Miałam już okazję czytać książkę Anny Sawińskiej Przesłonięty uśmiech, poświęconą kobietom w Korei Południowej, i bardzo doceniam temat, którego podjęła się autorka. W swojej nowej publikacji pisarka porusza inny, ale równie istotny w koreańskiej kulturze obszar – edukację. O samej problematyce wiedziałam wcześniej co nieco, znałam jej ogólny zarys, jednak dopiero dzięki Annie Sowińskiej mogłam zgłębić temat i odkryć jego mniej znane aspekty.
Anna Sawińska w Krainie jednej szansy zabiera nas do Korei Południowej, kraju, w którym edukacja jest jednocześnie biletem do lepszego życia i miernikiem społecznego prestiżu. Już na pierwszy rzut oka widać, że pytanie „Do jakiej szkoły chodziłeś?” to coś więcej niż zwykła konwersacyjna fraza – pozwala zorientować się, gdzie znajduje się rozmówca w społecznej hierarchii. Sowińska opisuje, jak rodzice lokują swoje nadzieje i ogromne środki w edukację dzieci, które nie mogą sobie pozwolić na odpoczynek – ich dni wypełnione są lekcjami i korepetycjami, często ponad siły. Autorka wnikliwie analizuje, z czego bierze się ta „gorączka edukacyjna”, jakie są jej motywacje i konsekwencje – nie tylko spektakularne sukcesy na arenie międzynarodowej, ale też psychiczne koszty, które ponoszą dzieci i całe rodziny.
Koreańczycy od dziecka wysyłani są na lekcje angielskiego, ale z czasem celem tej nauki staje się uzyskanie jak największej liczny punktów w testach, a nie posługiwanie się językiem obcym na co dzień. Oprócz braku wprawy w komunikacji ustnej najbardziej deprymuje też obecność innych Koreańczyków. Świadomość podlegania surowej ocenie, porównywanie siebie nawzajem, ciągła rywalizacja, której uczą się od dziecka, mrożą Koreańczykom krew w żyłach, uniemożliwiając im wzięcie udziału w dyskusji. A już w szczególności, kiedy prowadzona jest ona w obcym języku.
Anna Sawińska od lat mieszka w Korei Południowej. Jeszcze na początku lat 2000. przeniosła się tam na studia podyplomowe, podjęła pracę w czebolu, poznała swojego męża, a w końcu została mamą. Książka, której się podjęła, powstawała ponad dwa lata i łączy w sobie nie tylko suche fakty oparte na licznych źródłach, ale także osobiste doświadczenia – zarówno jej własne, jak i jej syna – oraz wiele rozmów ze specjalistami zajmującymi się Koreą.
Edukacja w Korei Południowej znacząco różni się od tej znanej z innych części świata, a jej specyfika wynika zarówno z historii, jak i kultury kraju. Autorka pokazuje, jak polityka, struktury społeczne państwa Joseon oraz okres japońskiej kolonizacji ukształtowały podejście Koreańczyków do nauki. To państwo, w którym w ciągu jednego pokolenia niemal udało się całkowicie wyeliminować analfabetyzm, a edukacja miała stać się drogą do lepszej przyszłości. Z czasem jednak coś się zmieniło – system uległ wypaczeniu, a wielogodzinne, codzienne zakuwanie do testów stało się normą.
Gorączka edukacyjna doprowadziła też do osłabienia pozycji młodych kobiet, jak to było pod koniec XX wieku, gdy rodzice i nauczyciele wywierali presję na dziewczynki, aby osiągały słabsze wyniki. Dzięki temu chłopcy, przyszłe głowy rodziny i główni aktorzy na arenie politycznej i gospodarczej narodu, mieli szanse na uzyskanie najlepszych wyników w decydujących o całej przyszłości egzaminach.
Dzięki licznym źródłom, na które autorka się powołuje, a które zestawiono na końcu książki, Kraina jednej szansy przywołuje wiele danych statystycznych. Pokazuje nie tylko samo podejście do nauki, lecz także postawy rodziców – zwłaszcza matek nastawionych na sukces swoich dzieci – oraz związane z systemem problemy społeczne: przemoc, samobójstwa, otyłość czy bezrefleksyjne wkuwanie na pamięć, które często nie daje realnych perspektyw poza Koreą. Autorka zwraca uwagę również na to, że ukończenie prestiżowego uniwersytetu bywa jedyną przepustką do najwyższych stanowisk w państwie, podczas gdy praca fizyczna, choćby na najwyższym poziomie, wciąż postrzegana jest jako coś gorszego.
Czytając te fragmenty, miałam poczucie, że autorka pokazuje realia Korei Południowej z zupełnie innej perspektywy niż ta znana z książek czy filmów. Trzeba przyznać, że koreańskie seriale często wygładzają pewne kwestie, ale temat przemocy w szkołach przewija się w nich regularnie. W zestawieniu z przywołanymi przez Sowińską faktami uderza to jeszcze mocniej i pozwala dostrzec, jak głęboko problem zakorzenił się w rzeczywistości młodych Koreańczyków.
W Korei Południowej wychowanie dziecka do czasu uzyskanie przez nie pełnoletności jest najdroższe na świecie i wynosi niemalże ośmiokrotność PKB na mieszkańca. (...) Bezpłatne szkoły publiczne, a nawet średniej klasy hagwony nie wystarczą, aby na egzaminie suneung uzyskać wynik umożliwiający dostęp do panteonu koreańskich uniwersytetów. Już od małego trzeba uczęszczać do najlepszych prywatnych akademii.
Myślę, że jednym z największych atutów tej książki są osobiste historie autorki. Sowińska dzieli się swoim pierwszym zderzeniem z Koreą – od studiów podyplomowych, na które wysłał ją Samsung, przez życie w akademiku i podejście wykładowców do studentów, aż po doświadczenie zupełnie innej formy edukacji niż ta, którą znała z Polski. Równie interesujące są fragmenty poświęcone jej synowi. Autorka opisuje najwcześniejsze lata jego nauki – żłobek, przedszkole, szkołę podstawową – a także obserwacje dotyczące innych matek i wszechobecnych hagwonów, które pojawiają się w życiu dzieci niemal od samego początku. Ostatecznie decyzja o wyjeździe z Korei w imię dobra dziecka staje się mocnym i poruszającym akcentem, który sprawia, że lektura nabiera bardzo osobistego wymiaru.
Na uwagę zasługują także liczne rozmowy, które autorka wplata w narrację – zarówno z polskimi badaczami zajmującymi się Koreą, jak i z samymi Koreańczykami: matkami innych dzieci, właścicielką hagwonu czy nawet własnym mężem, wspominającym swoje doświadczenia szkolne. Dzięki temu książka zyskuje autentyczność i wielowymiarowość, pozwalając czytelnikowi spojrzeć na edukację z różnych perspektyw. Mnie szczególnie uderzyło to, że mimo ogólnego pędu do rywalizacji i nieustannego dążenia do najlepszych wyników, w koreańskim społeczeństwie można dostrzec pierwsze symptomy zmian. To ważne, bo pokazuje, że nawet tak głęboko zakorzenione mechanizmy mogą z czasem ewoluować.
W porównaniu z dorosłymi Koreańczykami wskaźnik myśli samobójczych u koreańskich dzieci jest prawie dziesięciokrotnie wyższy, wskaźnik poważnych zaburzeń lękowych od trzech do pięciu razy wyższy, a depresji wyższy od dziesięciu do piętnastu razy w zależności od tego, czy uczeń chodzi do gimnazjum, czy do szkoły średniej drugiego stopnia.
Szczerze powiedziawszy, to lektura, która porusza wiele zagadnień, mniej lub bardziej związanych z samą edukacją. Autorka porusza tak wiele społecznych problemów, że trudno je wszystkie wymienić, a po lekturze wyłania się obraz społeczeństwa mocno zhierarchizowanego, które z doświadczeń historycznych wyciągnęło wiele wniosków. Jednocześnie książka pokazuje wielowymiarowość edukacji w Korei Południowej i to, że odgórne zmiany wciąż napotykają liczne trudności. Pęd do bycia najlepszym wpływa negatywnie zarówno na dzieci – powodując problemy psychiczne i społeczne – jak i dorosłych, którzy ponoszą ogromne koszty finansowe i psychiczne. Nadzieja na zmianę istnieje, ale na razie dotyczy przede wszystkim pojedynczych rodzin i jednostek, a nie całego społeczeństwa. Dla mnie ta lektura była niezwykle wartościowa – pozwoliła lepiej zrozumieć realia edukacyjne i społeczne Korei Południowej, i uważam, że każdemu czytelnikowi da możliwość bliższego poznania tego kraju.
Oprócz odgórnych starań polityków i ekspertów dokonuje się również bezprecedensowy przewrót społeczny związany z emancypacją kobiet i lecącym na łeb na szyję wskaźnikiem urodzeń. Właśnie w tym procesie widzę najbardziej obiecujący motor zmian (...)
- Autor: Sawińska Anna
- Tytuł: Kraina jednej szansy. O edukacji w Korei Południowej
- Wydawnictwo: Czarne
- Liczba stron: 285
- Premiera: 27 sierpień 2025