z racji wyzwania u Sardegny sięgnęłam po "Dzban ciotki Becky"
"Większość pań Dark była z domu Penhallow, a panieńskie nazwisko większości pań Penhallow brzmiało Dark (...) Bo rzeczywiście, z kim mógłby się ożenić Dark, jeśli nie z Penhallowówną, i z kim Penhallow, jeśli nie z Darkówną?"* Te powiązania tworzą klan ludzi, którzy pewnego popołudnia gromadzi się na bankiecie ciotki Becky, seniorki rodu. Powodem tego spotkania okazał się dzban, który od długiego czasu jest dziedziczony w tym rodzie. Tylko komu ciotka przekaże ten skarb? Okazuje się że starsza pani dopiero za rok zdradzi swoją wolę. A w tym czasie wydarzy się naprawdę wiele.
Autorka i tym razem oczarowała mnie swoim stylem. Może początkowo trochę gubiłam się w postaciach, bo pojawia się ich w książce bardzo dużo, nie przeszkadzało mi to jednak wciągnąć się w historię. Spotkanie u ciotki Backy spowodowało lawinę wydarzeń, które doprowadziły do kilku ślubów, do zmian w niektórych rodzinach i do przemyślenia swojego życia. Niektórym z postaci kibicowałam, inne mnie denerwowały. Montgomery przedstawia całą plejadę postaci. Każda z nich ma swój charakter i jest w pewien sposób indywidualnością. Już jakiś czas temu zauważyłam że autorka nikogo na końcu nie zostawia bez pomocy. Każdy w końcu doczeka się lepszego życia. W ciągu trwania historii pojawia się bieda, głód, nieszczęście, złamane serce to ostateczne wszyscy znajdą to, czego naprawdę pragną. W tej książce tak właśnie wszystko się kończy. To duży atut. Poprawia nastrój i daje nadzieję.
Codzienność życia, małe problemy, miłość, zdrada, śmierć. Nieszczęście i radość mieszają się tu na każdej stronie. Bardzo się cieszę, że sięgnęłam po tę pozycję i z pewnością w niedługim czasie postaram się poznać jakiś inny tytuł autorki.
Po tę książkę sięgnęłam z okazji wyzwań:
* Cytat z książki
Codzienność życia, małe problemy, miłość, zdrada, śmierć. Nieszczęście i radość mieszają się tu na każdej stronie. Bardzo się cieszę, że sięgnęłam po tę pozycję i z pewnością w niedługim czasie postaram się poznać jakiś inny tytuł autorki.
Po tę książkę sięgnęłam z okazji wyzwań:
* Cytat z książki