Dane techniczne:
- Autor: Miralles Francesc, Bruna Joan
- Tytuł: Testament Judasza
- Tytuł oryginalny: El llegat de Judes
- Tłumaczenie: Jaszecka Karolina
- Wydawnictwo: Bellona
- Liczba e-stron (epub): 239
- Premiera: 8 sierpnia 2013
- Gatunek: sensacja
Czasami czuję satysfakcję, że znalazłam książkę, którą będę mogła skrytykować. W jakiś sposób pokazuje mi to, że nie pochłaniam wszystkiego, bez względu na jakość. Tym razem trafiło na "Testament Judasza".
Judasz, pomimo że jest postacią kontrowersyjną, a może właśnie dlatego, wielokrotnie pojawia się w różnorakiej beletrystyce. Wykorzystuje się go żeby wzbudzić w czytelniku więcej emocji, zainteresować go tematem i wprowadzić trochę tajemniczości. W przypadku "Testamentu..." autorzy próbowali wzorować się na historiach stworzonych przez Dana Browna, ale zupełnie im to nie wyszło.
Pewnego dnia do przewodnika turystycznego, Andreasa, dzwoni jego przełożony z propozycją natychmiastowego wyjazdu z klientką do Jerozolimy. Okazuje się, że kobieta jest niewidoma, a sprawy, które chce załatwić w Ziemi Świętej są bardzo tajemnicze. Przez pierwszą część książki razem z Andreasem czytelnik stara się dowiedzieć o co tak naprawdę chodzi Solistice, niewidomej klientce. Po co jest jej potrzebna ewangelia Judasza? Dlaczego kobieta tak bardzo chce poznać jej oryginalne tłumaczenie? Później mężczyzna bardzo szybko zostaje wciągnięty w niebezpieczną grę, która ma na celu znalezienie i zniszczenie siedmiu ocalałych srebrników.

Plusów nie wymienię, bo ich nie widzę. Historia nie ma w sobie nic z oryginalności. Bohaterowie są sztuczni. Autorzy nawet próbowali na szybko stworzyć jakiś wątek miłosny, a raczej erotyczny, ale on też wyszedł słabo. Rozwiązanie historii znalazło się na ostatniej stronie i było kiepskie.
Myślę, że naprawdę nie warto sięgać po tą pozycję. Mnie zainteresował okładka i opis na niej. Ale tym razem srodze się zawiodłam.
Tak słaba ocena świadczy tym, że naprawdę musiałaś się zawieść. Omijać szerokim łukiem tę książkę - to właśnie będę robić :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam z ciekawością recenzję, bo okładka mi kiedyś mignęła. Myślałam, że co jak co, ta historia ma potencjał... Szkoda, że zmarnowany...
OdpowiedzUsuńWielka szkoda, że tak się rozczarowałaś. Pomysł być może był dobry, ale wykonanie pozostawia wiele do życzenia.
OdpowiedzUsuńTytuł już obił mi się o uszy, szkoda że wykonanie okazało się tak słabe. Myślę że postawiono przede wszystkim na prowokację, która nakręci sprzedaż. I w gruncie rzeczy się udało...
OdpowiedzUsuńMnie nie ciągnęło do tej książki, a teraz to już na pewno po nią nie sięgnę :)
OdpowiedzUsuńJa też czasem lubię się popastwić nad jakimś literackim koszmarkiem, już nawet nie przez wzgląd udowodnienia, że nie czytam wszystkiego jak leci, ale także dlatego, że krytyka idzie mi znacznie łatwiej. No bo przecież jeśli książka była dobra, to była dobra, cud miód i orzeszki, a na dodatek wafelek :D:D sama się broni i tyle, ale wynajdywanie konstruktywnych argumentów czemu książka była kiepska... to jest wyzwanie!! :) zresztą ponoć ludzki słownik jest dużo bogatszy jeśli chodzi o słowa wyrażające negatywy... niestety :) a książka zapowiada się zabawnie, na tyle zabawnie, że aż się nie chce jej czytać... :)
OdpowiedzUsuń