Historia Wandy to opowieść o dziecku niechcianym, pojawiającym się nie wiadomo skąd, które musi radzić sobie w wyjątkowo wymagającym świecie — takim, który nieustannie stawia przed nią trudne, a czasem wręcz zagrażające życiu sytuacje. W tej codzienności, w nieustannej walce o siebie i próbie przetrwania tam, gdzie dziecko w zasadzie nie powinno móc przetrwać, pojawiają się dwie postacie, które w różny sposób odcisną ślad na jej losach: Franek Światło i Urban Sierpiński. Po latach być może uda jej się zrozumieć, jak obaj wpłynęli na bieg jej historii.
Tyle dobrze, że się oswoić z tym wszystkim nie zdążyłam, przyzwyczaić do śniadań, obiadów i kolacji. Do ubrań, ciepłej wody, własnego pokoju. Cały czas wiedziałam, że za moment zostanie mi to odebrane, bo nigdy na to nie zasłużyłam.
Już pierwsze zdania tej opowieści pokazują, że to nie jest łatwa lektura, lecz historia, która potrafi wywołać wiele trudnych reakcji i emocji, zwykle trzymanych na co dzień głęboko w sobie. Przedstawiona z perspektywy Wandy, opowiedziana po latach, ukazuje losy dziewczynki pochodzącej znikąd, urodzonej gdzieś na granicy końca wojny, która jako noworodek trafia do ośrodka prowadzonego przez siostry zakonne. Jej dorastanie — naznaczone odrzuceniem, przemocą i poczuciem bezwartościowości — stanowi wstęp do właściwej części historii, skupionej na latach nastoletnich. To wtedy, po kolejnym przeniesieniu, Wanda trafia do państwowej placówki położonej na granicy Opola. I to właśnie tam ogniskuje się wszystko, co później opowiada: tam kumulują się wydarzenia, które na zawsze wyznaczą kierunek jej życia.
- Śmieją się, że bezpańska suka jestem - powiedziałam. - Że przypałętałam się do twoich rodziców z wszami i przez to myśleli, że kundel. A jak już mnie umyli, to się dopiero okazało, że człowiek, a przynajmniej twór, co go przypomina. Że się długo błąkałam po polach, a myłam w gnojówce, bo myślałam, że tak trzeba. Że mnie rodzice porzucili, jak zobaczyli, jaką mam gębę zakazaną. Że tak naprawdę jestem nie z Polki, tylko z Niemki, co ją Ruskie sponiewierały tyle razy, że mnie nie mogła urodzić normalnie, tylko wysrać. Że...
Autor nie szczędzi bohaterce właściwie niczego, ukazując niezwykle brutalną rzeczywistość socjalistycznych czasów na przełomie lat 50. i 60. Sieroty były wówczas czymś zwyczajnym, traktowanym bezrefleksyjnie — należało je nakarmić i zapewnić im łóżko, ale na tym kończyła się jakakolwiek „opieka”. Obrazy przedstawione w Jedynaku jasno pokazują, że państwo w żaden sposób nie przejmowało się grupą dzieci pozostawionych w jego pieczy, a opiekunowie byli przypadkowi, nieprzygotowani i często w ogóle nie powinni mieć styczności z dorastającymi młodymi ludźmi. Historia Wandy podkreśla również, że te dzieci od najmłodszych lat intuicyjnie czuły niechęć kierowaną w ich stronę — wyobcowanie, poczucie bycia odrzuconym, świadomość, że nigdy nie były naprawdę chciane. To przeświadczenie wybrzmiewa szczególnie mocno w kolejnych etapach jej życia, w wydarzeniach, które mogły dać jej nadzieję… ale równie dobrze mogły jej ją brutalnie odebrać.
W tej opowieści autor nie cofa się ani przed wyzwiskami, ani przed brutalną przemocą, odsłaniając świat, który z naszej perspektywy wydaje się wręcz nie do pojęcia. Osadzona w realiach schyłku stalinizmu historia niesie także wyraźny wymiar polityczny, nie ukrywając okrucieństwa systemu. A jednak, w tym mroku pojawiają się osoby niosące odrobinę światła — takie, które z własnej woli pomagają, czasem w zupełnie drobnych sprawach. To właśnie one stają się tymi małymi, lecz kluczowymi iskrami, dzięki którym można było przetrwać; iskrami, których imiona po latach wspominane są z ciepłem i wdzięcznością.
- Nie ma nic bardziej intymnego niż książka - powiedział. - Nawet gdy ci ktoś przez ramię spojrzy i wzrok jego padnie na te same słowa, zobaczy zupełnie coś innego. Nigdy nie wniknie w to, co widzisz ty, nigdy nie pozna świata, w którym ty się znajdujesz. Tylko twór jest, tylko ty go ustawiasz.
Przez całą tę historię pojawia się pytanie: co stało się z bohaterką później? Dlaczego jej życie potoczyło się tak, a nie inaczej? Autor długo każe na tę odpowiedź czekać, a kiedy ją w końcu odsłania — zaskakuje, miesza w głowie, wywołuje konsternację i sprawia, że ma się ochotę wrócić do początku, by wyłapać niuanse, które mogły wcześniej umknąć. Bo wszystko ostatecznie znów sprowadza się do konturów zdarzeń i wypełniających je wspomnień.
Myślę, że ta historia niesie ze sobą bardzo dużo przemyśleń. Można o niej dyskutować, analizować poszczególne elementy, zastanawiać się nad tym, co autor ukrył między słowami. Ale przede wszystkim — to opowieść, która porusza, wywołuje emocje i prowokuje do rozmów. Dlatego wiem, że Jakub Jarno nie zniknie szybko z mojego czytelniczego radaru, a historia Wandy jeszcze długo pozostanie w mojej pamięci.
- Autor: Jarno Jakub
- Tytuł: Kontury
- Wydawnictwo: Literackie
- Liczba stron: 376
- Premiera: 15 październik 2025


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz.