11/11/2025

Jak brzmi "Opowieść o Czhun-hiang, najwierniejszej z wiernych"

Jak brzmi "Opowieść o Czhun-hiang, najwierniejszej z wiernych"

Wśród ogromu nowości, które nieustannie trafiają w nasze ręce, warto czasem sięgnąć po starszą lekturę. Powoli poznając koreańskie tytuły wydane w Polsce, sięgnęłam po pozycję opublikowaną w 1970 roku przez Zakład Narodowy im. Ossolińskich. W rzeczywistości jednak historia ta sięga znacznie wcześniejszego okresu i wywodzi się z tradycyjnych koreańskich opowieści.

„Opowieść o Czhun-hiang” (춘향전) to historia miłości między córką kisaeng (koreańskiej gejszy) a synem z bogatego rodu. Dwoje młodych zakochuje się w sobie, choć w czasach, w których żyją, ich uczucie nie jest dobrze widziane. Czhun-hiang może zostać jedynie konkubiną młodego panicza – i to bez wiedzy jego rodziców. A jednak przez pewien czas są szczęśliwi razem, dopóki szlachecka rodzina nie zostaje wezwana do stolicy. Bohaterka pozostaje w rodzinnym domu, z utęsknieniem czekając na ukochanego, który w tym czasie wspina się po szczeblach kariery. Sama również doświadcza cierpienia – nowy urzędnik próbuje zmusić ją do uległości, co kończy się torturami i więzieniem. Do końca pozostaje więc pytanie, czy ta historia może mieć szczęśliwe zakończenie.

Współczesnemu czytelnikowi z pewnością nie będzie łatwo zagłębić się w tę historię. Nie do końca wiadomo, kiedy pojawiły się jej pierwsze wersje – przez wieki była dopracowywana i modyfikowana, a także przybierała różne formy. Do dziś w Korei można znaleźć wiele jej odmian. Polskie wydanie, którego tłumaczenia podjęła się Halina Ogarek-Czoj, to przekład z północnokoreańskiego tekstu wydanego w 1956 roku. Jest to wersja z Dzondzu (Jeonju) z początku XIX wieku.

Sam tekst, oprócz warstwy fabularnej, zawiera wiele odniesień literackich – wierszy, fragmentów dzieł klasyków chińskich oraz licznych nawiązań do chińskiej kultury i tradycji. Nie ułatwia to lektury, choć tłumaczka po każdym rozdziale zamieściła przypisy objaśniające ważniejsze nazwiska i teksty. Dużym plusem wydania jest również wstęp autorki, który przybliża zarówno ogólną historię Korei, jak i sam utwór – jego rozwój oraz liczne interpretacje, którym był poddawany. Już w XIX wieku historia ta została zaadaptowana do formy teatru pansori, a w XX wieku doczekała się także ekranizacji inspirowanej jej treścią.

Lektura, jeśli odrzeć ją z warstwy historycznej, może wywołać wiele różnych reakcji. Kiedy już wczytałam się w tekst i poznałam historię bohaterów, naszły mnie dwie ważne myśli. Z wielką chęcią zobaczyłabym tę opowieść w formie koreańskiej dramy, która – dostosowana do współczesnych realiów – mogłaby stać się wciągającą i emocjonującą historią. Z drugiej strony, moje współczesne, feministyczne poglądy momentami mocno mi przeszkadzały w odbiorze. Starałam się zrozumieć główną bohaterkę – była ciekawie ukazana, widać było nie tylko jej bierność, ale również strach i złość. Natomiast postać głównego bohatera, jego niektóre zachowania, zwłaszcza pod koniec opowieści, mocno mnie irytowały. Oczywiście mam świadomość, że patrzę na tę historię oczami współczesnej czytelniczki, wychowanej w innych czasach i na innej wizji miłości oraz relacji między ludźmi.

Parę słów o samym tłumaczeniu. Halina Ogarek-Czoj była pierwszą polską tłumaczką, która podjęła się przekładu wielu tekstów bezpośrednio z języka koreańskiego. Książki, które tłumaczyła, ukazywały się w Polsce w latach 70. i 80., i już na pierwszy rzut oka widać, jak bardzo zmienił się współcześnie sposób transliteracji koreańskich nazw własnych. Z jednej strony w tej książce pojawiają się formy bliższe polskiej wymowie, dzięki czemu nie trzeba posiłkować się wersjami dostosowanymi do języka angielskiego. Z drugiej – dla czytelnika przyzwyczajonego do współczesnych zapisów mogą one stanowić pewne wyzwanie. Jedyny element, który nieco zaburzył mi odbiór, to użycie słowa Soul jako nazwy stolicy – w czasach, gdy rozgrywa się ta historia, miasto to w obecnym kształcie jeszcze nie istniało.

Powieść ta stanowi ważny element koreańskiej kultury i cieszę się, że mogłam poznać ją w polskim wydaniu. Sama historia, mocno nacechowana chińskimi wpływami, jest momentami naiwna, nieco romantyczna, ale jednocześnie trafnie oddaje realia życia tamtych czasów. Dla osób interesujących się koreańską kulturą i literaturą to pozycja zdecydowanie warta uwagi.



  • Autor: przekaz ustny
  • Tytuł: Opowieść o Czhun-hiang, najwierniejszej z wiernych
  • Tytuł oryginalny: 춘향전 (chunhyangjeon)
  • Tłumaczenie: Halina Ogarek-Czoj
  • Wydawnictwo: Ossolineum
  • Liczba stron: 212
  • Premiera: 1970

11/08/2025

Kim jest "Stefcia" Joanna Adamek

Kim jest "Stefcia" Joanna Adamek



Gdzieś w zeszłym roku, przeglądając Instagram, natknęłam się na krótką rolkę, w której młoda dziewczyna w stroju służącej pokazuje, jak wygląda życie w pałacu. Zaciekawiona, postanowiłam zostać tam na dłużej. Z czasem jeden filmik przerodził się w całą historię, rozgrywającą się na przełomie XIX i XX wieku i ukazującą losy bohaterów z różnych grup społecznych w pałacu i jego okolicach. Ten świetny chwyt marketingowy zwrócił uwagę na Pałac Zamoyskich w Kozłówce, a aktorzy wcielający się w poszczególne postacie stali się z pewnością o wiele bardziej rozpoznawalni. Dlatego informacja o książce, którą napisała reżyserka tych filmików, była dla mnie fantastyczną wiadomością — od razu wiedziałam, że szybko po nią sięgnę.

Lubiła swój dom. Ten z progiem skrzypiącym, ten z dziecięcym śmiechem i rozmowami przy garnku parującej strawy. Lubiła ten zapach domowy: trochę ziemi, trochę chleba, trochę słomy. Ale najbardziej lubiła tę atmosferę, co się między ludźmi tworzy, jak ciepło, co z pieca idzie. Że jedno za drugim stanie, że jak jedno płacze, to drugie mu chustkę podaje, a jak ktoś się śmieje, to wszyscy zaraz razem. 

Stefcia wiedzie szczęśliwe, choć znojne życie. Po niedawnej śmierci matki zmuszona jest zająć się domem i młodszym rodzeństwem, choć sama dopiero co wyrosła z dzieciństwa. Kiedy ojciec oznajmia jej, że chce ją zeswatać ze starym wdowcem, jej świat diametralnie się zmienia. To początek drogi, która zaprowadzi ją do pałacu na służbę – miejsca, gdzie pozna świat dotąd znany jej jedynie z książek matki. Liczni bohaterowie, których spotka na swojej drodze, będą dla niej lekcją życia – jedni wniosą zamęt, inni wskażą nowy kierunek. Atka, Leon, Józek, Antoni… to tylko niektóre z postaci, które na długo zapadają w pamięć.

Lektura tej historii jest niezwykle szybka i przynosi wiele radości. Zawsze lubiłam powieści historyczne, a ten tytuł idealnie wpisuje się w ten gatunek. Dla osób, którym świat Stefci i pozostałych bohaterów jest jeszcze nieznany, będzie to dobra, lekka i zabawna książka, ukazująca realia życia na przełomie XIX i XX wieku – zarówno na polskiej wsi, jak i w pałacu szlacheckim. Opowieść rozpoczyna się od Stefci i to z jej perspektywy poznajemy sporą część wydarzeń, choć nie brakuje tu także scen rozgrywających się poza jej udziałem – tych z Józkiem, Antonim czy Leonem w rolach głównych.

Nie mogła się powstrzymać i przesunęła dłonią po grzbietach. Skóra, płótno, złocenia... Przesuwała palce powoli, czując, jakby sunęły po czymś znacznie większym niż tylko papier i oprawa. Jakby tam, pod koniuszkami jej palców, mieścił się klucz do świata, którego jeszcze nie rozumiała, ale którego pragnęła z całego serca. 

Jednak dla wszystkich, którzy – tak jak ja – znają i lubią internetowe filmiki o bohaterach z Kozłówki, śledzą ich relacje, kibicują poszczególnym postaciom i z ciekawością czekają, jak potoczy się dalej historia, lektura tej powieści przyniesie kilka dodatkowych smaczków. Autorka cofa akcję do momentu, gdy Stefcia jeszcze nie pracuje w pałacu. Pokazuje jej pierwsze kroki w nowym otoczeniu, liczne gafy i zasady, którym musi sprostać. W jej życiu nie ma jeszcze Józka ani Antoniego, a relacje, które obserwujemy podczas lektury, znacznie lepiej tłumaczą, dlaczego później wszystko układa się tak, a nie inaczej.

Podczas spotkania z autorką, na którym miałam okazję być, Joanna Adamek wspominała, że w tak krótkiej formie przekazu jak filmiki tworzone na Instagramie wiele niuansów po prostu umyka. Dają one ograniczoną możliwość pokazania relacji, nie oddają tego, co dzieje się w głowach bohaterów, a fundusze nie zawsze pozwalają na wprowadzenie szerszego grona postaci. W książce pisarka może znacznie więcej – i widać, że doskonale jej to wychodzi. Po lekturze zauważyłam, że inaczej odbieram kolejne publikowane filmiki i samych bohaterów. Zmieniły się też moje sympatie.

I cholera go brała, że to wszystko tak się dziedziczy, że ziemi czasem nie dla wszystkich potomków do dziedziczenia starcza, ale tej furii, tego żalu, tej złości do wszystkiego co pańskie, każdy chłop po równo dostaje. 

To, co najważniejsze – autorka ma świetne pióro. Z lekkością potrafi oddać zarówno chwile radosne, jak i te trudniejsze, ukazujące codzienność życia na polskiej wsi. Robi to w sposób, który z jednej strony pozwala dostrzec niełatwe aspekty tamtych realiów, a z drugiej nie przytłacza czytelnika ich ciężarem. Warto też wspomnieć o gwarze, której używa część bohaterów – dodaje ona lekturze autentyczności i świeżości, a przy okazji pięknie podkreśla kontrast między światem chłopów a dworem.

Jakby ona i on byli z dwóch książek - jedna oprawiona w płótno, przetarta od czytania przez dzieci w chałupach, a druga w skórze, z pozłacanym grzbietem, taka, której nikt nie śmie dotknąć, mająca swoje miejsce w bibliotece. Stały obok siebie na półce życia, nikt ich razem nie czytał. Jakby jedno nie mogło wejść do opowieści drugiego. 

Lektura Stefci była dla mnie bardzo przyjemnym doświadczeniem, które skończyło się zdecydowanie za szybko. Mam nadzieję, że autorka zdecyduje się opisać dalsze losy bohaterów w formie kolejnej powieści, pozwalając jeszcze głębiej wejść w ten niezwykły świat. Książka ukazuje zarówno życie pałacowe, jak i wiejskie, tworząc pełen niuansów obraz relacji międzyludzkich i różnic społecznych – wszystko w sposób lekki i przystępny dla czytelnika. Dla osób, które znają internetową wersję tej historii, to wspaniała okazja, by lepiej poznać bohaterów i ich motywacje. Zdecydowanie warto sięgnąć po tę książkę.





  • Autor: Adamek Joanna
  • Tytuł: Stefcia
  • Wydawnictwo: Znak Horyzont
  • Liczba stron: 384
  • Premiera: 15 październik 2025

11/05/2025

Kim jest "Ten, którego szukam" Bae Suah

Kim jest "Ten, którego szukam" Bae Suah


Biorąc do ręki ten tytuł, od razu zwraca uwagę jego minimalistyczna forma. Można przypuszczać, że to raczej opowiadanie niż pełnoprawna powieść. Krótka forma sprawia, że lektura nie zajmuje wiele czasu, a jednocześnie pozwala w pełni docenić charakterystyczny styl autorki.

Korea końca lat 80. Młoda dziewczyna utrzymuje rodzinę – matkę pogrążoną w alkoholizmie, młodszą siostrę, pomaga też bratu i wspiera ojca, który trafił do więzienia. To krótki wycinek życia, w którym autorka odsłania jej romantyczną relację z Cheolsu, żołnierzem pojawiającym się jedynie podczas przepustek z wojska. Pewnego dnia dziewczyna postanawia odwiedzić go w jednostce, a ta podróż staje się jej własnym poszukiwaniem.

Zastanawiałam się, czy wraz z upływem lat, kiedy Mia dorośnie, pogodzi się z tym, że w naszych genach zaszyte mamy ubóstwo i niedopasowanie społeczne? I czy zrobi to z cyniczną obojętnością wobec świata, jak jej rodzeństwo? Na razie jeszcze taka nie była.

Znowu wraca mój problem z opowiadaniami. Przy krótkich formach trudno mi w pełni zanurzyć się w świat i bohaterów, którzy się w nim pojawiają. A jednak ta zwięzła historia ma w sobie coś, co zachęca do powrotu — do ponownego przyjrzenia się różnym jej aspektom. Przez całą opowieść nie poznajemy nawet imienia głównej bohaterki, a mimo to, to właśnie ona staje się centrum wszystkiego. Świat, w którym żyje, jest brutalny – autorka nie szczędzi trudnych relacji rodzinnych ani zawodowych. Kobieta pracuje w kilku miejscach, a mimo to brakuje jej pieniędzy na jedzenie. I właśnie w tym wszystkim pojawia się chłopak.

Służba wojskowa sprawia, że ich spotkania stają się coraz rzadsze, a relacja stopniowo się rozluźnia. Autorka nie tworzy słodkiej historii — przeciwnie, pokazuje jej surowy realizm. Podróż bohaterki na poligon, poszukiwanie chłopaka i związane z tym trudności sprawiają, że z jednej strony ją podziwiałam, a z drugiej głęboko jej współczułam.

Aż dotąd nie miałam zbytniego pojęcia, czym tak naprawdę jest smutek. Smutek przypominający dziki tłum, który naciera agresywnie wprost na moje serce. Czym tak naprawdę jest? Ten smutek, który przenika w głąb, wypełnia naszą codzienność, nasze zmęczenie, naszą rutynę, nasze udawanie? Smutek, który przeszywa ciało niczym ból lub fragment szkła, który utkwił w naszej stopie?

Ta historia z czasem nabiera wymiaru metafory, która staje się coraz głębsza i bardziej nieuchwytna. Muszę przyznać, że nie do końca potrafiłam się w tym odnaleźć. O ile rozumiem motyw odwiedzin w wojsku – będący jednocześnie poszukiwaniem siebie i swojego miejsca na świecie – o tyle końcowe porównania i symbolika pozostały dla mnie nie do końca czytelne. A jednak ta opowieść, tak smutna, brutalna i pozbawiona nadziei, na długo we mnie zostanie.

Ta historia przede wszystkim przyciągnęła mnie światem wykreowanym przez autorkę – realiami życia, które pokazują beznadzieję, trud codzienności, poświęcenie dla innych i cichą akceptację własnego losu. Bae Suah jedynie sygnalizuje trudną sytuację rodziny: problemy polityczne ojca, emigrację brata, marzenia siostry o lepszym życiu, zobojętnienie matki, która dawno się poddała po wcześniejszych wydarzeniach. To właśnie te elementy sprawiły, że mogłam dostrzec obraz Korei Południowej tamtych lat – surowy, prawdziwy i pełen emocji.

Większość osób, które kiedyś znałam, już nigdy się ze mną nie spotka, a ci, których dopiero poznam w odległej przyszłości, jeszcze mnie nie znają.

„Ten, którego szukam” to krótka opowieść, w której realizm przeplata się z delikatną nutą odrealnienia. Świat bohaterki i problemy jej bliskich mocno mnie zaintrygowały, choć warstwa metaforyczna nie do końca do mnie trafiła. Myślę jednak, że z czasem do tej książki wrócę – być może wtedy lepiej zrozumiem przesłanie, które autorka chciała przekazać.

 


  • Autor: Bae Suek
  • Tytuł: Ten, którego szukam
  • Tytuł oryginalny: 철수 (cheolsu)
  • Tłumaczenie: Joanna Pienio-Danielak
  • Wydawnictwo: Tajfuny
  • Liczba stron: 72
  • Premiera: 18 lipiec 2023

11/02/2025

Co przyniesie "Powrót do Nałęczowa" Wiesława Bancarzewska

Co przyniesie "Powrót do Nałęczowa" Wiesława Bancarzewska


Historia, którą chcę przybliżyć, swoją premierę miała już kilka lat temu – w 2013 roku. W tym roku Wydawnictwo Szara Godzina wznowiło ten tytuł, pierwszy z cyklu o tym samym tytule, nadając mu nową szatę graficzną. Co najważniejsze, sama opowieść została przez autorkę uzupełniona i poprawiona. O czym traktuje i czy warto po nią sięgnąć?

Anna ma czterdzieści kilka lat i wygodne życie, ale coraz częściej odczuwa tęsknotę za miejscami i wspomnieniami z przeszłości. Pewnego dnia los prowadzi ją w czasie do lat 30. XX wieku, do domu jej babci w Nałęczowie. Zanurzona w realiach tamtych czasów, poznaje codzienność międzywojennego uzdrowiska, a przy okazji spotyka mężczyznę, który zaczyna ją intrygować. 

Książki poruszające wątek podróży w czasie zawsze przyciągają moją uwagę. Z ciekawością obserwuję, jak autorzy rozwijają ten motyw. Tym razem pisarka – chcąc ukazać ogromny kontrast między światem współczesnym a tym sprzed niemal stu lat – pozwala bohaterce przenieść się nie tylko w czasie, ale i w przestrzeni: z współczesnego Torunia do Nałęczowa. 

Bohaterka trafia do świata zupełnie jej obcego, o odmiennym spojrzeniu na życie i codzienność. Przebywa w letnisku, gdzie styka się zarówno z ubogimi mieszkańcami, jak i bogatymi kuracjuszami, spędzającymi tam czas na wypoczynku. Anna, z perspektywy współczesnej kobiety, często patrzy na te sprawy inaczej, a jej spojrzenie kontrastuje z realiami tamtej epoki.

Początkowo autorka koncentruje się na rodzinie bohaterki, z czasem jednak coraz więcej miejsca zajmuje mężczyzna, który rozbudza w niej uczucia. Być może dlatego, że w domu babci, mimo najszczerszych chęci, Anna zawsze pozostaje obcą – letniczką, która nigdy do końca nie zostanie przyjęta do grona najbliższych. Zbliżające się kontakty z Aleksandrem Obryckim sprawiają jednak, że bohaterka powoli zmienia swoje priorytety. To, co miało być jedynie krótką podróżą w przeszłość, staje się na tyle ważne, że wpływa na jej spojrzenie na życie, szczególnie że autorka pozwala Annie poruszać się między przeszłością a współczesnością.

Wraz z bohaterką, która samotnie i bez większych zobowiązań kroczy przez życie, poznajemy zupełnie inny świat. Dzięki Annie ta podróż wydaje się komfortowa i nie niesie ze sobą większych zagrożeń. Autorka pozwala bohaterce przenosić ze sobą potrzebne rzeczy, dzięki czemu, mimo widoku nędzy i problemów tamtej epoki, Anna pozostaje chroniona i dysponuje możliwościami, które ówcześni mieszkańcy mieli tylko w ograniczonym zakresie.

Romans rozwijający się między Anną, a Aleksandrem sprawia, że istotnym elementem historii stają się także relacje damsko-męskie, postrzegane przez współczesną kobietę, a jednocześnie tak odmienne od realiów przeszłości, do których trafiła. Pojawiające się konflikty ukazują, jak nieporozumienia i różne spojrzenie na świat kształtowały życie ludzi sprzed kilkudziesięciu lat.

Powrót do Nałęczowa to pierwszy tom serii, w którym poznajemy bohaterkę i wraz z nią podróżujemy w przeszłość. Historia kończy się w sposób zamknięty, nie wymagający kontynuacji, a mimo to autorka zdecydowała się na dwa kolejne tomy, ukazujące dalsze losy Anny i jej bliskich. Z tym większą ciekawością sięgnę po kontynuację. Książka ukazuje piękno dawnych lat, choć nie bez subtelnego zatuszowania trudnych i bolesnych problemów tamtej epoki. Bohaterka trafia na bliskich, odkrywa miłość i ma szansę na szczęście. Lektura tej historii przynosi wiele przyjemności.






  • Autor: Bancarzewska Wiesława
  • Tytuł: Powrót do Nałęczowa
  • Cykl: Powrót do Nałęczowa #01
  • Wydawnictwo: Szara Godzina
  • Liczba stron: 408
  • Premiera: 28 kwiecień 2025

10/29/2025

Czy na pewno "Panna Kim wie" Cho Nam-Joo

Czy na pewno "Panna Kim wie" Cho Nam-Joo


Autorka zasłynęła książką Kim Jiyoung, urodzona w 1982, jednak ja swoją przygodę z Cho Nam-Joo rozpoczęłam od tego zbioru opowiadań, wydanego kilka lat później. Choć zbiory opowiadań nigdy nie należały do moich ulubionych form literackich, z ciekawością zabrałam się za lekturę, zastanawiając się, co autorka w niej zawarła.

W ośmiu ostrych i kameralnych miniaturach Cho Nam-joo układa losy różnych Koreanek: nastoletniej uczennicy doświadczającej przemocy rówieśniczej, córki próbującej zrozumieć ojca, niedocenianej urzędniczki, pisarki atakowanej hejtem czy starszej kobiety z niespełnionym marzeniem. To proza refleksyjna i uważna na detale codzienności – pokazuje zarówno specyfikę koreańskiej rzeczywistości, jak i uniwersalne, ponadkulturowe problemy kobiet.

Moje siostry miały ładne imiona. Najstarsza, Geumju - "złoty paciorek", druga, Eunju - "srebrny paciorek, a ja byłam Mallyeo - "ostatnia dziewczynka". W młodości często płakałam z powodu imienia. Nie było rzadkie wśród moich rówieśników, ale wyraźnie kontrastowało z imionami moich sióstr. Kiedy błagałam, by przynajmniej w domu nazywano mnie jakoś ładniej, mama mnie beształa: "Nie mów takich rzeczy, bo uderzy cię piorun! Masz piękne imię, które przynosi pomyślność". Rzeczywiście, moje imie przyniosło naszej rodzinie dwóch młodszych braci. Ale co dało mnie to imię, które podarowało dwóch chłopców i spełniło życzenie matki? 

Autorka ukazuje kobiecą stronę życia – poprzez opowiadania przedstawia bohaterki w różnym wieku i z różnych warstw społecznych. Wszystkie łączy jedno: przez sam fakt bycia kobietami doświadczają presji, są zmuszane do określonych zachowań i podporządkowania się obowiązującym normom. Cho Nam-Joo zasłynęła książką, która w Korei odbiła się szerokim echem i stała się ważnym feministycznym głosem. Myślę, że ten zbiór również niesie podobny przekaz. Autorka porusza w nim rozmaite problemy społeczne kobiet – od tych z pokolenia babć, kiedy dziewczynki często nie otrzymywały imion należnych z szacunku, przez matki, które przez całe życie pozostawały w cieniu mężów, po młode kobiety dopiero wchodzące w dorosłość. One także czują ciężar społecznych oczekiwań: mają stawiać opiekę nad dzieckiem ponad karierę, zadowalać się najmniej znaczącymi stanowiskami, a często także podporządkowywać się mężczyznom, którzy uznają swoją wyższość.

Teraz już wiedziała, że przemoc ojca wynikała z jego nieudolności. Za każdym razem, gdy sprawy poza domem szły źle, zamieniał się w despotę, aby w ten sposób potwierdzić, że w domu nadal jest panem.

To kolejna książka, którą przetłumaczono na język polski nie z oryginału, lecz z wersji angielskiej – i niestety da się to wyraźnie odczuć. Podczas dyskusji o tym tytule miałam okazję porównać fragment polskiego i angielskiego wydania w opowiadaniu o tytułowej pani Kim. Okazało się, że przekaz w obu wersjach znacząco się różni. Krótki fragment niósł zupełnie inne przesłanie – co więc z całą książką, która prawdopodobnie również mogła zostać miejscami błędnie zinterpretowana? Trudno nie zastanawiać się, jak polskie wydanie wypada w porównaniu z oryginałem koreańskim.

Dotarło do mnie, dlaczego mama powiadomiła nas o odejściu ojca prawie miesiąc po fakcie. Zbliżały się terminy płatności rachunków. Przez te wszystkie lata mama co miesiąc dostawała od ojca pieniądze na zakupy oraz na domowe wydatki i nie miała pojęcia, ile wynoszą opłaty i gdzie są oszczędności. 

Sama lektura, mimo wątpliwości dotyczących tłumaczenia, naprawdę mi się podobała. Oczywiście nie wszystkie opowiadania trafiły do mnie w równym stopniu – jedne poruszyły mnie mocniej, inne mniej, co z pewnością wynika z tego, jak bardzo dana historia do mnie przemówiła. Bardzo współczułam bohaterce opowiadania Pod śliwą, a tytułowa Panna Kim wie wywołała we mnie sporo frustracji. Czytając Drogi Oppa, zżymałam się na łatwowierność i podporządkowanie głównej bohaterki, za to Zorza polarna przyniosła mi wiele pozytywnych emocji.

Oppa, nie pomagałeś mi dlatego, że byłam kretynką; zrobiłeś ze mnie kretynkę, "pomagając mi". Dobrze się bawiłeś, robiąc ze mnie idiotkę i mną manipulując? Nigdy bym się nie ocknęła, gdybyś mi się nie oświadczył. Zatem wielkie dzięki, Kang Hyunnamie, podły draniu!

Zbiór opowiadań stworzony przez Cho Nam-Joo ukazuje życie kobiet w Korei Południowej, kraju, który wciąż mierzy się z konfucjańskim podejściem do świata, a tym samym – z tradycyjnym postrzeganiem roli kobiety w społeczeństwie. Autorka trafnie uchwyciła konkretne problemy, pokazując poprzez swoje bohaterki, jak wygląda codzienność tych, które już na starcie muszą starać się bardziej. Choć mam za sobą wiele filmów i książek poruszających podobne tematy, każda kolejna historia wywołuje we mnie silne emocje. Teraz z jeszcze większą ciekawością sięgnę po jej najsłynniejszą powieść – Kim Jiyoung, urodzona w 1982.





  • Autor: Cho Nam-Joo
  • Tytuł: Panna Kim wie
  • Tytuł oryginalny: 우리가 쓴 것 (uliga sseun geos)
  • Tłumaczenie: Ewa Ratajczyk (z angielskiego)
  • Wydawnictwo: Mando
  • Liczba stron: 288
  • Premiera: 12 kwiecień 2023

10/25/2025

Jak powstali "Wojownicy z pól ryżowych" Pierre-Francois Souyri

Jak powstali "Wojownicy z pól ryżowych" Pierre-Francois Souyri



Samuraje od dawna rozpalają wyobraźnię współczesnych ludzi. Obecni w książkach, filmach i licznych publikacjach, często przedstawiani są jako pozbawieni wad wojownicy, dla których honor stanowi najwyższą wartość. Tymczasem, podobnie jak wiele innych motywów odkrywanych na nowo po latach, wizerunek samuraja w kulturze popularnej znacząco odbiega od prawdziwych postaci, które przez wieki żyły w Japonii. Autor książki pokazuje ich w zupełnie innym świetle – pozbawionym iluzji i romantycznych wyobrażeń.

W swojej książce Wojownicy z pól ryżowych. Historia samurajów francuski historyk Pierre-François Souyri obala romantyczny wizerunek samurajów. Pokazuje rzeczywiste fundamenty tej legendy: brutalność wojen, zdrady, polityczne intrygi oraz długą drogę od wojowników-feudałów do dworskich literatów i urzędników. Książka stanowi rozszerzoną, pełniejszą wersję katalogu opublikowanego w 2014 roku z okazji wystawy poświęconej tysiącletniej historii Japonii, która odbyła się we Francji.

Sama ich liczebność pociągała za sobą znaczne zróżnicowanie statusów rzeczywistych. Od rodziny szoguna i rodów wielkich panów feudalnych, tak zwanych daimyo, którzy tworzyli arystokrację wywodzącą się z warstwy wojowników, po drobnych samurajów zmuszonych do sprzedaży miecza lub urzędu, by przetrwać - grupa wojowników była bardzo niejednolita. Co więcej, o ile w średniowieczu samuraje byli rzeczywistymi wojownikami, 0 tyle począwszy od XVII wieku stawali się przede wszystkim urzędnikami czy uczonymi. 

Ta pozycja obejmuje szeroki przekrój czasowy. Autor prowadzi czytelnika przez historię samurajów – nierozerwalnie związaną z dziejami Japonii – od VII wieku aż po początek XX stulecia. Poszczególne części i rozdziały są stosunkowo krótkie, ale wyraźnie ukazują zmiany zachodzące w kolejnych epokach. Proces kształtowania się klasy samurajów był długotrwały: obejmował umacnianie władzy wojowników, wewnętrzne konflikty, powstanie szogunatu, a w końcu stopniowe zanikanie samurajskiej kultury w nowoczesnej Japonii.

Na początku lektury potrzeba nieco cierpliwości, by dobrze wgryźć się w ten tytuł. Autor posługuje się wieloma zapożyczeniami, wplata japońskie słowa (choć tłumaczone, nie zawsze mają one polski odpowiednik) oraz przytacza liczne nazwiska i postacie historyczne. Z czasem jednak książka coraz bardziej wciąga, a te początkowo wymagające elementy stają się dodatkowym smaczkiem, który nadaje całości autentyczności.

Wojownicy uważali bowiem, że ziemie zagospodarowanie przez ich porządków należą do nich. Nie mogli znieść myśli, że mogliby zostać ich pozbawieni. Kiedy los wojny stawał się niekorzystny, zdrada, gdy była możliwa, służyła do utrzymania w swoich rękach posiadłości, na której żyła ich rodzina - większość wojowników rodu Taira z regionu Kanto przyłączyła sie do armi Minamoto, gdy tylko okazało się, że Yoritomo jest silniejszy. 

Wraz z poznawaniem kolejnych etapów historii widać, jak solidnie autor przygotował się do tego tematu. Książka zawiera liczne odniesienia i bogatą bibliografię – zarówno na końcu, jak i w formie licznych przypisów umieszczonych bezpośrednio pod tekstem. Souyri wplata też fragmenty ówczesnych źródeł, zarówno japońskich, jak i zachodnich autorów, którzy komentowali opisywane wydarzenia. Wszystko to sprawia, że publikacja zyskuje na autentyczności i wiarygodności.

Z kart tej historii wyłania się obraz samuraja zupełnie inny od tego, który znamy dziś. Honor oczywiście pozostaje ważny, lecz wynika z zupełnie innych przesłanek niż w jego współczesnym, idealizowanym ujęciu. Powszechne zdrady, nieustanne walki i dążenie do władzy sprawiały, że przez długi czas lojalność ograniczała się głównie do własnej osoby. Jednocześnie fascynujący jest sam proces kształtowania się klasy wojowników. Przez wiele stuleci Japonia nie miała scentralizowanej władzy – cesarz pełnił raczej funkcję symboliczną, a faktyczne rządy sprawowały potężne rody. Z czasem pojawił się urząd szoguna, a kraj stopniowo zamknął się na wpływy zewnętrzne.

Współistnienie dwóch ośrodków władzy, z których każdy posługiwał się własnym kalendarzem, tytulaturą i miał prawo nadawać urzędy, sprzyjało wybuchom powstań, konfliktów i różnym formom grabieży. Toczyły się prywatne wojny w imieniu jednej lub drugiej strony. Zdrady i zmiany sojuszy były na porządku dziennym. Dołączenie do jednego z obozów wynikały wyłącznie z osobistego interesu - nigdy już z lojalności wasalnej ani z pobudek ideologicznych. 

Powolny upadek samurajów był wynikiem wielu czynników. Z czasem odgórne narzucenie im nowych ról sprawiło, że z wojowników stali się urzędnikami administracji. Drastyczny koniec tej klasy pod koniec XIX wieku odmienił Japonię, tworząc podwaliny pod rodzący się nacjonalizm.

Rozbrojenie chłopów oraz odebranie większości wojowników prawa do używania broni miało ogromne konsekwencje kulturowe: odtąd wyłącznie samuraje mogli nosić broń i tylko oni mieli prawo do obrony. To właśnie z tego przywileju miały wypływać źródła ich sławy. 

Wojownicy z pól ryżowych to niezwykle interesująca propozycja dla osób ciekawych Japonii i historii samurajów. Autor ukazuje kraj przez pryzmat wojowników, przedstawiając proces krystalizowania się klasy samurajów. Skupia się przede wszystkim na poszczególnych rodach i ich zmaganiach, a mniej na życiu prywatnym. To obraz Japonii, który może budzić nie do końca pozytywne emocje, a jednocześnie pokazuje, jak walka i honor stały się fundamentem życia w tamtejszym społeczeństwie. Sama wyniosłam z tej lektury bardzo dużo i z pełnym przekonaniem polecam ją wszystkim, których fascynuje ten temat.

 

  • Autor: Souyri Pierre-Francois
  • Tytuł: Wojownicy z pól ryżowych. Historia samurajów
  • Tytuł oryginalny: Les guerriers dans da riziere: La longue histoire des samourais
  • Tłumaczenie: Eliza Kasprzak-Kozikowska
  • Wydawnictwo: Znak Horyzont
  • Liczba stron: 379
  • Premiera: 24 wrzesień 2025

10/22/2025

Jak pomagają "Drobne przysługi" Alicja Filipowska

Jak pomagają "Drobne przysługi" Alicja Filipowska


Czasem trafiam na książkę, która potrafi zaskoczyć. Bywa, że lektura okazuje się zupełnie inna, niż początkowo zakładałam. Zdarza się też, że decyduję się na patronat, bo historia od razu mnie przyciąga. Tak właśnie było w tym przypadku — ta książka przyniosła mi wiele ciepła, opowieści o kobiecych problemach i codziennym życiu. A jednocześnie sprawiła, że z nowej perspektywy spojrzałam na ludzi wokół siebie.

To historia o zwykłej kobiecie, której codzienność zdaje się przewidywalna i spokojna – aż do momentu, gdy w jej życiu pojawiają się drobne, z pozoru nieistotne zmiany. Mała miejscowość, rozmowy przy herbacie, sąsiedzkie gesty i tytułowe przysługi stają się tłem dla opowieści o tym, jak łatwo zapomnieć o sobie, żyjąc dla innych. Alicja Filipowska z wyczuciem pokazuje, że nawet niewielkie wydarzenia mogą stać się początkiem czegoś nowego – czułości, odwagi, a może i drugiej szansy.

Z kart tej powieści wypływa zwątpienie, apatia i samotność. Główna bohaterka — kobieta po czterdziestce, stara panna, pozbawiona złudzeń co do przyszłości — trwa w rutynie, która daje jej namiastkę spokoju. Drobne rytuały porządkują dzień, a grono przyjaciółek staje się bezpieczną przystanią. Ale tak naprawdę nikt nie dostrzega, co kryje się w jej sercu. Alicja Filipowska osadza tę historię w małej miejscowości, gdzieś na wschodzie kraju, gdzie czas jakby się zatrzymał. W urzędzie, w którym pracuje Halina, dopiero zaczyna pojawiać się internet, a z nim — nieśmiała próba połączenia się ze światem.

Pewnego dnia w urzędzie pojawia się nowy listonosz – człowiek głośny, bezpośredni, momentami wręcz irytujący. To właśnie on, zupełnie niespodziewanie, zaczyna wprowadzać w życie Haliny zmiany – początkowo na przekór jej woli i z dużym oporem z jej strony. Muszę przyznać, że Halina wzbudziła we mnie wiele emocji, nie zawsze tych pozytywnych. Na początku jej spojrzenie na świat, złośliwe komentarze i cięty język naprawdę mnie drażniły. Z czasem jednak zaczęłam dostrzegać, że za tą zbroją ironii kryje się coś znacznie bardziej kruchego – lęk, smutek i pragnienie, by ktoś wreszcie ją zauważył.

Tytuł ten może zaskoczyć, bo trudno tu doszukiwać się klasycznego romansu, choć opis może to sugerować. To raczej historia, która w wyjątkowo kobiecy sposób spogląda na świat i codzienność. Lektura pokazuje powolne otwieranie się na nowe możliwości, zmiany w sposobie myślenia, pozwalanie sobie na więcej – na marzenia, spontaniczność, na wyjście poza ramy narzucone przez wiek czy oczekiwania innych. Halina stopniowo odsłania swoją wrażliwość, uczy się akceptować siebie i czerpać radość z drobiazgów. Choć otoczenie reaguje zdziwieniem, a plotki krążą szybko, z czasem zaczyna to przyjmować ze spokojem i coraz większą siłą.

Halina stanowi oś tej historii, ale to jednocześnie bardzo kobieca opowieść, w której wokół niej pojawia się wiele innych bohaterek. Każda z nich na swój sposób uchyla rąbka własnego życia, pozwala zajrzeć pod maskę codzienności i zobaczyć skrywane emocje, rozterki oraz dylematy. To kobiety zmagające się z tym, co bliskie wielu z nas – przemijaniem, samotnością, oczekiwaniami innych i potrzebą bycia zauważoną.

„Drobne przysługi” to niespieszna lektura, która z czasem pokazuje swoje drugie dno. Życie bohaterki i jej otoczenia, od lat ustalone i niezmienne, dzięki pojawieniu się Stefana zaczyna otwierać się na drobne zmiany. I właśnie te małe gesty sprawiają, że świat powoli zmienia się wraz z nią. Cieszę się, że zdecydowałam się objąć książkę patronatem – zdecydowanie warto ją odkrywać. Myślę, że każda czytelniczka znajdzie w tej historii coś bliskiego sobie, w jakimś stopniu utożsami się z bohaterkami i odkryje moc drobnych zmian w codziennym życiu.







  • Autor: Filipowska Alicja
  • Tytuł: Drobne przysługi
  • Wydawnictwo: Szara Godzina
  • Liczba stron: 320
  • Premiera: 21 wrzesień 2025

10/18/2025

Jak przewrotnie "Światu nie mamy czego zazdrościć" Barbara Demick

Jak przewrotnie "Światu nie mamy czego zazdrościć" Barbara Demick


Korea Północna to miejsce, które jednocześnie mnie przeraża i fascynuje. Relacje osób, którym udało się stamtąd uciec, odsłaniają skrawek piekła na ziemi. A jednak ten reżim trwa już od ponad siedemdziesięciu lat. Ostatnio znów zrobiło się głośno o KRLD — tym razem w kontekście wojny w Ukrainie i wsparcia, jakiego Kim Dzong Un udziela Putinowi. Czytałam artykuł, w którym wspominano o północnokoreańskich żołnierzach trafiających do niewoli — dopiero tam zobaczyli świat zupełnie inny od tego, jaki przedstawiała im propaganda. Niektórzy z nich zaczęli szukać sposobu, by przedostać się do Korei Południowej. Co więc dzieje się w kraju odciętym od świata, który dla zagranicznych gości pokazuje jedynie starannie wyreżyserowaną fasadę?

Sześć osób, sześć żyć, sześć bardzo różnych, a jednocześnie zaskakująco podobnych do siebie historii. Barbara Demick przedstawia losy bohaterów, którzy po ucieczce z Korei Północnej zdecydowali się opowiedzieć, jak wyglądał świat, w którym przyszło im żyć. Świat, który dla człowieka wychowanego w Europie może wydawać się wręcz niewyobrażalny. Córka południowokoreańskiego żołnierza, któremu nie udało się wydostać z KRLD po zawieszeniu broni. Syn rodziny repatriantów z Japonii. Dziewczyna, której rodzice uciekli przed biedą i głodem z Chin. I inni — każdy z nich ma inny początek, inne korzenie, a więc już od urodzenia zajmuje inne miejsce w północnokoreańskiej hierarchii społecznej. To także opowieść o Korei Północnej w dramatycznych latach 90., kiedy z głodu zmarły tysiące, a może nawet miliony ludzi. O sposobach, jakie znajdowali, by przetrwać – choć częściej była to raczej wegetacja niż życie. I wreszcie o ich drodze ku wolności – o opuszczeniu kraju i próbie rozpoczęcia wszystkiego od nowa.

Lektura tej książki przynosi wiele niewyobrażalnych obrazów. Autorce, dzięki wielogodzinnym rozmowom z bohaterami, podróżom do Korei Północnej w latach 2000., a także licznym źródłom, udało się oddać obraz kraju, który stał się dziedziczną dyktaturą rodziny Kim. Zaczynając od końca wojny koreańskiej, Demick przywołuje losy rodzin swoich rozmówców — ich codzienne życie, konieczność nieustannego pilnowania się na każdym kroku, a także wszechobecną propagandę, która ukazywała Kim Ir Sena jako wodza i ojca narodu, gotowego ich obronić. Autorka nie zapomina jednak o ludzkim wymiarze tych historii — pokazuje codzienność młodych bohaterów, ich pierwsze zauroczenia i emocje, tak naturalne dla każdego człowieka, niezależnie od miejsca, w którym przyszło mu żyć.

Najwięcej miejsca w książce zajmuje obraz lat 90., kiedy kraj powoli pogrąża się w zapaści. Fabryki przestają działać, miejsca pracy nie są w stanie zapewnić jedzenia, a ludzie zmuszeni są sami szukać czegokolwiek, co pozwoli im przetrwać. Śmierć Kim Ir Sena i wielodniowa żałoba narodowa — dla starszego pokolenia wstrząsająca — mieszają się z coraz bardziej przytłaczającym obrazem nędzy. Na ulicach pojawiają się bezdomni, a wśród nich tzw. dzieci-jaskółki, których widok z czasem staje się symbolem śmierci i upadku. Ludzie głodują, niemal nigdy się nie najadają. Biały ryż staje się luksusem, a kukurydza i trawa — podstawą wyżywienia, choć i one bywają trudne do zdobycia. W tym chaosie zaczyna rozwijać się czarny rynek, pojawiają się wypady do Chin i przemyt – jedyne szanse na przeżycie.

Muszę przyznać, że obrazy wyłaniające się z tej książki są przerażające i brutalne. Trudno pogodzić się z myślą, że ludzie zostali pozostawieni sami sobie — że umierali tysiącami na ulicach, bez pomocy i nadziei. Bohaterowie radzą sobie z tym na różne sposoby. Niektórzy, lepiej sytuowani, mają odrobinę łatwiej. Inni do końca wierzą w propagandę i są przekonani, że mimo wszystko w Korei Północnej żyje się lepiej niż w „zepsutych” krajach kapitalistycznych. Są też tacy, którzy dzięki książkom i pirackim programom telewizyjnym z Korei Południowej powoli zaczynają dostrzegać kłamstwa i obłudę systemu. Jeszcze inni, pchani głodem i desperacją, przekraczają rzekę Tumen — i z różnych powodów już nigdy nie wracają do kraju.

Autorka kończy historie swoich bohaterów na początku lat 2000., kiedy spotyka się z nimi w Seulu, gdzie próbują ułożyć sobie nowe życie. W powietrzu unosi się jednak pytanie: kiedy wreszcie rozpadnie się reżim Korei Północnej? Demick dopisuje do książki epilog oraz dodatkowy rozdział, napisany już w 2015 roku, kiedy władzę przejął Kim Dzong Un. Czy przez te lata kraj ten zbliżył się choć trochę do upadku systemu? A może wręcz przeciwnie – jeszcze mocniej zacieśnił krąg kontroli i strachu?

Barbara Demick stworzyła książkę, która stanowi niezwykle ważny obraz Korei Północnej. Autorka pokazuje emocje swoich bohaterów i świat, którego osoby z zewnątrz nigdy nie będą mogły naprawdę zobaczyć. Dzięki lekturze tej książki zrozumiałam mechanizmy, które sprawiają, że ludzie się nie buntują — które trzymają całe społeczeństwo w nieustannym strachu i posłuszeństwie. Ten ciągły lęk i wszechobserwacja przywodzą na myśl świat Orwella z Roku 1984. Być może Korea Północna to ostatni kraj na świecie, który dla większości swoich obywateli zatrzymał się w połowie XX wieku. 




  • Autor: Demick Barbara
  • Tytuł: Światu nie mamy czego zazdrościć
  • Tytuł oryginalny: Nothing to Envy: Ordinary Lives in North Korea
  • Tłumaczenie: Agnieszka Nowakowska
  • Wydawnictwo: Czarne
  • Liczba stron: 368
  • Premiera: 18 październik 2023 (wydanie III)

10/08/2025

Gdzie znajduje się "Kuchnia książek" Kim Jee Hye

Gdzie znajduje się "Kuchnia książek" Kim Jee Hye


Kim Jee-Hye stworzyła książkę, która czerpie z jej własnego życia. Studiowała dziennikarstwo i pracowała w branży IT, zanim zdecydowała się odejść. Poza Kuchnią książek, która jest jej debiutancką powieścią, prowadzi w Korei Południowej niezależną księgarnię, z której wiele cech przeniosła do miejsca opisanego w swojej książce.

Po latach intensywnej pracy w Seulu Yujin traci firmę, sens i rytm codzienności. Szukając spokoju, trafia do wioski Soyang-ri, gdzie spontanicznie zakłada Book’s Kitchen – księgarnię, w której książki łączą się z aromatem potraw i rozmów. To miejsce staje się przystanią dla ludzi z bagażem doświadczeń, którzy odnajdują tu ukojenie, inspirację i siłę do zmian. Kuchnia książek to subtelna, ciepła opowieść o nowym początku, relacjach i mocy literatury, która potrafi uzdrawiać duszę.

To była bardzo ciekawa, wciągająca lektura. Już od pierwszych stron autorka tworzy piękne porównania, często nawiązujące do natury. Początkowo to nie sama historia, lecz poetycki język sprawił, że szybko zagłębiłam się w lekturę. Później zaczęłam poznawać bohaterów, którzy trafiali do Kuchni książek — każdego z własnym bagażem doświadczeń i problemami, z którymi nie potrafili sobie poradzić. To miejsce stało się dla nich wytchnieniem, czasem początkiem nowej drogi, a czasem przystankiem, który dawał siłę na przyszłość.

Yujin, jej kuzyn oraz drugi pracownik to trzy zupełnie różne osobowości, które jednak doskonale się uzupełniają, tworząc przestrzeń przyjazną i pełną ciepła – miejsce, do którego chce się wracać. Autorka ucieka od korporacyjnego wyścigu szczurów, pokazując, że można żyć inaczej, że każdy ma prawo szukać spełnienia na własnych zasadach i że nie istnieje jedna słuszna droga. To książka, która przełamuje społeczne schematy obecne w koreańskim społeczeństwie, gdzie często to nauka i wysokie stanowisko postrzegane są jako miara sukcesu.

Miejsce stworzone przez bohaterów wydaje się czymś wyjątkowym. Myślę, że każdy, dla kogo książki stanowią ważną część życia, chciałby choć raz odwiedzić taką przestrzeń — połączenie księgarni, kawiarni i klubu książki. Miejsce, gdzie można spędzić czas po swojemu, przy dobrej muzyce, z ulubioną lekturą w dłoni i w otoczeniu ludzi, którzy tak samo jak my potrafią cieszyć się czytaniem. W samej historii pojawia się wiele tytułów, którymi bohaterowie dzielą się między sobą. To głównie literatura koreańska, często jeszcze nieznana w Polsce, ale także dzieła autorów japońskich i europejskich. Autorka sięga po klasykę, proponując swoim postaciom książki, które niosą ukojenie i skłaniają do refleksji.

Każdy rozdział przybliża nowe historie, w których pojawiają się kolejni bohaterowie lub powracają ci wcześniej poznani. Autorka porusza wiele kwestii społecznych poprzez losy swoich postaci, ale na pierwszy plan wysuwają się przede wszystkim samotność, niezrozumienie i próby odnalezienia własnej drogi. Nie ma tu uniwersalnych rozwiązań, lecz każdy z bohaterów dostaje chwilę, by zatrzymać się w codziennym biegu i spojrzeć na swoje życie z innej perspektywy.

Choć książka bardzo mi się podobała, jedna kwestia lekko mi „zgrzytała”. Większość bohaterów pojawiających się w tej historii jest w jakiś sposób powiązana z samym miejscem, z właścicielką lub jej pracownikami. W pewnym momencie zabrakło mi postaci z zewnątrz, które mogłyby wnieść świeżą perspektywę — pozostali wydawali się jedynie tłem. Miałam wrażenie, że wokół Kuchni książek tworzy się zamknięty krąg wtajemniczonych, przez co nie mogłam w pełni poczuć się częścią tej historii.

Kuchnia książek to ciepła, nastrojowa opowieść o potrzebie spokoju, wspólnoty i odnajdywania siebie na nowo. Kim Jee Hye pokazuje, że czasem wystarczy chwila zatrzymania, zapach kawy i dobra książka, by znów poczuć sens codzienności. To lektura, po którą warto sięgnąć, jeśli lubicie powolne, wyciszające historie z przesłaniem, że każdy z nas ma prawo szukać własnej drogi — nawet jeśli prowadzi ona przez małą księgarnię ukrytą wśród gór.



  • Autor: Kim Jee Hye
  • Tytuł: Kuchnia książek
  • Tytuł oryginalny: 책들의 부엌 (chaeg-ui jubang)
  • Tłumaczenie: Marta Niewiadomska
  • Wydawnictwo: Czarna Owca
  • Liczba stron: 272
  • Premiera: 24 kwiecień 2024

10/04/2025

Niezwykle silne "Kobiety niezłomnego ducha" Edyta Świętek

Niezwykle silne "Kobiety niezłomnego ducha" Edyta Świętek



Za każdym razem z radością sięgam po kolejną książkę autorki, zagłębiając się w historię, bardzo szybko wnikając w świat bohaterów i śledząc ich losy. Edyta Świętek zawsze dba o to, by czytelnik pamiętał, co działo się w poprzednich tomach powieści, przygotowując krótki skrót wcześniejszych wydarzeń. To bardzo dobry zabieg — szczególnie jeśli przerwa między poszczególnymi tomami jest dłuższa, bo zawsze coś może umknąć z pamięci. Tym razem wracamy do znanych już bohaterów, ale autorka wprowadza również nową rodzinę, w której szczególną uwagę przykuwa żona, matka i „gospodyni”.

Tym razem Edyta Świętek prowadzi nas przez życie kilku kobiet, których losy splatają się w cieniu historii. Marcjanna po trudnym życiu otwiera się na nową miłość, choć serce jej drży od dawnych ran. Gdy jej syn zostaje porwany, cały fundament domowego bezpieczeństwa wali się jak domek z kart. Eustachemu powoli przestają pomagać mieszanki ziołowe Aliny, więc wciąż zmagający się ze skutkami wojennej traumy, szuka ratunku u lekarza w Krakowie.  Weronika z kolei, matka licznej gromady dzieci, żyje w milczeniu i niedocenieniu, skazana na rolę, która pomału dusi jej marzenia o zmianie. Gdy codzienność staje się ciężarem nie do uniesienia, szuka pomocy u Aliny — czy zielarka potrafi uleczyć nie tylko ciało, ale i duszę? Czy Weronika zbierze w sobie odwagę, by zawalczyć o swoje prawo do własnego życia?

Z tej powieści wyłaniają się mocne, kobiece postaci. Alina, Marcjanna i Weronika ukazują różne postawy życiowe, ale każda z nich emanuje niezłomnością, wewnętrzną siłą i pragnieniem spełnienia. Alina wspiera męża w walce z koszmarami, które wciąż nie dają mu spokoju. Marcjanna, po zaginięciu syna, uświadamia sobie, jak głęboko go kocha i jak wiele dobra wniósł w jej życie. Weronika natomiast niesie ze sobą ogrom emocji, momentami trudnych do zaakceptowania przez czytelnika. To kobieta pozbawiona wsparcia, pogodzona z losem, która dopiero dzięki odrobinie zrozumienia i empatii zaczyna dostrzegać, że może zasługiwać na więcej.

We własnym odczuciu była złą, występną kobietą, ponieważ nie potrafiła pogodzić się z rolą, jaką wyznaczyło jej życie. Chciała odwrócić naturalny porządek rzeczy. Zburzyć go i poukładać na nowo. W świecie, w którym wciąż rządzili mężczyźni, było to zaiste niedopuszczalne! Już sam fakt, że w jej głowie zrodziły się podobne myśli, czynił ją okropnym, wynaturzonym stworzeniem. 

Choć znając twórczość autorki, można spodziewać się, w jakim kierunku potoczy się fabuła, to również w tym tomie nie zabrakło wydarzeń i sytuacji, które mnie zaskoczyły. Edyta Świętek odsunęła na dalszy plan niektórych bohaterów, by skupić się na innych i pokazać ich losy z nowej perspektywy. Nie oznacza to jednak, że Zadzior i jego matka zostali pominięci — ich wątek również się pojawia, przypominając, że niektóre wybory pociągają za sobą różne konsekwencje. Jednocześnie w historii pojawia się też miłość, która udowadnia, że cierpliwość i wysiłek naprawdę się opłacają.

Autorce doskonale udaje się oddać relacje rodzinne, powoli zmieniające się uczucia oraz akceptację – lub jej brak. Ważną rolę odgrywają tu postacie, które z pozoru wydają się drugoplanowe, a jednak tworzą liczne emocjonalne więzi z głównymi bohaterami. Relacja Marcjanny z matką, Weroniki z teściową, a także Anny z teściową pokazują, jak różnie kobiety potrafią myśleć o innych i jak odmienne bywają ich spojrzenia na własny status i miejsce w rodzinie.

Wizyta w chałupie młynarzy miała dla mnie dodatkowy smaczek, który bardzo doceniam. Widać tu ogromny wysiłek autorki – z dbałością oddaje klimat miejsca, wspominając liczne lokalne zwyczaje i dawne wiejskie obrzędy, których trudno byłoby dziś szukać na sandomierskim rynku.

Zawsze zastanawiam się, w jaki sposób autorka tworzy historie, które – mimo licznych problemów i cierpienia bohaterów – potrafią być tak bliskie podczas lektury. Styl pisania Edyty Świętek sprawia, że chciałoby się przenieść na karty powieści, odwiedzić bohaterów, wesprzeć ich, podziękować, a innych… wytargać za uszy. Książki autorki to dla mnie lektury, które otulają ciepłem, a mimo wielu emocji kończę je zazwyczaj z uśmiechem na ustach. Tak było i tym razem – choć już teraz z niecierpliwością czekam na kolejny tom, ciekawa, co dalej wydarzy się w życiu bohaterów.



  • Autor: Świętek Edyta
  • Tytuł: Kobiety niezłomnego ducha
  • Seria: Sandomierskie wzgórza #04
  • Wydawnictwo: Mando
  • Liczba stron: 368
  • Premiera: 17 wrzesień 2025


9/27/2025

"Zbrodnia i rubin" Helen Dixon

"Zbrodnia i rubin" Helen Dixon

Zabierając się za Zbrodnię i rubin, nie miałam do końca świadomości, ile tytułów liczy cały cykl, który ta książka dopiero rozpoczyna. Szukałam lekkiego kryminału osadzonego w przeszłości, w którym bohaterowie próbują rozwikłać zagadkę tajemniczych przestępstw w swojej okolicy. To była przyjemna lektura, którą pochłonęłam w jedno popołudnie, ciesząc się czasem spędzonym z bohaterami.

Akcja książki toczy się w 1933 roku w nadmorskim miasteczku Dartmouth, gdzie Kitty Underhay niespodziewanie przejmuje obowiązki po babci i staje na czele rodzinnego hotelu. Początkowo planuje spędzić czas na przygotowaniach do nadchodzącego balu maskowego i oczekiwaniach związanych z przyjazdem piosenkarki jazzowej z Chicago. Jednak sytuacja szybko się komplikuje, gdy w hotelu dochodzi do serii włamań, a w mieście zaczynają krążyć plotki o skradzionym rubinie. Kitty, wspierana przez nowego ochroniarza, kapitana Matthew Bryanta, musi stawić czoła nie tylko zagrożeniu dla reputacji hotelu, ale i dla życia swoich gości. W miarę jak odkrywa kolejne tajemnice, zaczyna zdawać sobie sprawę, że zagadka może być głębiej zakorzeniona w jej własnej przeszłości.

Wraz z początkiem lektury wkraczamy w świat bohaterów. Początek lat 30. XX wieku, nadmorskie miasteczko z licznymi hotelami, które w sezonie oferują turystom mnóstwo atrakcji. To tutaj od lat mieszka Kitty Underhay, młoda kobieta pomagająca babci w zarządzaniu jednym z hoteli. Już na wstępie pojawiają się zalążki tajemnicy i drobne incydenty, które wzbudzają ciekawość czytelnika. Zatrudnienie kapitana Bryanta, oficjalnie odpowiedzialnego za bezpieczeństwo hotelu, a mniej oficjalnie – również za opiekę nad Kitty, zbiegają się z coraz bardziej niepokojącymi wydarzeniami.

Bardzo doceniam klimat powieści, w której od samego początku czuć atmosferę małego miasteczka, a także realia początku lat 30. XX wieku. Autorka przybliża codzienne życie hotelu, a także mniejsze i większe wydarzenia kulturalne – od występów artystów po bale maskowe. Podczas lektury wiele scen wyobrażałam sobie w klimacie kina noir, z nutą starego, klasycznego kryminału, co dodatkowo potęgowało przyjemność z lektury.

Akcja powieści przyspiesza z każdą kolejną stroną. Początkowo drobne, wydawałoby się niegroźne wydarzenia z czasem przeradzają się w coraz bardziej brutalne i śmiertelne incydenty. Wszystko skupia się wokół Kitty i hotelu, a młoda kobieta nie ma pojęcia, dlaczego stała się centrum uwagi. W tle pojawia się rodzinna tajemnica – zaginiona przed laty matka oraz ojciec, którego Kitty praktycznie nie pamięta, co dodaje historii dodatkowego napięcia i tajemniczości.

Autorka wyraźnie stawia na przedstawienie postaci, wokół których skupia się akcja – przede wszystkim Kitty i Matthew Bryanta. Bohaterowie pochodzą z różnych światów i w różny sposób zostali skrzywdzeni przez życie. Matthew nie pogodził się z tragedią sprzed lat, która wciąż prześladuje jego myśli, a Kitty staje przed wyzwaniami, które wystawiają ją na próbę. Oboje są postaciami wyrazistymi, pełnymi charakteru, z potencjałem do ciekawego rozwoju w kolejnych tomach cyklu.

Zbrodnia i rubin to pierwszy tom cyklu o pannie Underhay, który wprowadza czytelnika w przeszłość bohaterki, przedstawia wyraziste postaci i pokazuje, że autorka ma świetne pióro, potrafi tworzyć wciągające, pełne napięcia historie. Do samego końca nie wiadomo, kto stoi za wszystkimi wydarzeniami – autorka podsuwając wiele postaci, które mogłyby skorzystać na zaistniałej sytuacji, zapewnia czytelnikowi dodatkową przyjemność z odkrywania zagadki. Czytałam tę książkę z dużą przyjemnością i z chęcią sięgnę po kolejne tomy, gdy tylko pojawią się na polskim rynku.

  • Autor: Dixon Helena
  • Tytuł: Zbrodnia i rubin
  • Seria: Tajemnice pannu Underhay #01
  • Tytuł oryginalny: Murder at the Dolphin Hotel
  • Tłumaczenie: Emilia Niedzielska
  • Wydawnictwo: Mando
  • Liczba stron: 320
  • Premiera: 10 wrzesień 2024


9/24/2025

Na nowo odkryj "Błękitny zamek" Lucy Maud Montgomery

Na nowo odkryj "Błękitny zamek" Lucy Maud Montgomery


W Polsce pojawiło się już wiele wydań książek Lucy Maud Montgomery, w tym przynajmniej kilka różnych tłumaczeń. Niedawno zakończyła się seria o Anne Shirley w przekładzie Anny Bańkowskiej, którą w całości można znaleźć na półkach wielu księgarni. Tym razem przyszła pora na nowe tłumaczenie innego tytułu autorki – Błękitnego zamku. Za przekład tego tomu odpowiada Kaja Makowska. Jak wyszło to połączenie klasyki z nowym tłumaczeniem?

Błękitny zamek opowiada historię Valancy Stirling, dwudziestodziewięcioletniej mieszkanki kanadyjskiego miasteczka, która żyje w cieniu rodziny pełnej surowych zasad i nieprzejednanych oczekiwań. Jej dni upływają na spełnianiu oczekiwań innych, w atmosferze dusznej i pełnej ograniczeń. Jednak po wizycie u lekarza, który diagnozuje poważną chorobę serca i przewiduje jej życie na kilka miesięcy, Valancy postanawia zerwać z konwenansami. Zaczyna żyć na własnych zasadach, wyrażając swoje zdanie i podejmując decyzje, które wcześniej byłyby nie do pomyślenia. Porzuca dotychczasowe życie, zamieszkuje z umierającą przyjaciółką i zaprzyjaźnia się z Barneyem Snaithem, tajemniczym mężczyzną odrzuconym przez lokalną społeczność. W jego towarzystwie odkrywa prawdziwe szczęście, radość i miłość, jednak czas nieubłaganie płynie, a Barney skrywa przed Valancy zaskakującą tajemnicę.

Miała dwadzieścia dziewięć lat, była samotna, niechciana, nieurodziwa - jedna brzydka dziewczyna w rodzinie ładnych osób - bez przeszłości i przyszłości. Jak daleko spoglądała wstecz, widziała nudne, bezbarwne życie bez jednej plamki szkarłatu czy purpury. Jak daleko w przód - zapowiadało się tak samo, aż została tylko samotnym, uschniętym liściem kurczowo trzymającym się jałowego konara. 

Miałam już okazję poznać historię Valancy, choć w zupełnie innym tłumaczeniu, gdzie nosiła imię Joanna. Dawne wydania starały się przybliżyć kanadyjskie realia polskiemu czytelnikowi, dlatego wielu bohaterów otrzymało polskie imiona. Tamta opowieść, choć w uproszczonej formie, pozostała ze mną do dziś. Dlatego cieszę się, że mogłam sięgnąć po nią ponownie i jednocześnie odkryć jej głębię dzięki tłumaczeniu Kai Makowskiej. Porównując oba wydania, dostrzegam wyraźną różnicę nie tylko w bohaterach, ale też w licznych opisach, które w nowym przekładzie są zdecydowanie bardziej poetyckie i wierniejsze klimatowi twórczości Montgomery.

Jeśli znacie książki Lucy Maud Montgomery, być może zauważyliście motyw biednej bohaterki, odrzuconej przez bliskich lub dalszą rodzinę. Tak samo jest tutaj – Valancy od dziecka doświadcza życia „po macoszemu”. Musi znosić krytykę i porównania z kuzynką, która zawsze wypada lepiej. Nikt nie zwraca uwagi na jej uczucia, a ona sama musi stale myśleć o innych. Matka, rozczarowana tym, że Valancy nie jest chłopcem, narzuca jej sztywną codzienną rutynę, w której nie ma miejsca na własny czas. Wszystko to zmienia się jednak w dniu wizyty u lekarza, po której Valancy otrzymuje druzgocącą diagnozę.

Przez całe życie starałam się zadowolić innych i zawodziłam - uznała. - Od teraz zacznę zadowalać samą siebie. Nigdy więcej nie będę niczego udawać. Przez całe życie oddychałam atmosferą kłamstw, pozorów i uników. Jakiż to będzie luksus: mówić prawdę! Może nie będę w stanie robić wielu rzeczy, na które mam ochotę, ale nie zrobię już żadnej rzeczy, na którą nie mam ochoty.

Valancy postanawia wreszcie zacząć naprawdę żyć, bo dotychczas raczej wegetowała. Ta decyzja odmienia całe jej życie i pozwala ujawnić cechy, które wcześniej nie miały szans wyjść na światło dzienne. Nie przejmuje się już konwenansami i cieszy każdym dniem, który jej pozostał. Odkrywa też miłość, która dodaje jej odwagi, by złożyć pewną odważną propozycję. Błękitny zamek to chyba pierwsza powieść Montgomery, która nie tylko pokazuje przemianę bohaterki, ale jednocześnie staje się historią miłosną pełną tajemnic, zagadek i zaskakujących zwrotów akcji, jak na swoje czasy niezwykle nowatorską.

Przez cały czas czuć magię pióra Montgomery, szczególnie w drugiej części książki, gdzie pojawiają się malownicze opisy przyrody, zmieniających się pór dnia i nocy oraz drobnych detali zatrzymanych w czasie. To właśnie one dodają historii głębi i dla mnie osobiście stanowią dodatkowy smak tej powieści, czyniąc ją jeszcze bardziej urzekającą.

Oprócz samej historii warto zwrócić uwagę na wydanie książki, które niezwykle doceniam. Podobnie jak w przypadku wcześniejszej serii o Anne Shirley, mamy tu twardą oprawę, wszytą zakładkę oraz jednolity motyw płóciennej okładki. Te wszystkie elementy sprawiają, że poza przyjemnością samej lektury, książka jest również pięknym egzemplarzem na półce, który cieszy oko i dodaje uroku biblioteczce.

Nie była już nieistotną starą panną Valancy Stirling. Była kobietą, pełną miłości, a zatem bogatą i znaczącą - miała po co żyć. Jej egzystencja przestała być pusta i daremna, a śmierć nie mogła niczego jej ukraść. Miłość przepędziła jej ostatni strach. 

Z przyjemnością po raz kolejny odkryłam tę historię, a nowe tłumaczenie pozwoliło mi cieszyć się nią jeszcze bardziej. Montgomery w Błękitnym zamku w wyjątkowy sposób pokazuje potrzebę wyrwania się spod konwenansów, zwłaszcza gdy najbliżsi zamiast wspierać, stawiają przeszkody. Opowieść Valancy daje odwagę do wprowadzania zmian, które mogą całkowicie odmienić życie. To także piękna historia miłosna, pełna tajemnic i zaskakujących zwrotów akcji. Jednocześnie jest to jedna z tych powieści, do których chce się wracać, bo jej urok i głębia nie przemijają.




  • Autor: Montgomery Lucy Maud
  • Tytuł: Błękitny zamek
  • Tytuł oryginalny: The Blue Castle
  • Tłumaczenie: Kaja Makowska
  • Wydawnictwo: Marginesy
  • Liczba stron: 280
  • Premiera: 20 sierpień 2025
Copyright © 2014 Książkowe Wyliczanki , Blogger